No i kolejny sezon za nami. Trafiło się parę perełek, sporo serii, które śledziłam z prawdziwą przyjemnością, a jedynym rozczarowaniem było dla mnie anime, w którym i tak nie pokładałam żadnych nadziei. Znalazłam sobie nawet nowego ulubieńca. ^^ Na jego temat rozpiszę się jednak przy innej okazji.
Ame-iro Cocoa
Ilość odcinków: 12
Ocena: 5
Mówcie co chcecie, ale do obejrzenia tej krótkometrażowej serii przekonał mnie ten puszysty piesek na obrazku obok (nie ma to jak sensowny powód). Poza tym w trailerze zauważyłam, że jeden z bohaterów ma kolczyki (tak, kolejny argument nie do podważenia), a ponieważ odcinki i tak trwają zaledwie 2 minuty... Niby dlaczego miałabym rezygnować?
Odcinki kończą się bez jakiegokolwiek ostrzeżenia, co jest dość denerwujące, jednak można się do tego przyzwyczaić. Opening jest prosty, jednak bardzo chwytliwy. Anime to stanowi dość miły, choć nic niewnoszący przerywnik z kilkorgiem różnorodnych bohaterów i nawet ładną kreską. A ponieważ od początku nie spodziewałam się cudów, mogę stwierdzić, że ta króciutka seria spełniła swoje zadanie. Przyznam jednak, że końcówka była naprawdę banalna, a całość, choć niby ma jakieś tam swoje przesłanie, w żaden sposób nie zachwyca.
Ansatsu Kyoushitsu
Ilość odcinków: 22
Ocena: 7
* kontynuacja poprzedniego sezonu
Anime w dalszym ciągu stanowi świetną rozrywkę, choć może wpadać w nieco zbyt pompatyczny, moralizatorski ton. Znajdzie się tu kilka całkiem ciekawych bohaterów, poza tym z czasem coraz więcej uczniów dostaje swoje pięć minut. Dodatkowo oglądanie umila ciekawa kreska, dość intensywna kolorystyka, a także przyjemna w odbiorze ścieżka dźwiękowa. Również nowy
opening i towarzysząca mu animacja zasługuje na uwagę, a
ending nie zmienił się, z czego jestem całkiem zadowolona (zwłaszcza, że ta
piosenka w wykonaniu moumoon na stałe zagościła na mojej playliście).
Nie wyobrażałam sobie, że miałby to być koniec tej serii, a tu proszę - będzie nowy sezon. Choć przyznam, że miałam nadzieję na dowiedzenie się czegoś więcej na temat przeszłośći Koro-senseia... Cóż, myślę, że jeszcze znajdzie się okazja.
Arslan Senki
Ilość odcinków: 25
Ocena: 8
*trwające
Z początku nie miałam w planach tego anime, jednak zdecydowałam się na nie zerknąć ze względu na Hiromu Arakawę, która odpowiadała za stronę graficzną serii. Mimo to wciąż odwlekałam jego rozpoczęcie, a żyjący jakby w bańce mydlanej, niezdający sobie sprawy z okrucieństw świata młody książę, którego dostałam w pierwszym odcinku, wcale nie pomógł. Wiedziałam jednak, że będzie warto, a świetne piosenki (
opening od UVERworld i
ending od Eir Aoi) były dodatkową zachętą. Z każdym kolejnym odcinkiem było coraz lepiej i naprawdę mocno wkręciłam się w tę serię. Świetna ścieżka dźwiękowa, dobrze poprowadzona akcja, ciekawe charaktery i piękna kreska - to jedne z wielu zalet tej serii. W tej chwili jest to jedno z tych anime, których kolejnych odcinków wyczekuję najbardziej. Już teraz wiem, że po obejrzeniu ostatniego odcinka wciąż mi będzie mało.
Danna ga Nani wo Itteiru ka Wakaranai Ken 2-sure-me
Ilość odcinków: 13
Ocena: 7
Mało brakowało, a pierwszej serii nie obejrzałabym wcale. Zdecydowałam się na nią już po zakończeniu emisji, w przypływie chwili i obejrzałam całość za jednym razem. To krótki i niewymagający umilacz czasu, przy którym można się pośmiać. Poza tym bardzo spodobała mi się relacja bohaterów - dwa całkiem różne charaktery, które jednak potrafią się nawzajem wspierać i są ze sobą mimo przeciwności i, jak by się zdawało, kompletnego niedopasowania. A ponieważ naprawdę świetnie oglądało się tę króciutką serię jednym ciągiem, i tym razem postanowiłam zrobić tak samo.
Druga seria o Kaoru i jej mężu otaku wciąż charakteryzuje się tym samym klimatem, uroczym w ten nieco nieporadny sposób. Przez dłuższy czas dostajemy głównie luźno ze sobą powiązane wątki z życia tej dwójki oraz ich znajomych, a do tematu, który zakończył poprzednią serię wracamy dopiero pod koniec. Znów miło spędziłam przy tym anime czas, więc nie miałabym nic przeciwko kolejnej serii.
Denpa Kyoushi
Ilość odcinków: 24
Ocena: 6
*trwające
Początkowo nie zamierzałam zabierać się za tę serię i właściwie nie wiem, co skłoniło mnie do zmiany zdania. Tak czy inaczej, nie żałuję i mojego zdania nie zmieniają nawet nieco naciągane sytuacje i kulejąca w wielu miejscach grafika (nie mogę przeboleć zwłaszcza pewnego ucznia, któremu przez większość czasu po prostu brakuje nosa).
Kagami Yunichirou, geniusz, który najchętniej całkowicie poświęciłby się swojemu blogowi i byciu otaku, zostaje nauczycielem. Oczywiście nie z własnej woli (przyczyniła się do tego młodsza siostra ze szczególnym zamiłowaniem do kijów bejsbolowych). No i oczywiście jego przypadłość - YD (Yarinai Dekinai), którą krótko można zdefiniować słowami "nie chcę - nie robię". Cóż, gdyby stwierdził to ktoś inny, pewnie zostałby wyśmiany, jednak Kagamiemu zwykle to wychodzi. Odtąd zajmuje się problematycznymi dzieciakami, nierozumianymi indywidualnościami i tym podobnymi przypadkami. Oczywiście tylko wtedy, gdy w jakiś sposób go zainteresują. Jego postać jest dość mocno przekoloryzowana, a niektóre jego działania (równie genialne, w końcu dla niego praktycznie nie ma rzeczy niemożliwych) dość kontrowersyjne, jednak mimo to dość miło spędziłam przy tej serii czas i na pewno będę oglądać dalej.
Dungeon ni Deai wo Motomeru no wa Machigatteiru Darou ka
Ilość odcinków: 13
Ocena: 7
Z początku nie planowałam zabierać się za tę serię, jednak ostatecznie postanowiłam sprawdzić, co to takiego. Zwłaszcza z mojej perspektywy kompletnego laika jeśli chodzi o RPG. I... właściwie jakoś nie było się czym zachwycać. Fanserwis na każdym niemal kroku, z najróżniejszymi typami dziewczyn otaczającymi głównego bohatera. Po pierwszym odcinku zastanawiałam się nad zrezygnowaniem, jednak w kolejnym zaczął mi się podobać charakterek Hestii, rzeczywiście zaczynała być dość słodka, choć wciąż nieco (a nawet bardzo) przewrażliwiona. Do tego całkiem sympatyczny - mimo swojej ciapowatości, naiwności, czy nawet sporadycznej bezmyślności - główny bohater, który stopniowo rośnie w siłę i zjednuje sobie kolejnych sprzymierzeńców. Nawet jeśli bywało ciężko.
Myślę, że przedstawiony tu świat wypadł całkiem ciekawie, choć trochę dziwi mnie, że praktycznie wszyscy bogowie (nawet ci znani jako mężczyźni) to boginie (no dobra, tego akurat można się było spodziewać). Kreska jest całkiem ładna, jednak nie wywarła na mnie większego wrażenia, podobnie muzyka, której po pewnym czasie właściwie nie mogłam sobie przypomnieć. Cieszę się, że jednak zdecydowałam się na tę serię, bo ostatecznie całkiem nieźle się przy niej bawiłam.
Kekkai Sensen
Ilość odcinków: 12
Ocena: ?
To seria, która zainteresowała mnie już od samego początku i dość niecierpliwie jej wyczekiwałam. Przesympatyczny główny bohater (mój nowy ulubieniec ♥), ładna kreska, ciekawa historia i genialna ścieżka dźwiękowa, na czele z
openingiem od BUMP OF CHICKEN i
endingiem (z bardzo ciekawą animacją) od Unison Square Garden - w obliczu tego wszystkiego nie pozostawało mi nic, jak tylko oglądać. To tak w skrócie, resztę napiszę w osobnej recenzji, zwłaszcza że ostatni odcinek wciąż nie został wyemitowany (dlatego też na razie pominęłam ocenę).
Kuroko no Basket 3
Ilość odcinków: 26
Ocena: 7
* kontynuacja poprzedniego sezonu
Z początku jakoś nie chciało mi się znów zabierać za tę serię. Gdy w końcu zaczęłam, było już lepiej, zwłaszcza pod koniec dość przyjemnie się oglądało. Tym razem było nam dane bliżej zapoznać się z losami Pokolenia Cudów, co jak najbardziej zaliczam jako plus. Następnie dostajemy więcej Akashiego, którego umiejętność, jak już kiedyś wspomniałam, wydaje mi się mocno przesadzona. No i ten czas na boisku, który, gdy trzeba, jakby stoi w miejscu. Ciekawe było to, że mogliśmy bliżej poznać rezerwowych z Seirin, gdyż tym razem i oni mieli okazję, by pokazać swoje umiejętności na boisku. W niektórych momentach zwyczajnie śmiałam się z tego, jak absurdalne są niezwykłe umiejętności (można wręcz stwierdzić, że super moce) niektórych graczy, jednak mimo wszystko dość dobrze bawiłam się przy tej serii.
Ore Monogatari!!
Ilość odcinków: 24
Ocena: 6+
*trwające
Shoujo w którym to chłopak dość konkretnych rozmiarów dostaje swoje pięć minut (a właściwie całą serię)? Pomysł na tyle nietypowy, że nie mogłam sobie tego anime odpuścić. Bohaterowie sprawiają z początku wrażenie stworzonych z klasycznych kanonów gatunku, jednak to nie całkiem prawda. Przede wszystkim rzuca się w oczy to, że Yamato zainteresowała się nie ideałem większości dziewczyn, a jego niedźwiedziowatym przyjacielem. Jest to dość przesłodzona bohaterka, jednak da się to znieść, zwłaszcza w połączeniu z prostolinijnym, zwykle nieco wolno kapującym Takeo. Chociażby to, że nawet nie przypuszczał, że to o jego względy mogła zabiegać Yamato, było dość denerwujące, na szczęście ta kwestia szybko się wyjaśniła. Sunakawa wciąż pozostaje dość tajemniczą postacią i raczej niewiele o nim wiadomo, może jeszcze się to zmieni. Sporo sytuacji, zwłaszcza tych ukazujących ogromną siłę Takeo, jest mocno przesadzonych, jednak można przymknąć na to oko. Jest zabawnie, czasami
aż do przesady uroczo, ogólnie całkiem nieźle, więc z chęcią przekonam się, co jeszcze czeka bohaterów.
Owari no Seraph
Ilość odcinków: 12
Ocena: 6
Z początku miałam tego nie oglądać, jednak pod koniec sezonu zaczęłam zmieniać zdanie (kusiła mnie chociażby kreska) i tylko czekałam na chwilę czasu, by się do tego zabrać, więc tym bardziej miłym zaskoczeniem było dla mnie to, że właśnie
Owari no Seraph było jednym z anime, jakie przyszło mi obejrzeć na Otaku Campie. Na początek mogę pochwalić
opening. Ogólnie historia jest ciekawa, bohaterowie ładni i tak dalej, jednak tyle nasłuchałam się o tym, że manga jest lepsza, że zamierzam to w najbliższym czasie sprawdzić.
I jakoś nie wiem, co dalej pisać... Tym razem będziecie musieli mi to wybaczyć.
Yahari Ore no Seishun Love Comedy wa Machigatteiru. Zoku
Ilość odcinków: 13
Ocena: 8
Wiadomość o kolejnej serii w końcu zmotywowała mnie do obejrzenia poprzedniej, o której czytałam już sporo dobrego. I była to jak najbardziej słuszna decyzja, gdyż perypetie bohaterów szybko przypadły mi do gustu. Co więcej, postanowiłam pójść za przykładem
Shouri i poczekać z oglądaniem drugiej serii do czasu ukazania się wszystkich odcinków.
Oregairu zachowuje ciągłość, a więc zaczynamy od ostatnich wydarzeń z poprzedniej serii. Atmosfera wokół Hikigayi robi się coraz cięższa, a mająca miejsce w pierwszych odcinkach wycieczka dodatkowo pogarsza sprawę. Mamy więc sporo kłótni i nieporozumień, a chociaż po nich nasi bohaterowie próbują się zachowywać tak jak kiedyś, da się wyczuć, że coś jest nie tak. Tym razem w
Oregairu jest więcej dramatu niż komedii i choć początkowo nie byłam do tego przekonana (a tym bardziej się tego nie spodziewałam), ostatecznie wcale nie wypadło to źle. Przez zachowanie niektórych aż nuż otwiera się w kieszeni, jednak był to całkowicie celowy zabieg.
Kreska uległa pewnym zmianom, raczej na lepsze. Muzyka jest w porządku, pojawiły się też utwory z pierwszej części. W drugiej serii jeszcze bardziej polubiłam Komachi (młodszą siostrę Hikigayi), a Hiratsuka-sensei również pokazała się od ciekawej (bardziej poważnej i odpowiedzialnej) strony. Liczę na to, że doczekamy się kolejnej kontynuacji.
Yamada-kun to 7-nin no Majo
Ilość odcinków: 12
Ocena: ?
Miałam się za to anime nie zabierać i zamiast tego wybrałam mangę, jednak po pewnym czasie postanowiłam sprawdzić, jak wypadła ta historia w kolorze. Jest zabawnie i przyjemnie, jednak w porównaniu do pierwowzoru naprawdę wiele szczegółów zostało pominiętych lub zmienionych, z czego nie byłam zbyt zadowolona. Cieszę się, że zaczęłam właśnie od mangi, jednak przez to oglądanie anime zleciało mi na rozpamiętywaniu różnic między obiema wersjami, co nie było zbyt miłe. Opening szybko wpada w ucho.
Kolejne odcinki oglądam dość sporadycznie i wciąż dość daleko mi do końca, więc na razie pozostawię tę serię bez oceny.
Serie porzucone:
Vampire Holmes
Ilość odcinków: 1/12
Holmes, który wcale nie rozwiązuje zagadek, a tym bardziej nie zna się na dedukcji od początku mnie nie przekonywał, jednak miałam akurat czas i postanowiłam sprawdzić, co to takiego (w końcu to tylko 3 minuty). Cóż... po kilku pierwszych sekundach już miałam ochotę to wyłączyć. Po pierwsze fatalna komputerowa animacja, której brakuje płynności, następnie cukierkowy opening, który nic sobą nie wnosi, podobnie jak sama fabuła, czy też jej brak. A z tego już łatwo wywnioskować, że to anime uważam za kompletną stratę czasu. I nie, nie wierzę, żeby potem miało być lepiej.
Muzyka: