wtorek, 29 kwietnia 2014

O. Wilde "Portret Doriana Graya"



Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2010
Ilość stron: 304

Po tą książkę (powstałą w 1890r.) sięgnęłam, nie wiedząc praktycznie nic ani o niej samej, ani o jej autorze. Nazwisko Oscara Wilde'a oczywiście kojarzyłam, a jakże, ale niewiele ponad to. Jak więc wypadło moje pierwsze spotkanie z dziełem tego ekscentrycznego twórcy?

Dorian Gray. Młody i piękny. A także podatny na wpływy, gdyż wystarczyła jedna rozmowa z lordem Henrym Wottonem, by zasiać w nim ziarno zwątpienia w przyszłość, która w ostatecznym rozrachunku i jemu odbierze oszałamiającą powierzchowność, której każdy mu zazdrości. To właśnie za jego sprawą znienawidził swój dopiero co powstały portret i stwierdził, że oddałby wszystko, nawet własną duszę, aby to jego uwieczniona na płótnie podobizna mogła się zestarzeć zamiast niego. Choć wtedy nie zdawał sobie jeszcze sprawy z wagi wypowiedzianych w przypływie gniewu słów... Zgodnie z obawami Bazylego - jego przyjaciela i autora wspomnianego obrazu, dalsze towarzystwo Henry'ego diametralnie zmieniło jego dotychczasowe spojrzenie na świat. Nabrał śmiałości, przejął wiele poglądów i zwyczajów swojego nowego przyjaciela, powoli zaczął coraz bardziej korzystać z życia. Tymczasem Henry z satysfakcją obserwował rezultaty wpływu, jaki wywierał na młodzieńcu własnymi słowami. I tak też spokojnie mijały dni, aż do chwili, gdy pewne wydarzenie odcisnęło na Dorianie swoje piętno. Sęk jednak w tym, że nie na tym właściwym - widoczna zmiana zaszła w postaci z portretu...

"Jedynym sposobem pozbycia się pokusy jest uleganie jej."

Z czasem coraz bardziej cenił swoją niezmienną powierzchowność, którą mógł porównać do szkaradniejącego z każdym jego złym uczynkiem obrazu. Choć zachodzące w obrazie zmiany powinny go martwić, a nawet przerażać, czuł raczej rosnącą fascynację zepsuciem duszy, które zamiast w jego wyglądzie i postawie, dawało się zauważyć w portrecie. On tymczasem wciąż trwał niezmienny dla wszystkich wokół. Stał się współczesnym sobie arbitrem elegancji, człowiekiem wszechstronnym, którego wszystko interesowało, a jednocześnie niestałym, gdyż zdarzało mu się szybko to zainteresowanie tracić. Stopniowo coraz bardziej zatracał się w zepsuciu, a z czasem stał się również jego przyczyną dla innych. Ten niegdyś niewinny młodzieniec z biegiem lat sam zaczął roztaczać destrukcyjny wpływ, stał również obiektem niewybrednych domysłów, których przeważająca liczba miała w sobie więcej niż ziarnko prawdy.

"Płytki żal i płytka miłość żyją długo. Wielki żal i wielka miłość giną od własnego nadmiaru."

Ale nawet jeśli wszystkie zewnętrzne przejawy jego zepsucia zachował jedynie portret, Dorian nie zdoła uciec od własnych myśli i obsesji, którą staje się dla niego obraz. Obsesji tak silnej, że niejednokrotnie pchała go do czynów gwałtownych, nierozsądnych, czasami wręcz graniczących z szaleństwem. "Portret Doriana Graya" to studium człowieka zuchwałego, ciekawego świata, lecz niepozbawionego chorych żądz i ambicji. Człowieka nieodgadnionego, pełnego niejasności. Z początku kilkukrotnie ukierunkowany przez lorda Henry'ego chłopak zaczął na własną rękę prowadzić bliżej niesprecyzowane poszukiwania. Jaki był jego cel? Szczęście? Kwintesencja życia? A może nawet on sam tego nie wiedział? I - co najważniejsze - jaki będzie finał jego zmagań ze światem i samym sobą?
Nie zapominajmy też, że nie on jedyny towarzyszy nam na kolejnych stronach powieści. Inni bohaterowie również zostali ciekawie nakreśleni. Jest więc malarz Bazyli Hallward, dla którego Dorian stał się zarówno drogim mu przyjacielem, jak i niezwykłą inspiracją, natchnieniem, które wnosi do jego prac to, czego dotychczas tak bardzo im brakowało. Jak odbiją się na nim zmiany zachodzące w Dorianie? Jest i Henry Wotton, całkowite jego przeciwieństwo, człowiek do bólu szczery, albo wręcz odwrotnie, ceniony w towarzystwie za swoje odważne (zdaniem niektórych wręcz niebezpieczne) poglądy, zdecydowany i energiczny, mający o kobietach bynajmniej marne mniemanie.

"Życie było chaosem, ale wyobraźnia miała swoją straszliwą logikę."

Początkowo sądziłam, że nie napiszę na temat tej książki zbyt wiele, tymczasem wraz z kolejnymi słowami pojawiały się coraz to nowe tematy, o których warto byłoby wspomnieć. Zastanawiałam się też, czy aby nie zdradziłam za wiele. I znów miałam problemy z wystawieniem oceny. Jednocześnie nadal tkwiła we mnie obawa, że nie uda mi się uchwycić tego, co najważniejsze. Bo choć historia Doriana Graya sama w sobie może nie jest szczególnie odkrywcza (a przynajmniej takie odnosiłam czasem wrażenie), to niepostrzeżenie wciąga w swój świat, by następnie nieustannie zaprzątać sobą myśli czytelnika. A im dłużej tam pozostaje, tym więcej zalet zaczyna się w niej dostrzegać. Z pewnością już się tego domyśliliście, jednak dodam tak na koniec, że zdecydowanie jest to książka warta przeczytania.

"Książki, które świat nazywa niemoralnymi, to są właśnie te, które światu wykazują jego własną hańbę."
8/10

6 komentarzy:

  1. Mam ochotę na film , ale najpierw chciałam poznać książkę. Z Twojej recenzji wnioskuje że jest ona bardzo wymagająca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie nawet nie, język powieści jest przyjemny i plastyczny, więc czytało mi się dość lekko. :)

      Usuń
  2. Książka świetna, ale zamiast filmu wolę spektakl BBC :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czuję się zaintrygowana tą książką. Z chęcią bym ją przeczytała.

    OdpowiedzUsuń
  4. ooo. brzmi bardzo bardzo bardzo ciekawie! z chęcią przeczytałabym tę książkę! tym bardziej, że filmu jeszcze nie oglądałam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapowiada się świetnie!
    Ta okładka hipnotyzuje <3

    OdpowiedzUsuń

będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad, dobrze wiedzieć, że są osoby które tu zaglądają ;)

i bez spamu, proszę :)