poniedziałek, 6 lutego 2017

M. Kisiel "Nomen Omen"

Wydawnictwo: Uroboros  |  Liczba stron: 336
"Nomen omen" już od bardzo dawna czekało na półce, aż postanowię zerknąć do środka. Dopiero nadchodzące Targi Książki w Krakowie (na których pojawiła się autorka) przekonały mnie, że najwyższy czas to nadrobić. I zdecydowanie nie żałuję. Co prawda z początku miałam pewne obawy, a skumulowały się one w postaci Niedasia, który irytował mnie niemiłosiernie swoim kompletnym brakiem pomyślunku… ale po kolei.

Salomea Przygoda to ofiara zamiłowania swojego rodziciela do niezwykłych imion, a także pełnoetatowy pechowiec. Mając dość brata, który bezpodstawnie uważany jest za co najmniej geniusza, wspomnianego już wcześniej ojca oraz matki, która… krótko rzecz ujmując ma całkiem inne poglądy na świat, Salomea postanawia wyruszyć do Wrocławia i tam rozpocząć pracę. Tak też robi, a gdy zjawia się w miejscu, w którym ma zamieszkać, okazuje się, że właścicielką domostwa nie jest - jak sobie wyobrażała - leciwa starsza pani, ale wysoka i energiczna emerytka o bardzo konkretnym obejściu. Czy mogło być gorzej? Ależ oczywiście! Już wkrótce w ślad za nią podąża Niedaś, którego wcale nie miała ochoty tam oglądać. Nie myślcie jednak, że na tym koniec niespodzianek. Zapewniam, że to jedynie preludium.

"Nomen omen" to książka pełna szalonego humoru, czasem przerysowana, sporadycznie sprawiająca nawet wrażenie płytkiej, by już po chwili zaskoczyć głębszą wymową czy błyskotliwym komentarzem. Z początku obawiałam się, że nie odnajdę się w tym wszystkim, jednak wcale nie było to takie trudne i po czasie, jakiego potrzebowałam na wkręcenie się w to wszystko, szybko okazało się, że świetnie się przy tej powieści bawię.

Bohaterowie są bardzo charakterystyczni i choć pewne ich zachowania bywają irytujące (w przypadku Niedasia praktycznie wszystkie), mogą też być powodem do śmiechu. Podobnie jak wydarzenia, których będziemy świadkami, chociaż to akurat za mało powiedziane. Będzie zabawnie, niebezpiecznie, czasem wręcz strasznie, a w tym wszystkim nie zabraknie także czasu na refleksję, powagę oraz coś, czego nie da się racjonalnie wytłumaczyć (szczegółów wam jednak nie zdradzę). Jesteście gotowi?

Ta książka zdecydowanie za długo czekała na swoją szansę, ale lepiej późno niż wcale. "Nomen omen" zapewniło naprawdę ogromną dawkę humoru i już wiem, że będę musiała zabrać się za pozostałe powieści autorki - jestem bardzo ciekawa tego, co jeszcze uroiło się w jej głowie.

"Z figury Rubens, z fryzury Tycjan, z gęby zaś, wypisz, wymaluj, Picasso."

5 komentarzy:

  1. Ta książka to idealny poprawiacz humoru. Nie da się przy niej nie uśmiechnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Historia mnie zaciekawiła, więc może uda się niedługo po nią sięgnąć. ;)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ałtorka najlepsza ze swoimi zawirowaniami językowymi! :D Zauważyłam, że zawsze po przeczytaniu jej książek, mam dziwną manię mówienia wielokrotnie złożonych zdań i to w stylu bardzo zagmatwanym XD Polecam Dożywocie - kolejny must read na twojej tegorocznej liście :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to już czasem bywa. xD Będę się rozglądać za tą książką. ^^

      Usuń
  4. Książka wydaje się naprawdę ciekawa, czarny humor bardzo kusi. Przy najbliższej okazji po nią sięgnę. :)
    Pozdrawiam!
    http://sunny-snowflake.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad, dobrze wiedzieć, że są osoby które tu zaglądają ;)

i bez spamu, proszę :)