czwartek, 14 czerwca 2012

Dan Brown "Kod Leonarda da Vinci"




Wydawnictwo: Albatros, Sonia Draga
Rok wydania: 2006
Ilość stron: 568

"Ofiarą popełnionego w Luwrze morderstwa pada kustosz muzeum Jacques Sauniere. Wezwany przez policję francuską Langdon odkrywa na miejscu zbrodni szereg zakonspirowanych śladów, które mogą pomóc w ustaleniu zabójcy; stanowią też klucz do jeszcze większej zagadki - niezwykłej tajemnicy sięgającej korzeniami początków chrześcijaństwa. Langdon podejrzewa, że zamordowany był członkiem Zakonu Syjonu, powstałego w 1099 roku tajnego stowarzyszenia strzegącego miejsca ukrycia bezcennej, zaginionej przed wiekami relikwii Kościoła - Świętego Graala. Do organizacji należeli m.in. Leonardo da Vinci i Isaac Newton. Kustosz poświęcił życie, by strzeżony przez zakon sekret nie dostał się w niepowołane ręce. Teraz pozostały jedynie 24 godziny na rozwikłanie precyzyjnie skonstruowanej łamigłówki pozostawionej przez Sauniere'a - inaczej tajemnicę na zawsze skryją mroki historii. Kluczowe elementy zagadki kryją się w najsławniejszych obrazach mistrza Renesansu - Mona Lizie i Ostatniej Wieczerzy. Czy ścigany przez policję i bezlitosnego zabójcę Langdon zdoła ujść pogoni i dotrzeć do szokującej prawdy? Jego jedynym sprzymierzeńcem jest piękna Sophie Neveu, agentka policji, specjalistka od tajnych kodów i szyfrów, wnuczka Sauniere'a..."

Odważna, wchodząca na grząski grunt, jakim jest wiara.
Najpierw obawiałam się, że autor posłużył się trudnym językiem, jednak okazało się, że wręcz przeciwnie. Książka ciekawi już od pierwszej strony, co uważam za duży plus.
Na końcu książki znajdują się dwa obrazy Leonarda da Vinci wykorzystane w książce - Mona Liza i Ostatnia Wieczerza.
Autor przeplata ze sobą kilka wątków, a rozdziały często kończą się przełomowymi dla akcji myślami. Żeby przeczytać dalszą część np. zagadki pozostawionej przez kustosza, najpierw musimy przejść przez inną historię. Może to denerwować, ale jednocześnie nie pozwala nam oderwać się od lektury.
W przyswajaniu sobie treści książki dość uciążliwe mogą być pojawiające się francuskie zwroty, z których nie wszystkie są wyjaśniane. Zauważyłam jednak, że niektóre słowa są podobne do angielskich i mogłam się domyślić co oznaczają.
Autor wplata w akcję niektóre wykłady Langdona. Możemy się dowiedzieć co to jest liczba fi, nazywana też boską proporcją, poznajemy pierwotne znaczenie pentagramu i zadziwiające pochodzenie imienia znanej z obrazu Leonarda da Vinci Mona Lizy. Wyjaśniony też został jeden z powodów uważania, że piątek trzynastego jest pechowy.
W książce jest dość dużo faktów historycznych, np. o templariuszach. Dobrze się to wszystko czyta. Dowiadujemy się też o dość szokującym pochodzeniu niektórych chrześcijańskich świąt itp.
Autor nie przestaje zaskakiwać, nawet, gdy wydaje nam się, że wiemy kto za wszystkim stoi. Pozwala nam też rozwiązywać zagadkę wraz z bohaterami.

Podsumowując, nie jest to jedynie zagadka, którą trzeba rozwiązać. Książa dostarcza nam wielu wiadomości podanych w sposób tak ciekawy, że nawet osoby omijające te tematy szerokim łukiem mogą się zainteresować. Na jej czytanie wybrałam sobie kiepską porę, bo właśnie wtedy powinnam się uczyć z historii, tylko że mając do wyboru to, co w podręczniku i to co w "Kodzie..." nietrudno zgadnąć co wybrałam. Mimo wszystko nie żałuję. Zdecydowanie jest to książka warta polecenia.
Losy bohaterów kołatały mi się w głowie jeszcze kilka dni po przeczytaniu.

"Życie jest pełne sekretów. Nie można wszystkiego wiedzieć od razu."

6/6

4 komentarze:

  1. Urodziny? Więc życzę Ci wszystkiego najlepszego, dużo szczęścia, wielu ciekawych książek do czytania i recenzowania...;)
    Co do "Kodu...", to nie czytałam i nie mam zamiaru tego zmieniać;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka niemal kultowa, więc mam w planach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkiego najlepszego!!! ;D tysięcy ksiażek. ;D
    Bardzo ładna recenzja ;) Dobrze się czyta.
    Serdecznie pozdrawiam i zapraszam do mnie:
    http://zirtael-bibliomaniak.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię książki Browna, dopiero ostatnia mnie zawiodła. Cenię ich tempo, te niesamowite zwroty akcji i wykłady Langdona, które są podane w bardzo przystępny sposób. W ogóle warstwa naukowa jest tak lekko podana, że aż niebezpiecznie - trudno znaleźć ten moment, kiedy się kończy i zaczyna fikcja.

    OdpowiedzUsuń

będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad, dobrze wiedzieć, że są osoby które tu zaglądają ;)

i bez spamu, proszę :)