piątek, 24 sierpnia 2012

P. Lore "Jestem numerem cztery"





Wydawnictwo: G+J
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 319
Seria: Dziedzictwa planety Lorien (cz. 1)

"Być może w tej chwili przechodzimy obok was. Widzimy, jak to czytacie. Może jesteśmy w waszym mieście. Żyjemy anonimowo. Czekamy na dzień, kiedy się wszyscy odnajdziemy. WSPÓLNIE stoczymy bój na śmierć i życie. Jeśli MY zwyciężymy, MY ocalejemy i WY ocalejecie. JEŚLI MY POLEGNIEMY, WSZYSTKO STRACONE.
PITTACUS LORE jest głową Starszyzny Loryjczyków. Posiada moce, o jakich posiadaniu wy możecie tylko pomarzyć. Widział rzeczy, jakich nigdy nie zobaczycie. Od dwunastu lat mieszka na Ziemi, szykując się do wojny, która zdecyduje o losie naszej planety. Nikt nie zna miejsca jego pobytu."
I streszczenie zamieszczone w książce: "W wiejskim Ohio przyjaźnie i piękna dziewczyna rozpraszają piętnastolatka, który od dziesięciu lat ukrywa się na Ziemi, czekając, aż ujawnią się jego Dziedzictwa, czyli moce, których będzie potrzebował, by dołączyć do pozostałej piątki ocalałych członków Gardy i pokonać Mogadorczyków, którzy zniszczyli ich planetę Lorien."

W tej chwili ma na imię John. Wkrótce może się to zmienić. Razem ze swoim opiekunem ciągle ucieka. Teraz przebywa w miasteczku Paradaise. Wreszcie mógł choć do pewnego stopnia żyć normalnie. Zaczynają się też rozwijać jego moce. Nie zmienia to jednak faktu, że jest następny w kolejce, musi być czujny. Na jak długo dane mu będzie spokojnie żyć? Więcej nie zdradzę. ;)

John bardzo zżył się ze swoim opiekunem, w końcu niemal zastępował mu ojca. Jego marzeniem było zamieszkać gdzieś na stałe i po prostu żyć tak jak inni. Teraz wydawało się to prawie realne, znalazł dziewczynę, przyjaciela, jest szczęśliwy. Czy jednak da radę utrzymywać swoje moce w tajemnicy? Może najlepiej byłoby powiedzieć prawdę? Co się stanie potem, jakie podejmie decyzje... - tego już dowiecie się, jeśli sięgniecie po tą książkę.

Kolejny raz utwierdzam się w przekonaniu, że książki są lepsze od filmów na ich podstawie. Przede wszystkim w ekranizacji tej powieści wiele pominięto, a jeszcze więcej pozmieniano, więc jeśli ktoś z was oglądał film, niech się nim za bardzo nie sugeruje (choć też jest świetny).

Planeta, z której pochodzi nasz bohater nazywa się Lorien. Łatwo doszukać się tu powiązania z nazwiskiem autora powieści. Uczynił on też z siebie najważniejszą osobę na planecie, co może trochę drażnić. Nie jest to jednak ważny szczegół i można go przeboleć. ;) Ponadto najwyraźniej chce byśmy uwierzyli w tą historię, o czym świadczą słowa na początku książki:
"Wydarzenia opisane w tej książce są prawdziwe. Imiona i miejsca zostały zmienione, by chronić Loryjczyka numer sześć, który pozostaje w ukryciu. Przyjmijcie to jako pierwsze ostrzeżenie. Inne cywilizacje naprawdę istnieją. Niektóre usiłują was zgładzić."
A teraz zaskoczenie - przez przypadek dowiedziałam się, że Pittacus Lore to jedynie pseudonim, pod jakim Jobie Hughes i James Frey wydali tą książkę.

Miałam wątpliwości co do zakupu tej książki, widziałam już film, więc nie byłam pewna, czy po nią sięgać. Ostatecznie ciekawość zwyciężyła. Teraz już wiem, że przy najbliższej okazji kupię dwie kolejne części tej serii (w tej chwili tylko one dostępne są po polsku). Następna jest "Moc sześciorga", a książką dodatkową  jest "Zaginiona kartoteka. Numer Sześć".

"Jeśli straciłeś nadzieję, straciłeś wszystko. A kiedy ci się wydaje, że wszystko jest stracone, kiedy wszystko wygląda tragicznie i beznadziejnie, zawsze jest nadzieja."

6/6

niedziela, 19 sierpnia 2012

G. Heivoll "Zanim spłonę"




Oparta na faktach powieść o serii podpaleń w spokojnym norweskim miasteczku
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 256

"Niezwykła powieść, którą można czytać jak thriller, ale również jak psychologiczne studium szaleństwa"
"Życie w małym Finsland toczyło się zawsze spokojnie - aż do pewnej nocy, gdy jedno z domostw staje w płomieniach i w ciszę wdziera się ostry dźwięk syreny alarmowej. Ten pożar zapoczątkowuje serię dziwnych podpaleń. W miasteczku narasta strach. Tragiczne wydarzenia splatają się z wewnętrznymi dramatami mieszkańców, którzy odkrywają w końcu przerażającą prawdę, kim jest piroman. O wiele trudniejsze do wyjaśnienia są natomiast przyczyny działania człowieka ulegającego destrukcyjnej sile, która popycha go do zbrodni."

Piromanem okazał się ktoś, kogo chyba nikt by nie podejrzewał. Jak to możliwe, że taki grzeczny, uczynny chłopiec był zdolny do czegoś takiego? To pytanie zadawał sobie każdy w miasteczku. Masz szansę się tego dowiedzieć, czy jesteś na to gotowy?
Autor opowiada nam nie tylko o pożarach i podpalaczu. Zdradza nam też wiele faktów ze swojego życia, tłumaczy jak powstała książka, próbuje wyjaśnić kim właściwie jest. Moim zdaniem powieść miejscami jest napisana trochę chaotycznie, bywało, że gubiłam się w jej treści nie wiedząc o kim w tej chwili mowa (potem się przyzwyczaiłam).

"Przeczytałem to, co napisałem. Tu i tam coś wstawiłem, coś poprawiłem, z grubsza jednak zostawiłem tekst taki, jaki się pojawił. [...] Po raz pierwszy przeczytałem coś, co napisałem, bez wstydu. Uczucie było trochę nierealne, jakby ulotne. Nierealne, niemniej bardzo piękne."

Miałam trochę inne wyobrażenia co do tej lektury. Gaute Heivoll napisał naprawdę wiele o sobie i czasem nawiedzała mnie myśl, że zrobił to, by książka nie była zbyt krótka. Uważałam tak, pomimo że powoli się w jego opowieść wciągałam. Po chwili jednak autor przeskakiwał do innego wątku, co mnie trochę zniechęcało. Chciałam przeczytać dalszą część tego, co się urwało, ale nie na tyle, żeby najpierw zacząć coś innego.

Kilka razy zastanawiałam się nad zaprzestaniem lektury, ale uznałam, że jednak ją skończę, nie chciałam się poddawać. Dzięki temu mogłam się dowiedzieć jak doszło do tego, że Heivoll zaczął pisać. No i poznałam zakończenie.
Ostatecznie dobrze oceniam "Zanim spłonę". Nie zachwyciła mnie szczególnie, ale najwyraźniej nie jest to mój typ. Nie planuję kolejnego spotkania z twórczością tego autora, ale nie uważam też, żeby czas, który spędziłam przy jego książce był zmarnowany. Czy po nią sięgnąć, zdecydujecie sami. ;)

"Kogo widzimy, kiedy widzimy samych siebie?"

3/6

środa, 15 sierpnia 2012

M. Musierowicz "Czarna polewka"




Wydawnictwo: Akapit Press
Rok wydania: 2006
Ilość stron: 266
Seria: Jeżycjada (cz. 17)

Poprzednia - "Żaba"
Akcja rozgrywa się w roku 2004 na wakacjach. Właściwie trudno jednoznacznie stwierdzić kto jest tu głównym bohaterem, jest to splot wielu wątków, które ostatecznie kończą się w jednym miejscu. Okładka sugeruje nam jedenastoletniego Ignacego Grzegorza Strybę. Od pewnego czasu czytuje on nie tylko dzieła antyczne, ale też kryminały. Lubi zwłaszcza te o Sherlocku Holmes'ie. W przyszłości zamierza założyć agencję detektywistyczną, do czego już się przygotowuje. Za namową dziadka szpieguje swoją siostrę - Laurę. Wytropił też opryszków kradnących komórki. Dzięki jego interwencji jego rówieśniczka Diana odzyskuje telefon. Oboje bardzo się polubili i chcą ze sobą chodzić. Czy coś z tego będzie? Ponadto następuje w nim przemiana, jakiego rodzaju? Sprawdźcie.

"Słuchając uważnie można się wiele dowiedzieć - i o tym co ludzie chcą przekazać, i o tym, czego zdradzić nie zamierzają; ludzie, co dziwne, nie lubią ciszy i zaraz chcą wypełnić takie puste miejsce w rozmowie."

Wiadomo,że rodzina może mieć wiele obaw co do wybranków jej członków, ale czy zabijanie balkonu gwoźdźmi nie jest przesadą? Tak właśnie zrobił senior rodu, Ignacy Borejko. Wobec kogo? Laury. Rozwścieczona wnuczka postanawia wziąć ślub z ukochanym pomimo jego odmowy. Nie mówiąc o tym prawie nikomu wyruszają w góry. Czy ostatecznie ich plany wypalą?
Róża jest szczęśliwą matką, wkrótce ma też zostać mężatką. Ignacy Borejko jest pesymistycznie nastawiony do jej ukochanego, gdyby od niego to zależało, ślub nie odbyłby się.
W dość niezręcznej sytuacji znalazła się Żaba, bywa z tego powodu drażliwa. Jaki to powód? Ma on związek z braćmi Żeromskimi. Nie chcę zdradzać szczegółów.

"Człowiek wielki jest skromny i cichy.  Człowiek małego formatu jest kłótliwy, a puszy się jak paw. Którego byście bardziej lubili? Ja - skromnego. Spokojnego i małomównego, o silnej osobowości."

"Zakazy są do kitu [...]. Rozstania też są do kitu. Trzeba być razem, a nie tak się ciągle rozstawać, bo z tego nic nie będzie [...]."

Czy warto działać pochopnie? Może lepiej się najpierw zastanowić? Laura o tym zapomniała, czy zdąży znaleźć czas na przemyślenia? Więcej nie napiszę, sami sprawdźcie. ;D
"Czarna polewka" nie zachwyciła mnie bardziej niż pozostałe części, czego nie uważam za minus. Ich poziom jest po prostu wyrównany. Na koniec zostawiłam jeden z wymowniejszych cytatów z książki.

"Miłość buduje. Po tym ją poznasz."

Kolejna część - "Sprężyna"

5/6

piątek, 10 sierpnia 2012

C. Higson "Wróg"




Myślisz, że wróg cię nie dopadnie?
Ty sam wkrótce nim będziesz...
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2010
Ilość stron: 413

"Kończysz czternaście lat. Jesteś prawie dorosły. A teraz, gdy wszystkich powyżej czternastego roku życia opanowała tajemnicza choroba, wolałbyś na zawsze pozostać dzieckiem.
Wyniszczony EPIDEMIĄ Londyn staje się labiryntem śmierci.
Armia dzieci przeciwko armii oszalałych dorosłych - ZOMBIE.
Tylko w grupie jesteś bezpieczny. Ale grupa potrzebuje PRZYWÓDCY...
Czy istnieją takie miejsca, gdzie wszystko jest jak dawniej?"

Najpierw myślałam o tej książce jako o dość lekkiej lekturze, w której tytułowy wróg będzie traktowany z przymrużeniem oka. Tymczasem trzymałam w rękach historię niemal jak z "Resident Evil", w której to dorośli byli zombie, a dzieci musiały się przed nimi bronić.
Akcja rozgrywa się w Londynie. Ocalałe dzieci podzieliły się na dwie grupy i schroniły w supermarketach. Specjalne oddziały chodziły szukać jedzenia, z czasem zapuszczając się coraz dalej przez opustoszałe ulice Londynu. Czy są to jedyni, którzy ocaleli? Najwyraźniej nie.
Dzieci nagle dostają propozycję zamieszkania w bezpiecznym miejscu i to nie byle jakim, ale w pałacu. Po ciągłej walce o przetrwanie pomysł ten wydaje się spełnieniem marzeń. A co, jeśli okaże się, że wcale nim nie jest?

Dzieci musiały w krótkim czasie się usamodzielnić, by przeżyć. Czy choć raz marzyliście o spędzeniu nocy samemu w supermarkecie? Nasi bohaterowie tak właśnie żyli. Mieli do dyspozycji wszystko, co się tam znajdowało. Okazuje się jednak, że może się to szybko znudzić. Jest to książka o odpowiedzialności, zaufaniu, zdradzie, żądzy władzy i wielu innych pojęciach wplecionych w historię o przetrwaniu i walce z zombie. Napisana jest w duchu "Władcy much" W. Goldinga (nie czytałam, więc ich nie porównam).

Zaskoczył mnie koniec, który bynajmniej nie rozwiązywał wszystkiego, czułam pewien niedosyt. Autor pozostawił nas samych z naszymi domysłami. Nie do końca tego się spodziewałam, ale z pewnością nie jestem zawiedziona.

Książka z jednej strony mnie odpychała, a z drugiej chciałam wiedzieć jak poradzą sobie dzieci. Po pewnym czasie zaczęła mnie wciągać, by ostatecznie okazać się wartościową lekturą. Napisana jest prostym językiem, łatwo możemy wczuć się w emocje bohaterów.
Nie da się zapomnieć o oryginalnym pomyśle, jakim było zabarwienie boków książki na czarno. Dzięki temu z daleka możemy uznać ją za pudełko. Spodobało mi się to. ;) Na okładce widnieje ostrzeżenie o opisie brutalnych scen, jednak wydaje mi się to niepotrzebne.

"Zawsze mówiła, że kiedy człowiek jest przygnębiony, to potrzeba mu smutnej muzyki. »Ostatnie, czego ci trzeba, to żeby cię ktoś pocieszał. Chcesz wiedzieć, że ktoś jest tak przygnębiony jak ty i wie, co czujesz. Żebyś mógł poczuć, że nie jesteś sam«." Może ten cytat nie jest najlepszym określeniem "Wroga", ale bardzo mi się spodobał. :)

+4/6

czwartek, 9 sierpnia 2012

Some pictures

Jakoś nie mogę się zabrać za skończenie recenzji... Tak więc tymczasem dodam parę moich rysunków. ;pp
 

 
I piosenkę. Od pewnego czasu nie mogę się od niej uwolnić... ;)

piątek, 3 sierpnia 2012

A. Mańczyk "Pierwsza noc pod gołym niebem"




Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2008
Ilość stron: 294

"Bazyl i Inka przypadkowo spotykają się w dworcowej kawiarni. Obydwoje mieli ostatnio sporo problemów, od których postanowili uciec. Niefortunne wydarzenie sprawia, że wyruszają razem w podróż.
Na pierwszy rzut oka dzieli ich przepaść. On - zbuntowany dziwak z ufarbowanymi na czerwono włosami, ona - przykładna uczennica z dobrego domu. Oboje uparci, przekonani o własnych racjach i... niebywale utalentowani w pakowaniu się w coraz to nowe kłopoty. Po prostu mieszanka wybuchowa!
'Pierwsza noc pod gołym niebem' to pełna humoru powieść drogi. Pościgi, podróże stopem, gangsterzy, nagłe zwroty akcji, a do tego tajemniczy skarb, no i miłość... Ta książka trzyma w napięciu i nie pozwala się nudzić!"

Zaczęło się od chęci zwinięcia drogiego telefonu ze stolika w kawiarni, a skończyło się na wspólnej przygodzie. Oboje szczerze się nie znosili już od pierwszych spędzonych ze sobą chwil, ale gdy któreś z nich było w opałach, drugie nie siedziało bezczynnie. Przy okazji stopniowo opowiadają sobie, co skłoniło ich do ucieczki z domów. Rozmowom tym często z uciechą przysłuchują się osoby trzecie, na co raczej nie zwracają uwagi, zwłaszcza, gdy zaczynają się kłócić.
Nie spodziewałam się po tej książce żadnych rewelacji, ot lekka książka na lato. Jeśli właśnie takiej szukacie, polecam. Dobrze mi się ją czytało, a co do zwrotów akcji, rzeczywiście było ich dość dużo. Jeśli chodzi o okładkę, to uważam, że bardzo dobrze odwzorowuje postacie. To będzie na tyle. ;)

4/6

PS Na blogu Miros de carti odbywa się konkurs, do wygrania książka :)