wtorek, 30 kwietnia 2013

Film: Wanted - Ścigani




Tytuł: Wanted - Ścigani
Reżyser: Timur Bekmambetow
Rok: 2008
Czas trwania: 1h 50min.
Produkcja: USA, Niemcy
Gatunek: akcja
Ocena: -5/6

"Młody mężczyzna (James McAvoy) dowiaduje się, że jego zaginiony ojciec w rzeczywistości jest zawodowym zabójcą. Kiedy ojciec zostaje zamordowany, syn zostaje zwerbowany do organizacji, która wyszkoliła jego ojca. Dostaje nauczyciela o imieniu Sloan (Morgan Freeman). Pod jego okiem chłopak przechodzi trening, który ma sprawić, że zajmie miejsce swojego ojca."
(opis i plakat z filmweb.pl)

Przyznam się bez bicia, zdecydowałam się obejrzeć ten film, ponieważ występuje w nim James McAvoy, którego polubiłam za sprawą jego roli w filmie "X-Men: Pierwsza klasa". Czy dobrze zrobiłam? O tym za chwilę.

Weasley Gibson pracuje jako księgowy. Czy to lubi? Cóż, ostatnio i tak wszystko stało się dla niego obojętne, ma dość swojego życia. Uważał, że każdy kolejny dzień może przynieść jedynie doskonale mu znaną rutynę. Nagle wszystko zmienia się za sprawą pewnej kobiety. Fox opowiada mu o śmierci jego ojca i ratuje przed Cross'em - zabójcą, który tym razem chce dopaść właśnie jego. Zaraz potem poznaje członków tajnej organizacji zwanej Bractwem. Rano uznał, że całe to zajście było jedynie złym snem, jednak nie, taka właśnie była rzeczywistość. Zrozumiał wtedy, że nie chce już dłużej żyć tak, jak dotychczas i dołącza do Bractwa, teraz jego celem jest zabójca ojca. Zaczyna się nietypowe szkolenie.
A co z czarnym charakterem? Cross zbuntował się przeciwko Bractwu i chce je doszczętnie zniszczyć. Zabija jego członków jednego po drugim. Weasley jest ich ostatnią nadzieją... Tylko dlaczego właśnie on?

"Jest nazwisko, jest cel"

Jak to w filmach akcji bywa, bohaterowie wykazują się niecodzienną sprawnością i niezwykłymi umiejętnościami. Nie brakuje tu też broni, walki i (jakże by inaczej?) scen w zwolnionym tempie. Poza tym jest jeszcze specjalna kąpiel, dzięki której wszystkie rany goją się w ciągu kilku godzin i krosno losu wybierające kolejne ofiary. Przeznaczenie, czy może wymysł jakiegoś nie do końca zdrowego na umyśle człowieka? I czy to wszystko aby na pewno jest takie oczywiste, na jakie wygląda? Prawda potrafi zaskoczyć.
Aktorzy radzą sobie całkiem nieźle, do tego świetnie dobrana muzyka. Film obejrzałam chętnie i ani przez chwilę się nie nudziłam. To całkiem niezłe, choć niezbyt wymagające kino akcji. Jeśli lubicie takie klimaty, polecam. :)

"A co wy ostatnio zrobiliście?"


czwartek, 25 kwietnia 2013

T. Canavan "Kapłanka w bieli"


Kapłanka w bieli - Trudi Canavan


Wydawnictwo: Galeria Książki
Rok wydania: 2009
Ilość stron: 679
Seria: Era pięciorga (cz. 1)

"Kiedy Auraya została wybrana na kapłankę, nie wierzyła, że po zaledwie dziesięciu latach stanie się jedną z Białych, najpotężniejszych sług bogów. Niestety, miała niewiele czasu, by przyzwyczaić się do niezwykłej mocy, jaką bogowie jej ofiarowali. Krainę nękają nieznani czarownicy z południa odziani w czarne szaty, a do Białych docierają pogłoski o gromadzącej się armii. Auraya i pozostali Wybrani pracują niestrudzenie, by przypieczętować przymierza i zjednoczyć pod swoim sztandarem cały północny kontynent. Czas jednak ucieka. Wojna przybywa do krain Białych i jeśli Auraya nie nauczy się wykorzystywać swoich nowych umiejętności, nawet łaska bogów może nie wystarczyć, by uratować sprzymierzone krainy."

Autorka stopniowo wprowadza nas w starannie wykreowany przez siebie świat. O jego niezwykłości dodatkowo przypominają niecodzienne nazwy i imiona, które niełatwo jest zapamiętać od razu. Akcja toczy się równolegle na kilku płaszczyznach, więc na początku trudno było zorientować się w sytuacji. Poza tym początkowo nie mogłam się przyzwyczaić do trzecioosobowej narracji, jednak była ona dobrym wyborem - dzięki temu możemy z szerszej perspektywy spojrzeć na rozgrywające się wydarzenia.

"Nie można zmusić serca by wybierało rozsądnie. Samo podejmuje decyzje."

Na początku nie ma wiele akcji, poznajemy przedstawiony tu świat i bohaterów, jednak z zaczem zaczynamy zagłębiać się w to, co się dzieje. Powoli zaczęłam się zastanawiać, jakie sekrety mogą się kryć w tej przepełnionej magią i na pozór wręcz utopijnej krainie. Czy bogowie rzeczywiście są taki idealni, jak wszyscy uważają? Skąd wzięła się niechęć do tkaczy snów? Jak wyglądał świat przed Wojną Bogów? To wciąż tylko część pytań.

Zachwycili mnie Siyee, lud nieba przypominający ptaki. Polubiłam też praktyczną, unikającą kłopotów Emerahl, jedną z legendarnych nieśmiertelnych, której istnienia nikt nie jest w pełni świadom. To bardzo ciekawa postać, którą chętnie poznam bliżej w następnej części. Także główna bohaterka zaskarbiła sobie moją sympatię. Auraya, pomimo stopnia najwyższej kapłanki, nadal pozostała sobą i nie wyrzekła się dawnego życia oraz swojej sympatii wobec tkaczy snów.
Znalazło się też miejsce na miłość - tą całkiem możliwą i tą zakazaną, o której nikt nie powinien się dowiedzieć.

"Szczęśliwe zakończenie to luksus na jaki może pozwolić sobie fikcja."

Zatrważająca wydała mi się umiejętność Białych do swobodnego czytania w myślach dowolnej osobie. W końcu każdy ma prawo do prywatności. Pojawia się też kwestia podwójnej osobowości. Czy w pewnych sytuacjach możliwość ulegnięcia wpływom innej osoby nie wydaje się zachęcająca? O ile łatwiej byłoby pozostawić dręczące nas problemy komuś innemu, aby znów być sobą, gdy zostaną one rozwiązane? Mimo wszystko także za tym kryją się konsekwencje...
Jest jeszcze wiele tematów, nad którymi mogłabym się rozwodzić. Książka ta jest bogata w treść i daje do myślenia, jeśli tylko jesteśmy do tego skłonni. Zdaję sobie sprawę, że nie każdemu przypadnie do gustu. Akcja potrafi ciągnąć się dość mozolnie, muszę przyznać, że chwilami sama miałam dość, jednak w końcu ciekawość zwyciężała. Na pewno sięgnę po kolejne części, zwłaszcza po tak tajemniczym, zastanawiającym epilogu.

+5/6
"Nie warto martwić się czymś, czego nie można uniknąć. Dość będzie zmartwień, kiedy to nastąpi."

sobota, 20 kwietnia 2013

Anime "Lovely Complex"




Tytuł: Lovely Complex
Długość odcinka: 24 min.
Ilość odcinków: 24
Rok produkcji: 2007
Ocena: -6/6

Na to anime trafiłam za sprawą tego bloga. Od razu zaciekawiła mnie jego fabuła - nigdy wcześniej nie spotkałam się z czymś takim, więc gdy tylko znalazłam na nie chwilę, zabrałam się za oglądanie.

"Lovely Complex" to historia Risy i Otaniego. Oboje mają kompleksy związane z ich wzrostem. Ona uważa, że jest za wysoka, on, że jest za niski, przez co obojgu trudno jest znaleźć swoją drugą połówkę. Ich drogi łączą się za sprawą letniej szkoły, do której muszą uczęszczać (Risa za karę, Otani, bo nie zdał). Od samego początku nie przepadają za sobą i bez przerwy się kłócą. Już na wstępie zostali nazwani przez nauczyciela All Hanshin-Kyojin (od nazwy programu dwóch komików), co wkrótce stało się ich znakiem rozpoznawczym. Wydaje się, że są do siebie wrogo nastawieni, jednak gdy Risa zakochuje się w Suzukim, Otani postanawia jej pomóc, choć nie do końca bezinteresownie. Jest jeden warunek - ona musi się zrewanżować i umożliwić zapoznanie się z jej koleżanką - Chiharą. Umowa zostaje zawarta i zaczynają realizację planu. W międzyczasie okazuje się, że świetnie się dogadują i potrafią wspierać się nawzajem w miłosnych podbojach.  Wystąpił tylko jeden mały problem... Suzuki i Chihara wyraźnie mają się ku sobie i w końcu zostają parą, a dwójka naszych bohaterów zostaje na lodzie. Na otarcie łez postanawiają się założyć o to, które z nich jako pierwsze znajdzie sobie drugą połówkę. Kto wygra?

Rywalizacja trwa. Znalazło się nawet kilku kandydatów, jednak żadne z nich się jeszcze z nikim nie związało. Wkrótce Risa upatrzyła sobie ostateczny cel, którym okazał się... Otani. Tylko co ma dziewczyna zrobić, skoro do niego nic nie dociera i, tak jak wielu, myśli o ich znajomości jak o duecie All Hanshin-Kyojin? Nawet ich znajomi widzą, jak ta dwójka świetnie do siebie pasuje - słuchają tej samej muzyki, mają podobne zainteresowania, a nawet mówią to samo w tym samym czasie. Pomimo usilnych starań, Otami nadal pozostaje ślepy na wszelkie sygnały i tylko zastanawia w kim zakochała się Risa. Dziewczyna ostatecznie postanawia przejąć inicjatywę i otwarcie przyznaje, że to właśnie jego lubi... I co dalej?

Otani potrzebował chwili, by przyjąć to do wiadomości, a potem jeszcze jednej, aby stwierdzić co on na to. Nigdy wcześniej nie myślał o Risie jak o kandydatce na swoją dziewczynę, co powiedział jej wprost. Właściwie sam nie jest pewien co do niej czuje, jednak coraz częściej się nad tym zastanawia. Choć najprostszym rozwiązaniem byłoby poczekać aż chłopak oswoi się ze swoimi uczuciami, Risa nie poddaje się tak łatwo, w czym z entuzjazmem wspierają ją przyjaciółki. Co z tego wyniknie?


Otani jest naprawdę sympatyczny. Pomimo swojego niskiego wzrostu z powodzeniem gra w koszykówkę, czym imponuje dziewczynom, choć uważają go raczej za uroczego gracza, a nie za chłopaka, z którym mogłyby być. Mimo wszystko cieszy się ze swojej popularności i patrzy na świat z optymizmem. Gdy trzeba, potrafi być poważny. Choć dowiedział się o uczuciach Risy, nie wiedział jak na to zareagować. Chciał być pewien swoich uczuć, zanim podejmie decyzję i nie próbował na siłę tworzyć związku. Nie dawał sobie niczego wmówić, pomimo ciągłych przytyków ze strony znajomych. Wydaje mi się, że chciał po prostu być uczciwym i wobec jej, i samego siebie. Choć było mi trochę szkoda Risy, to muszę przyznać, że postawa Otaniego jest godna podziwu, w końcu nie każdego stać na opieranie się takiej presji.

Z tej dwójki to właśnie Rita, zwłaszcza na początku, bardziej przejmuje się swoim wzrostem i wmawia sobie, że nigdy nie znajdzie chłopaka - może to po prostu brak pewności siebie? Wszyscy powtarzają, że jest zabawna, z czym się w pełni zgadzam. Poza tym jest wytrwała i pomimo wielu niepowodzeń nie przestaje zabiegać o względy Otaniego, choć wiele osób na jej miejscu już dawno by odpuściło. Wie czego chce i nie są jej straszne chwile zwątpienia - potrafi się otrząsnąć i iść dalej.

Otani i Risa świetnie się dogadują, czego nie przekreślają ich ciągłe sprzeczki i używane wyzwiska. Powiedzenie kto się czubi, ten się lubi, pasuje tu idealnie. Czują się swobodnie w swoim towarzystwie, co jest bardzo ważne. Możemy tu zauważyć, że miłość nie musi pojawiać się od razu - bywa, że przychodzi dopiero z czasem, ale wcale nie jest przez to gorsza od tzw. miłości od pierwszego wejrzenia, o której w dzisiejszych czasach słyszymy niemal na każdym kroku. Poza nimi mamy też innych bohaterów, m.in. Nobuko i Nakao oraz Chiharę i Suzukiego. Są to dwie kolejne pary, których losy możemy śledzić, jednak stanowią one raczej tło dla głównych postaci - służą radami, wtrącają się... Gdyby nie oni, trudno powiedzieć jaki obrót przybrałaby ta historia.

Kreska jest dość zwyczajna i myślałam,że będzie mi ona przeszkadzać, jednak dobrze tu pasuje - prosta, niewymuszona i przyjemna w odbiorze. Jeśli chodzi o muzykę, była całkiem ciekawa. W anime zazwyczaj trafiałam na piosenki śpiewane przez dziewczyny, a tutaj był to chłopak (do tego Otani!). Do tego ani openingu, ani endingu (które od razu przypadły mi do gustu) w żadnym wypadku nie można nazwać przesłodzonym, co było dla mnie miłym zaskoczeniem. Od razu mi się spodobały i z chęcią oglądałam każdy odcinek aż
do zakończenia endingu, co wcześniej zdarzało mi się raczej rzadko. Potem muzyka się zmieniła (opening, ending) - piosenki były bardziej radosne, całkiem inne od poprzednich, jednak też szybko je polubiłam i od czasu do czasu nuciłam pod nosem. Przez ich odmienność nie mogę ustalić, które bardziej mi się podobały, jednak nie ma to dla mnie znaczenia.

Możemy się tu doszukać wielu wartości - to ciekawa historia o przełamywaniu utartych schematów, podążaniu własną drogą, o wytrwałości w dążeniu do wyznaczonego sobie celu pomimo czekających trudności, a to wszystko ze sporą dawką humoru. Czego chcieć więcej? Bohaterowie niewątpliwie podbili moje serce (zwłaszcza Otani), są zwyczajni, ale i ujmujący w swojej prostocie, co bardzo w nich cenię. "Lovely Complex" zaliczam do moich ulubionych anime i chętnie kiedyś do niego powrócę. Jeśli lubicie takie nietypowe romanse, serdecznie polecam! :)

wtorek, 16 kwietnia 2013

R. Rynkowski "Razem"

okładka z empik.com


Tytuł płyty: Razem
Autor: Ryszard Rynkowski
Liczba utworów: 23
Gatunek: różne (głównie pop)
Nośnik: CD
Rok wydania: 2012
Pochodzenie: Polska
Ocena: +4/6


Ryszard Rynkowski to polski wokalista, a także kompozytor, pianista i aktor. Urodził się 9 października 1951r. w Elblągu. Już od dzieciństwa był związany z muzyką. W 1972r. przeniósł się do Warszawy i zaczął współpracę m.in. z  Operetką Warszawską. Od 1977 do 1978 roku był pianistą Grupy Bluesowej Gramine, następnie pracował w zespole Victoria Singers (później zmienili nazwę na VOX), dla którego skomponował wiele utworów. Karierę solową rozpoczął w roku 1987.

Na najnowszy album Ryszarda Rynkowskiego składają się dwie płyty - pierwsza to covery znanych piosenek w wykonaniu jego drużyny z programu "Bitwa na głosy", a druga to składanka dziesięciu jego przebojów w wersji symfonicznej z udziałem orkiestr "Sinfonia Baltica" i kameralnej z Elbląga. Dochód z jego sprzedaży ma zostać przeznaczony na Fundację Elbląg wspierającą młode talenty z tamtych okolic.
Album został wydany w tekturowym opakowaniu, w środku znajdziemy dwa zdjęcia - chóru i orkiestry. Dołączona została też książeczka, a w niej jeszcze więcej zdjęć i skład poszczególnych zespołów.

Jeśli chodzi o pierwszą płytę, spodobała mi się od razu, właściwie szybciej niż "The Voice of Poland". Znajdziemy tu piosenki po polsku i po angielsku. Utwory są różnorodne - od takich jak "Moves Like Jagger" do bardziej refleksyjnych typu "Szczęśliwej drogi już czas". Ponadto wokaliści zostali świetnie dobrani do poszczególnych piosenek. W skrócie - bardzo miło mi się tego słuchało.

Teraz druga płyta. Chyba każdy kojarzy chociaż jedną z tych piosenek, jednak tym razem mamy możliwość usłyszenia ich w nowej odsłonie. Z tymi utworami również z przyjemnością spędziłam czas, choć wolę pierwszą płytę. Właściwie nie mam nic więcej do dodania.
Jeśli ktoś jest tym zainteresowany, może posłuchać fragmentów poniższych utworów tutaj.

CD 1 – Album z chórem:
  1. The Lion Sleeps Tonight
  2. Moves Like Jagger
  3. I Believe I Can Fly
  4. Tolerancja
  5. Boogie Wonderland
  6. Szczęśliwej drogi już czas
  7. Sex Bomb
  8. No One
  9. Unchain My Heart
  10. True Colors
  11. Nie zadzieraj nosa
  12. Always Look On The Bright Side Of Life
  13. Sen o Viktorii
CD 2 – Album symfoniczny:
  1. Wypijmy za błędy
  2. Dobry dzień
  3. Natalie
  4. Nie mówimy, że to miłość
  5. Święta
  6. Za młodzi, za starzy
  7. Zwierzenia Ryśka – jedzie pociąg
  8. Bez miłości
  9. Wznieś serce nad zło
  10. Wyspa

sobota, 13 kwietnia 2013

K. Gier "Zieleń szmaragdu"


Zieleń Szmaragdu - Kerstin Gier


Wydawnictwo: Egmont
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 449
Seria: Trylogia Czasu (cz. 3)

"Co robi dziewczyna, której właśnie złamano serce? To proste: gada przez telefon z przyjaciółką, pochłania czekoladę i całymi dniami rozpamiętuje swoje nieszczęście. Ale Gwen - podróżniczka w czasie mimo woli - musi wziąć się w garść, chociażby po to, żeby przeżyć. Nici intryg z przeszłości także dziś splatają się w zabójczą sieć. Złowrogi hrabia de Saint Germain jest bardzo bliski swojego celu. Gwendolyn musi stanąć do walki o prawdę, miłość... i własne życie."

Gwendolyn jest przekonana, że miłość Gideona był tylko na pokaz i tak naprawdę nic do niej nie czuł. Po takim odkryciu wiele osób by się załamało, jednak ona nie ma na to czasu. Musi skupić się na tym, co dzieje się wokół, bo inaczej może się to źle skończyć. Wkrótce przekonała się, co takiego pozostawił dla niej dziadek i postanowiła to wykorzystać. Przez konieczność poddawania się elapsji nie może unikać spotkań z Gideonem, który zachowuje się tak, jakby nic się nie stało. Chciałby też powiedzieć jej coś ważnego, ale Gwen nie ma zamiaru go słuchać. Czy dobrze robi? Przecież to nie może trwać w nieskończoność, mają do wykonania misję, czeka ich też bal. Co wtedy?

"Zostańmy przyjaciółmi - ten tekst to już doprawdy był szczyt. Na pewno za każdym razem gdy ktoś wypowiada te słowa, gdzieś na świecie umiera jedna nimfa."

Gwendolyn, jak zawsze, może liczyć na Leslie, Xemeriusa oraz kilku członków swojej rodziny (nie tylko tych żyjących). Wspierają ją jak tylko mogą, co wychodzi im całkiem nieźle. Wkrótce na wiele spraw pada nowe światło, powoli na jaw wychodzi prawda, która bardzo zaskakuje bohaterów. Wszystko wydaje się skomplikowane i najwyraźniej właśnie takie jest. Teraz pozostaje im jedynie zapobiec temu, co może się stać, bo cena jest zbyt wysoka...

Przed czytelnikiem wciąż rozciąga się cała masa tajemnic, które stopniowo są przed nim odkrywane. Nie wszystkie były dla mnie zaskoczeniem, niektórych od dawna się domyślałam, co nie zmieniło faktu, że znów nie mogłam się oderwać od lektury. Podobało mi się to, że autorka dała możliwość snucia własnych wniosków, zamiast podawać wszystkie informacje jak na tacy. Co do zakończenia, choć nie spodziewałam się tego, co się stało, pozostał mi mały niedosyt. Wszystko skończyło się tak nagle, ale może to tylko taki mój wymysł, bo nie chcę się jeszcze rozstawać z bohaterami? Trudno powiedzieć... ;)

"Obaj wyczekiwani z utęsknieniem książęta z bajki tego ranka pozostawili swe konie w stajni i przyjechali metrem - zadeklarował uroczystym tonem Xemerius."

Uwielbiam to specyficzne poczucie humoru Xemeriusa! Choć niektórym może się wydawać irytujący, uważam, że jego postać wiele wniosła do książki, a w niektórych momentach pomogła uniknąć zmiany w romansidło (kto czytał, ten powinien mnie zrozumieć). Poza tym książka skusiła mnie do spróbowania herbaty, o której często się w niej słyszy (miętowa z cytryną i cukrem) i nie dziwię się, czemu Gwendolyn tak się nią zachwycała. ;) Z Trylogią Czasu bardzo miło spędziłam dobrych kilka godzin, aż trudno uwierzyć, że to już koniec. Pozostaje mi jedynie powspominać ją od czasu do czasu, poza tym planuję sięgnąć po jakąś inną książkę pani Gier.

wyzwanie - czytam fantastykę
6/6
Czerwień rubinu | Błękit szafiru | Zieleń szmaragdu

środa, 10 kwietnia 2013

A. C. Doyle "Pies Baskerville'ów"




Wydawnictwo: ISKRY
Rok wydania: 1974
Ilość stron: 212

Podobno nad rodem Baskerville'ów już od ponad dwustu lat ciąży klątwa ściśle powiązana z przerażającym stworem przypominającym ogromnego psa. Bzdury, powiecie. A jeśli coś rzeczywiście jest na rzeczy? Faktem jest, że jego przedstawiciele ginęli niespodziewanie w dość tajemniczych okolicznościach...
Po śmierci sir Charlesa Baskerville Hall odziedziczył ostatni potomek tego rodu - młody sir Henry. Teraz o jego bezpieczeństwo martwi się doktor Mortimer, przyjaciel i lekarz zmarłego, który postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i prosi o pomoc Sherlocka Holmesa.
Detektyw, wielce zafascynowany przedstawioną mu historią, czym prędzej zabiera się do pracy wraz ze swoim nieocenionym pomocnikiem Watsonem.

Akcja jedynie na początku rozgrywa się w Londynie, po czym przenosimy się do malowniczego Devonshire, gdzie doktor Watson jest dla pozostałego w mieście Holmesa oczami i uszami - to właśnie z jego perspektywy poznajemy tą historię. Ten sposób prowadzenia narracji do pewnego stopnia pozwala nam samodzielnie zastanawiać się nad rozwiązaniem zagadki, jednak nie daje zapominać, że ostatecznie to Holmes jest tu najważniejszą postacią. Poza tym książka pozwala z łatwością wczuć się w klimat XIX-wiecznej Anglii.

Już na samym początku mamy szansę poznać osobowość ekscentrycznego detektywa, który zaskakuje swoją błyskotliwością i specyficznym sposobem bycia. Pewny siebie, cyniczny, ale i diablo skuteczny - od razu widać, że to właśnie na nim wzorowana była postać doktora House'a (to taka mała uwaga z mojej strony, od której nie mogłam się powstrzymać ;)).

"Być może nie świecisz jak słońce, ale potrafisz wyprowadzić z mroku. Niektórzy ludzie, sami pozbawieni geniuszu, posiadają niezwykłą moc budzenia go w innych. Chcę powiedzieć, drogi przyjacielu, że jestem ci bardzo zobowiązany."

Miałam też okazję posłuchać tej książki w wersji audio (czas: 6h 20min., lektor: Jakub Sender) i choć miałam pewne zastrzeżenia co do lektora, wywarła na mnie dość pozytywne wrażenie. Ogólnie rzecz biorąc książka przypadła mi do gustu, uważam, że warto się z nią zapoznać i nie wykluczam możliwości sięgnięcia po kolejne historie z Sherlockiem Holmesem w roli głównej. Jeśli lubicie kryminały, które czyta się lekko i przyjemnie, ta książka jest dla was wprost stworzona. :)

5/6

środa, 3 kwietnia 2013

D. Brown "Cyfrowa Twierdza"


Cyfrowa Twierdza - Dan Brown


Wydawnictwo: Albatros, Sonia Draga
Rok wydania: 2006
Ilość stron: 447

"Narodowa Agencja Bezpieczeństwa (NSA) konstruuje superkomputer pozwalający złamać każdy szyfr metodą »brutalnego ataku«. Dzięki niemu amerykański wywiad może czytać komunikaty przesyłane przez terrorystów i szpiegów oraz udaremniać ich zamiary. Działalność agencji stara się pokrzyżować genialny japoński kryptolog Ensei Tankado, twórca niedającego się złamać algorytmu nazwanego Cyfrową Twierdzą. Grożąc przekazaniem Twierdzy do publicznego użytku, stawia niemożliwe do spełnienia żądania. Susan Fletcher, piękna matematyczka pracująca dla NSA, prowadzi dramatyczny wyścig z czasem, by ocalić agencję, zdemaskować zdrajcę w jej szeregach i odkryć szczegóły planu, którego celem jest zniszczenie banku danych wywiadowczych USA. Stawką jest jej życie... i życie mężczyzny, którego kocha."

"Cyfrowa Twierdza" to druga książka Dana Browna, którą miałam okazję przeczytać. Tym razem poznajemy piękną i inteligentną Susan Fletcher pracującą w Krypto, która niespodziewanie zostaje wezwana w sobotę do pracy, jak się okazuje, nie bez powodu. Sprawa jest poważna i może zagrozić działalności NSA. Kobieta nie może uwierzyć, gdy Strathmore oświadcza jej, że TRANSLATOR, niezwykle skomplikowany komputer, już od piętnastu godzin próbuje złamać szyfr. Co w tym dziwnego? No cóż, do tej pory zajmowało mu to najwyżej trzy godziny, a i to przy bardzo skomplikowanych szyfrach. Jeśli Cyfrowa Twierdza wejdzie do powszechnego użytku, dalsze istnienie NSA stanie pod znakiem zapytania. Tankado planuje sprzedać swój program na licytacji, a w przypadku jego śmierci, Cyfrowa Twierdza stanie się ogólnie dostępna. Najprostszym wyjściem byłoby wygrać licytację, jednak jest pewien problem... Ensei Tankado został odnaleziony martwy.
W tej sytuacji NSA nie ma wielkiego wyboru, zaczyna się walka z czasem. Strathmore i Susan próbują ustalić kim jest tajemniczy North Dakota - wspólnik Tankado, a David, narzeczony Susan, w poszukiwaniu klucza do Cyfrowej Twierdzy udaje się do Hiszpanii, co okazuje się trudniejsze, niż początkowo sądzono. Zadanie, które miało polegać na przechwyceniu rzeczy zmarłego, zamienia się w pościg za pierścieniem, podczas którego ktoś bacznie obserwuje każdy ruch niczego nieświadomego Davida...

"Wszystko jest możliwe. Niemożliwe po prostu wymaga więcej czasu."

Dan Brown niemal perfekcyjnie potrafi wprowadzić czytelnika w błąd i chętnie z tego korzysta. Z każdym kolejnym rozdziałem przybywa coraz więcej pytań i tylko niektóre z nich doczekają się szybkiej odpowiedzi. Razem z bohaterami próbujemy zaleźć rozwiązanie, co jest trudne, biorąc pod uwagę, że akcja w krótkim czasie potrafi się zmienić o 180 stopni (gdyby to tylko raz!), a każdy z potencjalnych sprawców jak lew broni swoich domniemanych racji. Wszystkie te zawirowania sprawiają, że już nie wiadomo komu wierzyć. Pozostaje jedno wyjście - dać się wciągnąć w kolejne wydarzenia.

Poza wątkiem kryminalnym znajdziemy tu wiele ciekawostek na temat kodowania i techniki, co zdecydowanie uważam za zaletę. Mogę ją polecić przede wszystkim tym, których interesują te tematy, bo innych mogłoby to nudzić. Trochę irytowało mnie, gdy bohaterowie nie brali pod uwagę najprostszych rozwiązań, no ale mówi się trudno. Nikt nie jest idealny. Może nie jest to książka, od której nie można się oderwać, jednak wciąga, gdy już zacznie się ją czytać. Lubię styl Browna i z pewnością znów sięgnę po którąś z jego książek.

5/6