sobota, 30 marca 2013

Anime "Sakurasou no Pet na Kanojo"

Może wiecie, a może i nie, ale ostatnimi czasy polubiłam anime. W pewnym momencie nawiedziła mnie nieśmiała myśl, żeby podzielić się tu swoją opinią na temat jednego z nich (m.in. za sprawą Tristezzy) i oto jestem. Prawdopodobnie nie skończy się na tym jednym tytule... ;D Przy okazji chciałam też wspomnieć o pewnym blogu, na którego wchodzę. Znalazłam już na nim kilka ciekawych anime do obejrzenia i stwierdzam, że zasługuje na więcej czytelników. ;)


Tytuł: Sakurasou no Pet na Kanojo
Długość odcinka: 25 min.
Ilość odcinków: 24
Rok produkcji: 2012
Ocena: 5/6

Anime to powstało na podstawie powieści Hajime Kamoshidy. Zabrałam się za nie pod wpływem impulsu - nie znałam wtedy nawet zarysu fabuły (na filmwebie też go nie było), po prostu zobaczyłam jeden kadr i uznałam, że koniecznie chcę to obejrzeć. Czy było warto? O tym za chwilę...

Sakurasou to specjalny akademik dla problematycznej młodzieży. Prowadzi go trzydziestoletnia (hm... no tak, mająca 29 lat i 15 miesięcy) nauczycielka Sengoku Chihiro, która zwykle zajęta jest poszukiwaniem kandydata na męża. Wśród mieszkańców Sakurasou znajdziemy Kamiigusę Misaki - bardzo żywiołową trzecioklasistkę z wydziału sztuki, której pasją jest tworzenie anime (co wychodzi jej naprawdę świetnie), Mitakę Jina - pomagającego jej w tym przyjaciela z dzieciństwa, mającego słabość do pięknych kobiet i Ryūnosuke Akasakę - geniusza komputerowego, który pracuje jako programista i nigdy nie wychodzi z pokoju. Jak więc doszło do tego, że w tym gronie znalazł się także Kanda Sorata, który właściwie nie wyróżnia się niczym szczególnym? Stało się tak za sprawą Hikari -  kota, którego przygarnął. W zwykłym akademiku nie można było trzymać zwierząt, więc miał dwie opcje - pozbyć się pupila lub przenieść się do Sakurasou. Chłopak nie znalazł mu jeszcze właściciela, więc wybrał to drugie rozwiązanie, jednak jego celem stało się wydostanie stamtąd. No cóż... obiecanki cacanki, bo właściwie nie robi nic, by wcielić swoje postanowienie w życie.

Wkrótce Chihiro prosi Soratę aby odebrał z dworca jej siostrzenicę Shiinę Mashiro, która miała zamieszkać w Sakurasou. Jak się okazało, nie była to zwyczajna dziewczyna - była całkiem zależna od innych, nie potrafiła nawet sama się ubrać, a opiekę nad nią powierzono właśnie Soracie. Tak rozpoczęła się ich znajomość. Odtąd chłopak musiał codziennie się nią zajmować, co osobom postronnym mogło się wydawać dziwne. Na kolejne niespodzianki nie trzeba było długo czekać - wkrótce wyszło na jaw, że zanim Mashiro przyjechała do Japonii była światowej sławy malarką. Dlaczego porzuciła swoją karierę?
Sakurasou stało się jej inspiracją przy tworzeniu własnej mangi, która w przeciwnym razie mogłaby okazać się niewypałem. Za sprawą swojego nieprzystosowania i odmienności Shiina doprowadza do wielu zabawnych sytuacji, które później Sorata musi wyjaśniać. Jak widać, nowa mieszkanka Sakurasou wcale nie ułatwia mu życia... Mimo wszystko trzeba przyznać, że Shiina ma swój urok i szybko ją polubiłam. Wraz z trwaniem serii dziewczyna powoli się zmienia, z obecnej jedynie ciałem artystki, dla której najważniejsze jest to, co tworzy, staje się nieodzowną częścią Sakurasou.

Kolejną bohaterką jest Aoyama Nanami - przyjaciółka Soraty z liceum, która dodatkowo uczęszcza do szkoły dla przyszłych Seiyū, czyli osób podkładających głos do anime. Jest bardzo wytrwała, pracuje w kilku miejscach, aby zarobić na swoje utrzymanie, bo rodzice nie akceptują jej wyboru. Poza tym jest pewna siebie, nie chce niczyjej pomocy i skrycie podkochuje się w Soracie. Oboje stanowią dla siebie nawzajem duże wsparcie w realizowaniu własnych marzeń i podnoszą się na duchu w trudnych chwilach. Tylko czy taki układ wystarcza Aoyamie? Przekonajcie się sami.

Sorata zdawał sobie sprawę z tego, że wszyscy, którzy go otaczają dobrze wiedzą, co chcą w życiu robić i już zaczęli do tego dążyć. Nie działało to na niego najlepiej, ponieważ on sam nie miał określonego celu, co sprawiało, że czuł się obco wśród tych uzdolnionych i pewnych siebie ludzi. W końcu postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Tylko czy to właśnie opuszczenie Sakurasou było tym, czego najbardziej pragnął? Najwyższy czas podjąć decyzję...

Mijają kolejne dni, w których przyjaciele stawiają czoła codziennym i tym raczej niecodziennym problemom, pomagają sobie nawzajem, odkrywają samych siebie, przyjmują nieoczekiwanych gości i przeżywają miłosne rozterki. Wiele jest w tym wszystkim humoru, ale także refleksji. Mamy tu zaskakującą mieszankę charakterów - różnorodnych i wyraźnie nakreślonych, których nie sposób nie polubić. Żywiołowa Misaki, inteligentny Jin, odpowiedzialny Sorata, artystyczna dusza Shiina, pracowita Aoyama, Ryunosuke, który zawsze mówi to, co myśli i inni bohaterowie - żaden z nich nie jest idealny, przez co są bardziej prawdziwi. Ten wysyp osobowości sprawia, że chyba każdy znalazłby tu kogoś, z kim mógłby się utożsamiać.

Wątek miłosny w tym anime jest dość rozbudowany i nie ogranicza się do głównych bohaterów. Właściwie wręcz przeciwnie - na pierwszy plan wychodzą Misaki i Jin ze swoją wieloletnią miłością, do której nie potrafią się przed sobą przyznać. Następna jest zakochana w Soracie Aoyama, która kryje się ze swoim uczuciem i próbuje zdobyć się na pierwszy krok. Nawet zwykle zamknięty w swoim pokoju Ryūnosuke ma coś do powiedzenia na ten temat (szczegółów nie będę zdradzać). Często jest tak, że inne pary są jedynie tłem dla dwójki głównych bohaterów, tutaj jest całkiem inaczej. Na początku w relacjach między Mashiro a Soratą trudno doszukać się czegoś głębszego, dopiero po dłuższym czasie zaczyna się to zmieniać. Uczucie między nimi jest bardzo subtelne i rozwija się powoli. Jednych może to irytować, drugim się podobać, jednak uważam, że był to ciekawy i oryginalny pomysł.

Tym, co spodobało mi się w anime na samym początku była świetna, lekka kreska oraz zupełnie inna kolorystyka, niż w poprzednich anime, które oglądałam. A już największe wrażenie w tej kwestii wywarły na mnie oczy bohaterów, które od razu kojarzą mi się z kocimi. Co do muzyki, opening (Pet na Kanojotachi "Kimi ga Yume we Tsuretekita") na początku może się wydawać zbyt, hm... cukierkowy, jednak można się do tego przyzwyczaić. Zdecydowanie bardziej podobał mi się ending (Suzuki Konomi "Days of Dash"), chociaż ostatecznie polubiłam oba i dobrze mi się ich słuchało. Od 13-go odcinka uległy one zmianie - i to na lepsze. Opening (Suzuki Konomi "Yume no Tsuzuki") od razu mi się spodobał, był całkiem inny od poprzedniego, spokojniejszy. Ending (Prime Number "Kimi to Deaeru Hi") też był całkiem niezły, chociaż chyba wolałam poprzedni. Jednego jestem pewna - tak po prostu o nich nie zapomnę.

Jest to anime, w którym poza ciekawymi i zabawnymi historiami z życia w Sakurasou odnajdziemy także wartości takie jak przyjaźń, miłość, dążenie do wyznaczonych sobie celów i urzeczywistnianie swoich marzeń. Oglądałam je z przyjemnością i nie mogłam się doczekać kolejnych odcinków. Wpleciona w akcję historia miłosna rozwija się powoli, a z początku wręcz niepozornie. Z jednej strony może się to podobać, ale z drugiej bohaterowie mogą irytować tym, że nie potrafią rozpoznać swoich uczuć. Ja już dawno się z tym pogodziłam, więc nie stanowiło to dla mnie problemu. Trochę szkoda było mi rozstawać się z mieszkańcami Sakurasou, więc mam nadzieję na drugą serię. Czy się doczekam? Czas pokaże. "Sakurasou no Pet na Kanojo" polecam przede wszystkim tym, którzy już siedzą w temacie, ale jeśli znajdzie się też ktoś, kto dopiero chce zacząć swoją przygodę z anime, droga wolna. :)

wtorek, 26 marca 2013

K. Gier "Błękit szafiru"


Błękit Szafiru - Kerstin Gier


Wydawnictwo: Egmont
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 358
Seria: Trylogia Czasu (cz. 2)

"Gwendolyn i Gideon zapatrzeni w siebie wrócili właśnie z początku XX wieku. Ale sprawy tylko się skomplikowały. Czy Strażnicy mają rację, uznając Lucy i Paula za przestępców, czy też może mylą się w swej wierności hrabiemu de Saint Germain? Gwendolyn jako jedyna zdaje się mieć wątpliwości. Uczucia Gideona do Gwen wystawione zostają na najpoważniejszą próbę..."

Kolejne podróże w czasie, kolejne problemy, a wraz z nimi nowe pytania, zagadki, tajemnice... Coraz bardziej zawiłe stają się też relacje między Gwendolyn i Gideonem, a dziewczyna już sama nie wie co ma o tym wszystkim myśleć. Razem z Leslie próbują doszukać się sensu, w czym bardzo pomocne są jej spotkania z dziadkiem, które odbywa w przeszłości oraz nowy przyjaciel - duch demona, któremu bardzo odpowiada ich towarzystwo. Niespodziewanie pojawia się też młodszy brat Gideona, Raphael. Charlotta postanawia pomóc w przygotowaniu Gwen do kolejnych podróży, które i tak zostaną trochę urozmaicone...

"Kto wierzy w przypadek, ten nie pojął mocy losu."

Cała ta sytuacja jest bardzo męcząca dla Gwendolyn, jednak ma przy sobie niezawodną przyjaciółkę, dzięki której łatwiej jest jej to znieść. Szczególnym niepokojem napawa ją kolejna wizja ciotki, która bezsprzecznie dotyczy jej i Gideona. Jego samego wcale nie potrafi zrozumieć - w jednej chwili ją całuje, a przy następnym spotkaniu zachowuje się tak, jakby jej nie znał. Poza tym Gwendolyn znów spotyka hrabiego, tym razem w całkiem innych okolicznościach. Pewne sprawy powoli zaczynają nabierać sensu, choć jest to dopiero zarys tego, co dzieje się tu naprawdę.

Szybka akcja nie pozostawia czytelnikowi nawet chwili na wytchnienie, a wszechobecne tajemnice i intrygi pochłaniają bez reszty. Od czasu do czasu Gwendolyn wspomina o filmach lub piosenkach, niby nie jest to zbyt znaczące, jednak, moim zdaniem, to dobrze, że autorka pomyślała o takich szczegółach. Także w tej części znajdziemy wiele humoru i trochę romantyzmu. Niezmienne jest też to, że książka kończy się dość nagle i sprawia, że ma się ochotę jak najszybciej zacząć czytać kolejną część. Na szczęście byłam na to przygotowana. ;)

wyzwanie - czytam fantastykę
6/6
Czerwień rubinu | Błękit szafiru | Zieleń szmaragdu

czwartek, 21 marca 2013

K. Gier "Czerwień rubinu"


Czerwień Rubinu - Kerstin Gier


Wydawnictwo: Egmont
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 341
Seria: Trylogia Czasu (cz. 1)

"Gwendolyn ma szesnaście lat, dwoje rodzeństwa, oddaną przyjaciółkę w klasie i lekko dziwaczną rodzinę. Z dnia na dzień dowiaduję się, że jest obdarzona genem podróży w czasie. Drugim podróżnikiem jest niejaki Gideon - bezczelny, arogancki, choć bosko przystojny młodzian, który tajną misję najchętniej zachowałby wyłącznie dla siebie. Ale bez Gwendolyn nie uda mu się misji wypełnić..."

Od dłuższego zabierałam się za tą książkę, więc gdy wpadła w moje ręce w bibliotece, czym prędzej zaczęłam czytać. Nie przedłużając, zapraszam do zapoznania się z moją opinią. ;)

Charlotte od dziecka była przygotowywana do podróżowania w czasie, zamiast spędzać czas na zabawie, uczyła się języków obcych, historii fechtunku i wielu innych rzeczy, które mogły okazać się przydatne. Nikomu nawet przez myśl nie przeszło, że tak naprawdę gen podróży w czasie posiadła Gwendolyn, dopóki pewnego dnia, zupełnie nieprzygotowana, przeniosła się do przeszłości. Wywołało to niemałe zamieszanie wśród wtajemniczonych w tę historię i całkowicie odmieniło życie dziewczyny. Teraz ma do wykonania misję. Czy odnajdzie się w swojej nowej roli?
Na szczęście nie jest sama. Ma zaufaną przyjaciółkę, której może się z wszystkiego zwierzyć, ma też Gideona, drugiego podróżnika, który, pomimo początkowej niechęci, jest dla niej dużym wsparciem. Wiele osób ma pretensje do jej matki za to, jak zachowała się w przeszłości, teraz przestrzegła ona Gwendolyn, aby nikomu nie ufała, a już w szczególności hrabiego de Saint Germain - pierwszego podróżnika w czasie. Dlaczego? I jaka tajemnica kryje się za tajemnicą?

"Okej. To ja sobie teraz zemdleję."

Gwendolyn należy do postaci, których nie sposób nie polubić. Zalicza się też do nich Leslie - takiej przyjaciółki wielu by pozazdrościło. Także Gideon zyskuje przy bliższym poznaniu. Jeśli chodzi o Charlottę, sprawy mają się zupełnie inaczej. Od samego początku się wywyższa i nie zmienia się to nawet po odkryciu, że to Gwen jest obdarzona genem podróży w czasie. Reszty możecie dowiedzieć się już z książki.
Na uwagę zasługują dialogi - naturalne i niewymuszone, co bardzo pozytywnie wpłynęło na odbiór tej powieści. Poza tym mamy tu trochę dat i kilka wydarzeń historycznych, co bardzo mi odpowiadało - gdybym wyczytała je z podręcznika, nie zwróciłabym na nie większej uwagi, a tak może nawet coś z tego zapamiętam. :) Tajemnice kryją się tutaj niemal wszędzie, a szybka akcja i duża dawka humoru sprawiają, że nie sposób się nudzić. Anglia, zwłaszcza ta z dawnych czasów, stanowi świetne tło. Dobrym pomysłem było też wprowadzenie różnych cytatów lub fragmentów Kronik strażników pomiędzy rozdziałami, są ciekawym urozmaiceniem.

"Co było gorsze? Zwariować czy naprawdę podróżować w czasie? Chyba to drugie, pomyślałam. Na to pierwsze pewnie można brać jakieś tabletki."

Książka wciągnęła mnie w swój świat już od pierwszych stron i z żalem przerywałam czytanie choćby na chwilę. W końcu doszło do tego, że w ciągu jednego wieczora przeczytałam większą część książki (a najchętniej skończyłabym ją całą). Nie można też zapomnieć o przepięknej okładce. Jakieś minusy? Chyba tylko to, że zbyt szybko się kończy... Pozostaje mi więc tylko ją wam polecić i jak najszybciej wypożyczyć kolejne części.

wyzwanie - czytam fantastykę
6/6
Czerwień rubinu | Błękit szafiru | Zieleń szmaragdu

niedziela, 17 marca 2013

High Five! Moje ulubione filmy




HIGH FIVE! to nowa akcja, w związku z którą na blogu pojawiać się będą rankingi ulubionych, najlepszych, najbardziej interesujących, bądź najgorszych książek, filmów, gier, postaci, itp...

Dzięki temu zarówno czytelnicy mogą poznać bliżej blogerów, jak i blogerzy czytelników, jeśli ci będą chętni na podzielenie się swoimi przemyśleniami i opiniami. Więcej informacji tutaj.

Uznałam, że i ja stworzę swój ranking. Miałam małe problemy z wyborem filmów, ostatecznie wybrałam te:

Sierociniec
Horror, w którym straszenie widza nie jest najważniejsze, który ma też do przekazania pewną historię i potrafi wzruszyć, co bardzo sobie cenię. Laura, która niegdyś mieszkała w sierocińcu, teraz, jako dorosła kobieta postanawia ponownie go otworzyć i wraz z mężem zająć się swoim synem Simonem i kilkorgiem innych niepełnosprawnych dzieci. Chce stworzyć im prawdziwy dom, jednak nie wszystko idzie tak, jak powinno. Simon ma swoich wyimaginowanych (przynajmniej jej zdaniem) przyjaciół, a wkrótce znika. Zrozpaczeni rodzice próbują odnaleźć syna i nieoczekiwanie odkrywają tajemnicę starego sierocińca...

Niezniszczalny
Czy w prawdziwym świecie możemy spotkać postacie jak z komiksów? Może gdzieś wśród nas żyje superbohater?  To jest film o jednym z nich... Całkiem ciekawa historia, po której najpierw nie spodziewałam się niczego szczególnego, jednak wkrótce okazała się bardziej interesująca, niż początkowo sądziłam. Człowiek prowadzący zwyczajne życie nagle odkrywa, że wcale nie jest taki zwyczajny...

Między piekłem a niebem
Tutaj posłużę się cytatem z filmwebu, bo świetnie oddaje to, co chciałabym napisać. "Ile trzeba uczucia, by pokonać Piekło - oto pytanie, które stawiają sobie widzowie oglądając »Między piekłem a niebem«, niezwykle sugestywną i wzruszającą zarazem wizję życia po życiu [...]". Czy jest coś jeszcze do dodania? ;)

Colombiana
Cataleya w dzieciństwie widziała śmierć swoich rodziców. Teraz jako płatna zabójczyni dąży do zemsty, dla której jest gotowa sporo poświęcić... Ten film mocno wyrył mi się w pamięci, choć nie potrafię jednoznacznie stwierdzić z jakiego powodu.

Perfect Blue
Muszę przyznać, że z wyborem piątej pozycji miałam mały problem. Jest jeszcze sporo różnych filmów, które lubię, jednak chciałam żeby mój ranking był różnorodny. Ostatecznie zdecydowałam się na "Perfect Blue". Niech was nie zwiedzie fakt, że jest to anime, wbrew pozorom jest to thriller i to naprawdę ciekawy. Osoby, które uważają anime jedynie za bajki dla dzieci lub głupiutkie romanse z pewnością zaczęłyby inaczej patrzeć na ten gatunek... Więcej na jego temat napiszę za jakiś czas w osobnym poście. ;)

środa, 13 marca 2013

Jo Nesbo "Człowiek nietoperz"


Człowiek nietoperz - Jo Nesbø


Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 344
Seria: Harry Hole (cz. 1), Z odciskiem palca

"Norweski policjant Harry Hole przybywa do Sydney, aby wyjaśnić sprawę zabójstwa swej rodaczki Inger Holter - być może ofiary seryjnego mordercy. Z miejscowym funkcjonariuszem Harry wędruje ulicami, po których snują się dewianci seksualni. Przemierza dzielnicę domów publicznych i podejrzanych lokali, w których prowadzi się brudne interesy. Przytłoczony nadmiarem obrazów i informacji początkowo nie łączy ich w logiczną całość. Zrozumienie przychodzi zbyt późno, a Harry za wyeliminowanie psychopatycznego zabójcy zapłaci wysoką cenę..."

Moje pierwsze spotkanie z literaturą skandynawską (G. Heivoll "Zanim spłonę") było raczej średnio udane, a później przez dłuższy czas nie miałam okazji, aby spróbować ponownie. W końcu przyszedł czas na zapoznanie się z twórczością Jo Nesbø, o którym słyszałam wiele dobrego. Na początek postanowiłam sięgnąć po pierwszą część serii z Harrym Hole.

Harry Hole przyjeżdża do Sydney, aby pomóc w śledztwie w sprawie śmierci Inger Holter. Towarzyszy mu sympatyczny Aborygen Andrew. Akcja rozwija się dość powoli, policjant zapoznaje się z dotychczasowymi postępami i dopiero później rozpoczyna dochodzenie. Próbuje poukładać sobie to wszystko w głowie, szuka sprawcy, doszukuje się jakichś powiązań wśród podobnych morderstw z ostatnich lat. Mimo wszystko idzie mu dość mozolnie, coś wciąż umyka, policja robi postępy, ale jednocześnie kręci się w kółko. Tak właśnie mijają kolejne dni i nieubłaganie zbliża się dzień powrotu Harry'ego do kraju. Czy do tego czasu uda mu się rozwiązać zagadkę? I ile będzie go to kosztować?

"Niestety z reguły za morderstwem kryją się raczej ludzkie brudy i smutne historie, motywy znacznie mniej wyrafinowane niż te, które można odnaleźć w powieściach Agathy Christie."

W między czasie bliżej poznajemy miasto i panujące w nim realia, ze szczególnym uwzględnieniem jego ciemnych stron. Znajdziemy tu też parę ciekawostek na różne tematy, co bardzo lubię w książkach. Trochę aborygeńskich opowieści, coś o pokoleniu hipisów i historie zwykłych ludzi - jest to świetnie urozmaicenie, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że wątek kryminalny rozwija się dość powoli. Poza tym od czasu do czasu Hole przytacza swoje opinie na temat filmów. Autor wykreował ciekawe i barwne postacie, a każda z nich ma swoje większe lub mniejsze tajemnice. Z pewnością zadowoleni będą ci, którzy lubią zagłębiać się w psychikę bohaterów - znajdziemy tu sporo ich przemyśleń, rozważań na różne tematy i rozterek. Nie zabraknie też czegoś dla tych, którzy lubią wynajdywać rozmaite cytaty.

"Chodzi mi o to, że wszystko jest względne, prawda? A przez to tak cholernie skomplikowane."

Całe śledztwo jest dość zagmatwane - zarówno dla Harry'ego, jak i dla czytelnika. Razem z policjantem próbujemy snuć własne wnioski, szukać potencjalnego zabójcy i zrozumieć to, co dzieje się wokół. A z pewnością coś jest na rzeczy, niektórzy wiedzą więcej, niż mówią, używają zagadek, nie chcą czegoś powiedzieć wprost. Tylko czy to dobry pomysł?
Co do głównego bohatera miałam mieszane uczucia. Z jednej strony polubiłam go, jednak czasami trudno było mi zrozumieć pewne jego zachowania. Był sympatyczny, ale i impulsywny, co nie zawsze działało na jego korzyść. W ciągu swojego pobytu w Sydney zdążył nawiązać kilka znajomości, niektóre nawet bardzo bliskie, ponadto musiał stawić czoło pewnym trudnościom, które nie pozostały obojętne dla jego stanu psychicznego. Jeśli jesteście ciekawi tego, co się wydarzyło, zapraszam do lektury.

Nie jest to książka, która wciągnęła mnie już od pierwszych stron. Właściwie, na początku szło mi dość mozolnie, ale potem było coraz lepiej. W końcu doszło do tego, że nie chciałam nawet na chwilę odrywać się od lektury. Ciekawią mnie dalsze losy Harry'ego Hole, więc z chęcią zabiorę się za drugą część serii - "Karaluchy".

5/6

sobota, 9 marca 2013

Muse "The 2nd Law"

okładka z empik.com

Tytuł płyty: The 2nd Law
Autor: Muse
Liczba utworów: 13
Gatunek: new prog
Nośnik: CD
Rok wydania: 2012
Pochodzenie: Anglia
Ocena: 5/6


Muse to pochodzący z Anglii zespół rockowy. Został utworzony w Teignmouht przez Matthew Bellamy'ego (śpiew, gitara, keyboard), Chrisa Wolstenholme'a (gitara basowa, keyboard, śpiew towarzyszący) i Dominica Howarda (perkusja) w roku 1994. Zespół w swojej twórczości łączy rock alternatywny, rock progresywny, muzykę poważną, funk i elektronikę, powstały w ten sposób podgatunek określamy jako new prog. Ich poprzednia płyta "The Resistance" otrzymała nagrogę Grammy za najlepszy album roku 2009.

"The 2nd Law" to szósty krążek zespołu. Prace nad nim rozpoczęły się we wrześniu 2011r.
Raczej rzadko się zdarza, żebym kupowała najnowszą płytę jakiegoś zespołu, zwłaszcza, gdy wcześniej nie poznałam zbyt wielu jego piosenek. Tym razem jednak zaryzykowałam i nie żałuję. Płyta została wydana w cienkim tekturowym opakowaniu, co najpierw mnie trochę zaskoczyło, jednak doszłam do wniosku, że nie ma to dla mnie znaczenia. Poza tym liczy się przede wszystkim to, co na płycie. ;) Dołączona jest też książeczka z tekstami urozmaicona o kilka obrazków podobnych do tego z okładki i zdjęciem zespołu.

Jako pierwszy utwór z tej płyty miałam okazję poznać "Madness", które zostało pierwszym oficjalnym singlem. Szybko wpada w ucho, przez dłuższy czas nie mogłam się pozbyć tej melodii z głowy. Co do reszty, najpierw musiałam przyzwyczaić się do dość oryginalnego brzmienia, jednak wkrótce uznałam, że jest całkiem interesujące. :) Wszystkie piosenki, w większym lub mniejszym stopniu, przypadły mi do gustu. Jako ciekawostkę dodam, że w piosence "Follow Me" Matthew Bellamy zawarł nagranie bicia serca swojego syna, a "Save me" jest pierwszą piosenką śpiewaną przez basistę zespołu (moim zdaniem ma świetny głos). W niej i "Liquid State" Wolstenholme opowiada o swojej walce z uzależnieniem od alkoholu. "Survival" było oficjalną piosenką Letnich Igrzysk Olimpijskich w Londynie. No i wspomnę też o "Big Freeze", które również mi się podobało. Obie piosenki "The 2nd Law" (12., 13.) na początku wydały mi się dość dziwne, ale po pewnym czasie zaczęłam się do nich przyzwyczajać.
Reasumując, zespół ma ciekawe brzmienie, piosenki są różnorodne i zapadają w pamięć. Naprawdę polubiłam Muse i nie wykluczam możliwości zakupienia jakichś wcześniejszych ich albumów. Wiem, że nie każdemu ta muzyka przypadnie do gustu, jednak może znajdzie się parę osób, które podzielają moje zdanie. ;D

  1. "Supremacy"
  2. "Madness"
  3. "Panic Station"
  4. "Prelude"
  5. "Survival"
  6. "Follow Me"
  7. "Animal"
  8. "Explorers"
  9. "Big Freeze"
  10. "Save Me"
  11. "Liquid State"
  12. "The 2nd Law: Unsustainable"
  13. "The 2nd Law: Isolated System"

wtorek, 5 marca 2013

K. Garcia, M. Stohl "Istoty ciemności"




Niektóre tajemnice zmieniają życie...
Inne je kończą...
Wydawnictwo: Łyński Kamień
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 484
Seria: Kroniki Obdarzonych (cz. 2)

"Ethan i Lena mogą przeciwstawić się złu czającemu się w zakamarkach miasta. Ale dziewczyna po śmierci wuja odsuwa się od Ethana. Dlaczego? Co się takiego wydarzyło? Chłopak nie może się z tym pogodzić. Zresztą dla niego jest już za późno. Teraz, kiedy poznał mroczną stronę Gatlin, nie ma już odwrotu. W podziemnych tunelach, które ciągną się w nieskończoność, nic nie jest tym, na co wygląda."

Lena pokazała Ethanowi całkiem inne Gatlin. Nie to, w którym się wychował, ale to całkiem odmienne, niezwykłe i pełne magii. Wcześniej myślał, że wie o nim wszystko, lecz gdy ta dziewczyna pojawiła się w mieście, uświadomił sobie, że nie wie praktycznie nic... Zakochał się w niej bez pamięci, a ona odwzajemniła uczucie. Nikt jednak nie wróżył im wspólnej przyszłości, ona była Obdarzoną, on zwykłym śmiertelnikiem. Czy miłość zwycięży mimo wszystko?

"Liceum jest do bani. To prawda uniwersalna, a ten, kto powiedział, że to mają być najlepsze lata
 naszego życia, był prawdopodobnie pijany albo obłąkany."

Po jej szesnastych urodzinach wszystko się zmieniło. Lena po śmierci wuja zamknęła się w sobie, widywali się dużo rzadziej. Stopniowo ją tracił i próbował z tym walczyć. Teraz już nie dzielili razem tych samych snów, a Lena zaczynała się zachowywać inaczej, coraz lepiej poznając swoje zdolności. Piosenka, która co jakiś czas rozbrzmiewała w ich głowach też się zmieniła, ale dziewczyna nie chciała rozmawiać ani o tym, co stało się w dniu jej urodzin, ani o tym, co ma dopiero nadejść. Do tego doszły nowe wizje, choć tym razem to nie naszyjnik Genevieve był ich źródłem, a w pobliżu Leny zaczął się kręcić tajemniczy chłopak na harleyu...

"Siedemnaście księżyców, siedemnaście lat
Ciemność lub światło ogarnia świat
Złoto na tak, zieleń na nie
Siedemnaście lat wciąż waha się..."

Muszę przyznać, że w drugiej części akcja była bardziej rozbudowana i nie miałam wrażenia, że wątek miłosny jest tu najważniejszy. Nie jest to już bajkowe love story. Poza próbami naprawienia wzajemnych relacji Ethana i Leny pojawiło się coś więcej. Zostajemy wciągnięci w magiczny świat, nie tylko Obdarzonych, którego tajemnice z chęcią zgłębiałam. Poznajemy też nowe postaci, np. Olivię - całkiem sympatyczną Brytyjkę, która zaczęła pracować z Marian, a znanych nam już bohaterów, takich jak Link, możemy poznać jeszcze lepiej - za to duży plus. Lena wpadła w złe towarzystwo i przestała być idealna, a Marian twierdzi, że Ethan ma do wykonania ważne zadanie związane ze światem Obdarzonych. Tym razem nie chodzi tylko o Lenę, stawka jest wyższa, o wiele wyższa...

"wyjdź problemom naprzeciw, a spotkasz ich o połowę mniej."

W pewnym momencie książka zaczęła mi przypominać "13 skarbów". Nie chodzi mi o podobieństwo w konkretnych momentach, ale o pewien tajemniczy, magiczny klimat, którym się charakteryzowały, co sprawiło, że jeszcze bardziej przypadła mi do gustu. Z czystym sercem mogę powiedzieć, że "Istoty ciemności" są lepsze od pierwszej części - historia jest bardziej rozbudowana, bohaterowie prawdziwsi. Poza tym możemy zagłębić się w podziemne tunele i dowiedzieć się więcej na temat świata Obdarzonych, a na swojej drodze spotkamy też inne istoty. Inkuby, wścieki, czy coś jeszcze jest w stanie zaskoczyć naszych bohaterów? Poza tym w tej części możemy dowiedzieć się więcej na temat przeszłości Macona i mamy Ethana, którzy nawet po odejściu z tego świata wciąż odgrywają bardzo ważną rolę w tej historii. To wszystko sprawiło, że niechętnie przerywałam czytanie choćby na chwilę. Mam nadzieję, że kolejna część okaże się równie dobra.

+5/6
Piękne istoty | Istoty ciemności | Istoty chaosu