Najpierw o książeczkach, z których przyszło mi się uczyć hiragany i katakany. Seria "Kana na wesoło" wydana przez Waneko to cykl książeczek mających pomóc w nauce pisma japońskiego. W pierwszej z nich zapoznajemy się z hiraganą. Na początku znajdziemy krótki wstęp - po co uczyć się pisma japońskiego, z czego się ono składa? Jest też kilka zasad zapisu i wymowy oraz tabelka z hiraganą. Następnie czas na zapoznanie się z poszczególnymi znakami. Każdemu z nich zostały poświęcone dwie strony, mamy więc przedstawienie znaku, miejsce na ćwiczenia w pisowni, przykładowe zdanie z jego użyciem i kilka innych popularnych wyrazów, w których występuje. Jak sam tytuł wskazuje, nie może zabraknąć także humoru - każda strona opatrzona jest zabawnym obrazkiem, na którym ukryły się znaki hiragany. Dodatkowo od czasu do czasu pojawiają się ilustrowane dialogi zawierające niektóre z poznanych słówek.
Myślę, że to całkiem niezły sposób na naukę japońskiego sylabariusza. Co więcej, jej poręczny format sprawia, że noszenie jej zawsze przy sobie nie będzie większym problemem i pozwoli na naukę w każdej dogodnej chwili. Na końcu znajdziemy co nieco na temat historii pisma japońskiego. Kilka stron poświęconych jest na zaprezentowanie kolejnych części tego cyklu wraz z przykładowymi stronami.
Druga książeczka z serii została stworzona analogicznie do pierwszej, choć z pewnymi zmianami. Główną różnicą jest pewna zmiana stylistyki zamieszczonych ilustracji, jest też więcej kolorowych fragmentów. Poza tym tabelka z katakaną jest na końcu, co nie wydaje mi się najlepszym rozwiązaniem. Dalej znajduje się jeszcze transkrypcja imion.
Jako że same sylabariusze nie wystarczą, zaopatrzyłam się w "JAPOŃSKI Kurs podstawowy". I niestety mocno się rozczarowałam. Sam w sobie kurs ten nie jest zły, jednak nie nadaje się do prawdziwej nauki japońskiego, a jedynie przyswojenia sobie słownictwa i gotowych zwrotów. Gramatyki było tu niewiele, jedynie parę (no, może paręnaście) stron na początku i to niezbyt przystępnie wyjaśnionej. Poza tym jest w porządku - dość różnorodne słownictwo, dobra jakość nagrań, nie ma za bardzo na co narzekać. Nie mogłam się jednak oprzeć wrażeniu, że jest to raczej kurs stworzony z myślą o turystach, a nie pasjonatach języka japońskiego. Świadczy o tym chociażby tłumaczenie koloru różowego jako pinku (a więc zapożyczenie z angielskiego), zamiast zwyczajnego momoiro. Dodam też, że za nic nie mogłam pojąć podawania godzin. Poza tym nie dajcie się zwieść rozmiarom całości - w rzeczywistości książeczka liczy sobie 128 stron, a całą resztę (a więc nieco więcej niż połowę) objętości stanowi pudełko z płytami. Oczywiście nie mam zamiaru całkowicie oczerniać tego kursu. Niewątpliwie znajdą się i osoby, którym się spodoba (mogę pochwalić chociażby możliwość nauki z nagrań), jednak ja nie znalazłam tu tego, czego oczekiwałam.
Następna książka w kolejce to "JAPOŃSKI Mów, pisz i czytaj", z której jestem bardzo zadowolona. Początek standardowy, a więc kilka słów na temat hiragany i katakany, pisownia i kolejność stawiania kresek. Książka podzielona jest na 21 lekcji, mających nas wprowadzić w tajniki języka japońskiego. Każda lekcja składa się z kilku części - przystępnie objaśnionej gramatyki, dialogów, słowniczka, ćwiczeń, ciekawostki na temat japońskiej kultury oraz czterech znaków kanji. Dodatkowo mamy cztery rozdziały na temat pozdrowień i zwrotów grzecznościowych. Niektóre z nich mogą się wydać dość oczywiste dla osób już nieco obeznanych z japońskimi zwyczajami, jednak mała powtórka nigdy nie zaszkodzi. Dużą zaletę stanowi tabela z podstawowymi czasownikami (japońsko-polska i polsko-japońska) wraz z ich pisownią w kanji. Na końcu znajdziemy jeszcze odpowiedzi do ćwiczeń (w jednym z zadań były trochę przemieszane, ale łatwo to zauważyć) i słownik japońsko-polski. W przeciwieństwie do przed chwilą opisywanego kursu, z pomocą tej książki szybko zrozumiałam, o co chodzi w podawaniu godzin. Wszelkie inne gramatyczne zagadnienia również są dobrze wyjaśnione, więc naprawdę polecam.
Rzeczą bardzo przydatną w nauce języka są oczywiście słowniki, więc nie mogło ich zabraknąć i na mojej półce. Trochę mi szkoda, że nie było słownika jednocześnie japońsko-polskiego i polsko-japońskiego, jednak nie stanowi to większego problemu. Oba egzemplarze są przydatne, czytelne i spisują się całkiem nieźle, a kilkanaście pierwszych stron poświęconych jest na wyjaśnienie najważniejszych kwestii dotyczących języka japońskiego i układu haseł w słowniku. Tak przy okazji, nie zamierzam się za bardzo czepiać, ale to nieco dziwne, że tylko jeden ze słowników został wydany w twardej oprawie. Cóż, jakoś się będę musiała z tym pogodzić.
I na koniec mój najnowszy nabytek - "JAPOŃSKI Kaligrafia". Książka jest dość cienka, a papier nie jest gładki czy śnieżnobiały, co z początku było dla mnie sporym zaskoczeniem, jednak przyznam, że dobrze się w tym przypadku sprawdza. Najpierw dostajemy wstęp, parę słów na temat kaligrafii i standardowo powtórkę z sylabariuszy. Następnie książka podzielona jest na trzynaście kategorii, z których pierwszą stanowią liczebniki. Otrzymujemy trzy-cztery znaki na stronę wraz z ich znaczeniem, sposobami czytania, kolejnością stawiania kresek oraz przykładowymi złożeniami, w których występują. Taki układ wygląda dobrze i przejrzyście. Pod koniec znajdziemy też alfabetyczny spis występujących tu znaków kanji (według ich znaczenia po polsku). Za minus mogę uznać mało miejsca na ćwiczenia - kratek jest dokładnie tyle, ile kresek w danym znaku kanji (chyba że na stronie brakuje miejsca, wtedy kratek do ćwiczeń nie ma wcale, nawet jeśli na stronie obok pozostaje sporo wolnej przestrzeni). Na samym końcu jest jeszcze kilka stron na ćwiczenia (co samo w sobie jest naprawdę dobre), jednak uważam, że trochę więcej miejsca pod znakami by nie zaszkodziło. Ostatecznie mogę stwierdzić, że był to udany zakup.
Jako że same sylabariusze nie wystarczą, zaopatrzyłam się w "JAPOŃSKI Kurs podstawowy". I niestety mocno się rozczarowałam. Sam w sobie kurs ten nie jest zły, jednak nie nadaje się do prawdziwej nauki japońskiego, a jedynie przyswojenia sobie słownictwa i gotowych zwrotów. Gramatyki było tu niewiele, jedynie parę (no, może paręnaście) stron na początku i to niezbyt przystępnie wyjaśnionej. Poza tym jest w porządku - dość różnorodne słownictwo, dobra jakość nagrań, nie ma za bardzo na co narzekać. Nie mogłam się jednak oprzeć wrażeniu, że jest to raczej kurs stworzony z myślą o turystach, a nie pasjonatach języka japońskiego. Świadczy o tym chociażby tłumaczenie koloru różowego jako pinku (a więc zapożyczenie z angielskiego), zamiast zwyczajnego momoiro. Dodam też, że za nic nie mogłam pojąć podawania godzin. Poza tym nie dajcie się zwieść rozmiarom całości - w rzeczywistości książeczka liczy sobie 128 stron, a całą resztę (a więc nieco więcej niż połowę) objętości stanowi pudełko z płytami. Oczywiście nie mam zamiaru całkowicie oczerniać tego kursu. Niewątpliwie znajdą się i osoby, którym się spodoba (mogę pochwalić chociażby możliwość nauki z nagrań), jednak ja nie znalazłam tu tego, czego oczekiwałam.
Następna książka w kolejce to "JAPOŃSKI Mów, pisz i czytaj", z której jestem bardzo zadowolona. Początek standardowy, a więc kilka słów na temat hiragany i katakany, pisownia i kolejność stawiania kresek. Książka podzielona jest na 21 lekcji, mających nas wprowadzić w tajniki języka japońskiego. Każda lekcja składa się z kilku części - przystępnie objaśnionej gramatyki, dialogów, słowniczka, ćwiczeń, ciekawostki na temat japońskiej kultury oraz czterech znaków kanji. Dodatkowo mamy cztery rozdziały na temat pozdrowień i zwrotów grzecznościowych. Niektóre z nich mogą się wydać dość oczywiste dla osób już nieco obeznanych z japońskimi zwyczajami, jednak mała powtórka nigdy nie zaszkodzi. Dużą zaletę stanowi tabela z podstawowymi czasownikami (japońsko-polska i polsko-japońska) wraz z ich pisownią w kanji. Na końcu znajdziemy jeszcze odpowiedzi do ćwiczeń (w jednym z zadań były trochę przemieszane, ale łatwo to zauważyć) i słownik japońsko-polski. W przeciwieństwie do przed chwilą opisywanego kursu, z pomocą tej książki szybko zrozumiałam, o co chodzi w podawaniu godzin. Wszelkie inne gramatyczne zagadnienia również są dobrze wyjaśnione, więc naprawdę polecam.
Rzeczą bardzo przydatną w nauce języka są oczywiście słowniki, więc nie mogło ich zabraknąć i na mojej półce. Trochę mi szkoda, że nie było słownika jednocześnie japońsko-polskiego i polsko-japońskiego, jednak nie stanowi to większego problemu. Oba egzemplarze są przydatne, czytelne i spisują się całkiem nieźle, a kilkanaście pierwszych stron poświęconych jest na wyjaśnienie najważniejszych kwestii dotyczących języka japońskiego i układu haseł w słowniku. Tak przy okazji, nie zamierzam się za bardzo czepiać, ale to nieco dziwne, że tylko jeden ze słowników został wydany w twardej oprawie. Cóż, jakoś się będę musiała z tym pogodzić.
I na koniec mój najnowszy nabytek - "JAPOŃSKI Kaligrafia". Książka jest dość cienka, a papier nie jest gładki czy śnieżnobiały, co z początku było dla mnie sporym zaskoczeniem, jednak przyznam, że dobrze się w tym przypadku sprawdza. Najpierw dostajemy wstęp, parę słów na temat kaligrafii i standardowo powtórkę z sylabariuszy. Następnie książka podzielona jest na trzynaście kategorii, z których pierwszą stanowią liczebniki. Otrzymujemy trzy-cztery znaki na stronę wraz z ich znaczeniem, sposobami czytania, kolejnością stawiania kresek oraz przykładowymi złożeniami, w których występują. Taki układ wygląda dobrze i przejrzyście. Pod koniec znajdziemy też alfabetyczny spis występujących tu znaków kanji (według ich znaczenia po polsku). Za minus mogę uznać mało miejsca na ćwiczenia - kratek jest dokładnie tyle, ile kresek w danym znaku kanji (chyba że na stronie brakuje miejsca, wtedy kratek do ćwiczeń nie ma wcale, nawet jeśli na stronie obok pozostaje sporo wolnej przestrzeni). Na samym końcu jest jeszcze kilka stron na ćwiczenia (co samo w sobie jest naprawdę dobre), jednak uważam, że trochę więcej miejsca pod znakami by nie zaszkodziło. Ostatecznie mogę stwierdzić, że był to udany zakup.