sobota, 7 listopada 2015

C. R. Zafón "Cień wiatru"

Wydawnictwo: Muza  |  Ilość stron: 516  |  Seria: Cmentarz Zapomnianych Książek (1)
Czy książka może zaważyć na całym dalszym życiu jej właściciela? Zdecydowanie tak, zwłaszcza jeśli jest to powieść pochodząca z Cmentarza Zapomnianych Książek. Właśnie tam w roku 1945 spośród niezliczonych tomów na ciągnących się w nieskończoność półkach mały Daniel Sempere wybrał "Cień wiatru" autorstwa Juliana Caraksa. To za sprawą fascynacji tą książką i jej twórcą (znanym jedynie przez wąskie grono odbiorców) chłopiec poznała Gustava Barcelo oraz jego siostrzenicę, a swój pierwszy obiekt westchnień, Klarę. To tej książki - jedynego istniejącego egzemplarza - chciał tajemniczy, roztaczający woń spalonego papieru nieznajomy, który przedstawiał się imieniem diabła z powieści Caraksa. I choć chłopiec ze strachu znów ukrył "Cień wiatru" na Cmentarzu Zapomnianych Książek, po latach na nowo rozpoczyna swoje poszukiwania. Te, choć nieraz szły dość mozolnie, powoli odsłaniały mu coraz więcej szczegółów z życia uwielbianego autora, jednocześnie formując cały ciąg powiązań z różnymi, do tej pory mu nieznanymi ludźmi. To z kolei prowadzi do niebezpieczeństw, zwłaszcza gdy komuś nie odpowiada rozgrzebywanie przeszłości, a powiązane z tą historią osoby karmią go jedynie półprawdami.

Tym, co w "Cieniu wiatru" zdecydowanie przypadnie bibliofilom do gustu jest stała obecność książek. Julian wraz z ojcem prowadzi księgarnię, wielu ich znajomych przejawia zamiłowanie do literatury, poszukiwanie informacji o Caraksie prowadzi do poznania ludzi zafascynowanych jego twórczością, a ponad to wszystko jest jeszcze Cmentarz Zapomnianych książek, stanowiący spełnienie marzeń niejednego książkoholika. Dalej mamy bohaterów. Na początek Daniela, którego losy śledzimy już od dzieciństwa, a więc całkiem nieźle będzie nam dane go poznać. I choć teoretycznie wszystko powinno się obracać wokół "Cienia wiatru", w ciągu całego tego czasu znajdziemy wiele chwil, gdy bohater zapomina o powieści, a wspomniany już wcześniej antagonista zdaje się być jedynie odległą przestrogą, sposobem na przypomnienie Danielowi o Caraksie. W końcu przychodzi jednak czas, gdy dawne dążenia do poznania losów autora nabierają niejako rozmachu, a przed Danielem pojawiają się wyzwania i zagrożenia bardziej naglące oraz... miłość.

"W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze."

Książkę czytało mi się całkiem przyjemnie, jednak czasami (z pewnym zrezygnowaniem) zastanawiałam się, kiedy w końcu zacznie się coś dziać, zwłaszcza wtedy, gdy szukanie informacji o Caraksie schodziło na dalszy plan. W międzyczasie mogliśmy jednak poznać kilku innych bohaterów. Niewybaczalnym błędem byłoby nie wspomnieć chociażby o niezwykle barwnej postaci, jaką był Fermin Romero de Torres, uratowany od nędzy przez Daniela. Ten elokwentny, raz szarmancki, raz nieco wyzywający, lubujący się w wielkich teoriach i niewybrednych żartach człowiek niejednokrotnie stanowił dla naszego bohatera źródło wsparcia, a samej powieści dostarczał wiele humoru i szaleństwa. Patrząc na jego postawę aż trudno uwierzyć w to, jak wyglądała jego przeszłość. Dalej Bea, w której Daniel zakochał się z wzajemnością, choć rodzina wybrała jej już innego narzeczonego. Chyba domyślacie się, że nie obejdzie się bez kłopotów? Ojciec Daniela zawsze pozostawał gdzieś na uboczu, zwłaszcza że młody Sempere nie chciał wplątywać go w przybierające coraz niebezpieczniejszy obrót sprawy, jednak przez wielu był bardzo ceniony. I na koniec nieobliczalny, reprezentujący sobą wszystko to, co najgorsze inspektor Fumero, którego trudno byłoby nazwać stróżem prawa. Co prawda jest jeszcze kilka osób, o których mogłabym wspomnieć, jednak są na tyle powiązane z przeszłością Caraksa, że wolałabym tego uniknąć.

Wiele słyszałam o tej powieści, dlatego też moje oczekiwania były dość spore i przez dłuższy czas myślałam, że autorowi nie uda się ich spełnić. Na szczęście pomyliłam się i choć znalazło się kilka szczegółów, których się domyśliłam czy chociażby przypuszczałam, że mogą się okazać prawdziwe, zwłaszcza pod koniec dałam się wciągnąć w wir wydarzeń i bacznie obserwowałam, w jaki sposób Zafón splótł ze sobą losy tak wielu bohaterów. Już samo poznawanie przeszłości Caraksa ciekawiło, a co dopiero jej wpływ na życie Daniela i pozostałych postaci. Ostatecznie mogę z przekonaniem stwierdzić, że warto było sięgnąć po "Cień wiatru" i na pewno jeszcze zabiorę się za kolejne książki z serii o Cmentarzu Zapomnianych Książek.

"Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to co, już masz w sobie."

7 komentarzy:

  1. Jakiś czas temu miałam okazję po raz pierwszy zapoznać się z twórczością Zafóna - dzięki lekturze "Księcia Mgły". Bardzo polubiłam klimat tam panujący, a to, w połączeniu z wieloma pozytywnymi opiniami o jego innych książkach, nie pozostawia mi nic innego do zrobienia jak tylko się z nimi zapoznać. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cały czas o niej myśle, a nadal jej nie czytałam. :o

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka od dawna czeka już na mojej półce. Myślę, że się na niej nie zawiodę.

    OdpowiedzUsuń
  4. I u mnie ona od dawna czeka na półce... mam nadzieję, że w końcu uda mi się po nią sięgnąć... kusi mnie bardzo!

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam ją w planach już od dawna ale jakoś nie było okazji kupić (jak następnym razem będę w Empiku wezmę jaką kolwiek książkę Zafóna XD). Bardzo podoba mi się ta recenzja, mega zachęca :). Ale przez nią jeszcze bardziej brakuje mi twórczości tego autora :D.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dawno temu ją czytałam, bardzo mi się podobała.

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja ukochana książka. Pochłonęłam ją w trzy dni - jest po prostu cudowna, Zafon konstruuje niezwykłe metafory :)
    http://papierowenatchnienia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad, dobrze wiedzieć, że są osoby które tu zaglądają ;)

i bez spamu, proszę :)