Wydawnictwo a5 | Ilość stron: 109
"Zdążyć przed Panem Bogiem" to zapis losów Marka Edelmana, zastępcy komendanta Żydowskiej Organizacji Bojowej, a późniejszego kardiochirurga, który w czasie wojny przebywał w warszawskim getcie. Książek podejmujących podobne tematy może być setki (jeśli nie więcej), a jednak właśnie ta trafiła do kanonu lektur szkolnych i bardzo się z tego cieszę, bo inaczej mogłabym ją przeoczyć, nigdy nawet nie dowiedzieć się o jej istnieniu. A to byłaby spora strata.
A więc co wyróżnia tę książkę na tle innych o podobnej tematyce? Jej bezpośredni, w miarę możliwości lekki styl, na przekór ciężkiemu zagadnieniu, którego dotyczy. Hanna Krall przedstawia nam relację Edelmana nawet nie tyle w formie luźnego wywiadu, co raczej rozmowy, w której nie brakuje różnych dygresji i nagłych zmian tematu. Książka może się czasem przez to zdawać dość chaotyczna, jednak można do tego przywyknąć. W dodatku taka forma sprawia, że wszystko to wypada bardzo naturalnie i wiarygodnie. Historie z getta przeplatają się z tymi powojennymi oraz opowieściami o pacjentach i operacjach. Wielokrotnie pojawia się też kwestia sporów wynikających z tego, jak Edelman przedstawia wydarzenia z getta. A więc jak? Dokładnie tak, jak jak je zapamiętał. Nie koloryzuje, nie wybiela, nie próbuje idealizować ofiar, ale też ich nie ocenia. Opisuje ludzi z ich błędami i chwilami słabości. Przedstawia trudne wybory, które obecnie moglibyśmy uznać za niemoralne, a jednak czasami alternatywa wcale nie była o wiele lepsza. Nie ukrywa też, że podobne dylematy zna z własnego doświadczenia.
"Przecież nie piszemy historii. Piszemy o pamiętaniu."
A więc co wyróżnia tę książkę na tle innych o podobnej tematyce? Jej bezpośredni, w miarę możliwości lekki styl, na przekór ciężkiemu zagadnieniu, którego dotyczy. Hanna Krall przedstawia nam relację Edelmana nawet nie tyle w formie luźnego wywiadu, co raczej rozmowy, w której nie brakuje różnych dygresji i nagłych zmian tematu. Książka może się czasem przez to zdawać dość chaotyczna, jednak można do tego przywyknąć. W dodatku taka forma sprawia, że wszystko to wypada bardzo naturalnie i wiarygodnie. Historie z getta przeplatają się z tymi powojennymi oraz opowieściami o pacjentach i operacjach. Wielokrotnie pojawia się też kwestia sporów wynikających z tego, jak Edelman przedstawia wydarzenia z getta. A więc jak? Dokładnie tak, jak jak je zapamiętał. Nie koloryzuje, nie wybiela, nie próbuje idealizować ofiar, ale też ich nie ocenia. Opisuje ludzi z ich błędami i chwilami słabości. Przedstawia trudne wybory, które obecnie moglibyśmy uznać za niemoralne, a jednak czasami alternatywa wcale nie była o wiele lepsza. Nie ukrywa też, że podobne dylematy zna z własnego doświadczenia.
"- Słuchaj - mówię - a czy nie dlatego decydujesz się łatwo na takie rzeczy, bo jesteś oswojony ze śmiercią...? Bo jesteś z nią o wiele bardziej oswojony niż na przykład Profesor?
- Nie - mówi. - Mam nadzieję, że nie dlatego. Tylko - kiedy się dobrze zna śmierć, ma się większą odpowiedzialność za życie. Każda, najmniejsza nawet szansa życia staje się bardzo ważna.
(Szansa śmierci była za każdym razem. Chodziło o stworzenie szansy życia.)"
Jeszcze parę słów na temat historii związanych z medycyną. Są one ważną częścią powieści i przedstawiają niejako filozofię życia Edelmana - nieustanne próby przedłużenia życia, a nawiązując do tytułu, walkę o czas z samym Panem Bogiem. Jak sam przyznał: "Pan Bóg już chce zgasić świeczkę, a ja muszę szybko osłonić płomień, wykorzystując Jego chwilową nieuwagę. Niech się pali choć trochę dłużej, niż On by sobie życzył." Edelman niejednokrotnie podejmował ryzyko - czy to w medycynie, czy w getcie, a jego odwaga wcale nie polegała na tym, że się nie bał. Oczywiście, że obawiał się konsekwencji ewentualnej porażki, a jednak chwytał się tej szansy na powodzenie i nie dawał za wygraną.
Książka ta pełna jest wypowiedzi (często dość obszernych), które z chęcią bym tu zacytowała, jednak ograniczyłam się do tych kilku (a co najmniej jedno jeszcze mnie mocno kusiło). Jest to dowód na to, że "Zdążyć przed Panem Bogiem" naprawdę warto przeczytać, a niewielka ilość stron powinna dodatkowo ułatwić podjęcie decyzji tym, którzy jeszcze się wahają. Pewnie pasowałoby napisać coś jeszcze na temat przedstawionych tu wydarzeń? Może i tak, jednak na tym już poprzestanę i zakończę bardzo prosto: polecam.
"Nastąpią długie dni czekania, bo teraz się dopiero okaże, czy serce się przystosuje do sztukowanych kawałków żył, do nowych tętnic i do lekarstw. Potem stopniowo się uspokajasz, nabierasz pewności... I kiedy już to napięcie i ta radość całkiem z ciebie opadną - wtedy, dopiero wtedy uprzytamniasz sobie, jaka to jest proporcja: jeden do czterystu tysięcy.
1 : 400 000
Po prostu śmieszne.
Ale każde życie stanowi dla każdego całe sto procent, więc może ma to jakiś sens."
I ja także polecam :) Przerabialiśmy ją tylko we fragmentach jednak ja pokusiłam się na całość. Ważna lektura
OdpowiedzUsuńKsiążka świetna, marzę, aby mieć ją w swojej kolekcji, ale jednocześnie trafiająca w głąb duszy.
OdpowiedzUsuńLubię tę lekturę, chociaż nie była... przyjemna, ale bardzo mnie poruszyła.
OdpowiedzUsuńLeonZabookowiec.blogspot.com
Czytałam ją w liceum i myślę, że musiałabym wrócić do tej książki, bo to naprawdę wartościowa lektura.
OdpowiedzUsuńCzytaliśmy tylko fragment, ale... Ja mimo wszystko nie jestem typem, który z chęcią sięga po lektury. Ciężko jest mi się do nich zabrać i przekonać ;( Nie jest to dobra postawa, ale cóż... Moje czytanie szkolnych książek się już teoretycznie skończyło. Może kiedyś, jak sobie przypomnę i będę miała okazję, na własne oczy przekonam się, czy "Zdążyć przed Panem Bogiem" również i mnie zachwyci i będę cicho kląć na nauczyciela, że nam tej lekturki nie zaliczył do listy ;) My czytaliśmy "Inny Świat". Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKusonoki Akane
Też najpierw byłam negatywnie nastawiona do lektur, ale po jakimś czasie uznałam, że nawet im pasowałoby dać szansę i czasami naprawdę dobrze na tym wychodziłam. Z "Innego świata" mieliśmy tylko trzy opowiadania, ale ja przeczytałam całość. :)
UsuńUwielbiam tę lekturę!
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze tej książki, ba, nawet mnie do niej nie ciągnęło. Chyba zmieniam zdanie. :p
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na recenzję "Dawcy"!
Czytałam. Jak dla mnie bardzo... trudna książka. I nie tyle podczas lektury, ile w odbiorze. Jednakże bardzo dobrze, że jest!
OdpowiedzUsuńSłyszałam sporo o tej książce i chyba po nią sięgnę. Porusza ona bardzo trudny i ciężki do przełknięcia temat, ale czasami trzeba zabrać się za coś bardziej wartościowego :)
OdpowiedzUsuńChyba moja ulubiona ksiązka wojenna, no, może oprócz Medalionów. Kocham taką demitologizację.
OdpowiedzUsuń