Wydawnictwo: Editio | Liczba stron: 360 | Seria: Prawo Mojżesza (1)
Mojżesz został znaleziony w koszu jako niemowlę, zupełnie jak jego biblijny imiennik. Jego matka narkomanka zmarła z przedawkowania, a i na jego zdrowiu odbił się jej nałóg. Dziecko cracku. Chłopiec z problemami przekazywany od jednego krewnego do drugiego. Tego lata Mojżesz mieszkał u swojej babci, chyba jedynej osoby, która naprawdę się o niego troszczyła. Georgia wiedziała, że wszyscy wokół uważali, że lepiej trzymać się od niego z daleka, a jednak nie potrafiła. Zainteresował ją, on i jego pęknięcia, a im bardziej próbował trzymać ją na dystans, tym bardziej stawała się uparta. A trzeba wam wiedzieć, że czego jak czego, ale samozaparcia to jej nie brakuje. Tym sposobem powoli się do niego zbliżała, stopniowo rodziło się między nimi uczucie. Ale czy to wystarczy?
Rzadko zdarza mi się kupić jakąś książkę zaraz po jej premierze, a jednak w tym przypadku właśnie tak było. Przeczytałam jedną recenzję i już wiedziałam, że chcę jak najprędzej sięgnąć po tę powieść (chociaż mimo wszystko minęło więcej czasu niż chciałam, a jeszcze więcej zanim wreszcie dokończyłam recenzję). Oczekiwania miałam spore, a kolejne pozytywne opinie jeszcze bardziej je podsycały. W końcu zaczęłam czytać. I co? Przede wszystkim "Prawo Mojżesza" okazało się inne niż sądziłam. Spodziewałam się bardziej typowego NA, a dostałam coś całkiem innego. Bo chociaż uczucia naszej dwójki bohaterów grają tu kluczową rolę, to jednak w grę wchodzi także nietypowa natura problemów Mojżesza i wszystko, co z tym związane.
"Jeśli nie kochasz, nikt nie zostaje zraniony. Łatwo odejść. Łatwo pogodzić się ze stratą. Łatwo dać sobie spokój."
Mojżesz, zdając sobie sprawę ze swoich pęknięć i tego, co ze sobą niosą, nie chce sobie pozwolić na bliższą znajomość z Georgią. Wolałby pozostać samotnikiem, aby nie ranić ani nie być ranionym. Dziewczyna nie odpuszcza jednak tak łatwo i jemu samemu również zaczyna zależeć, choć nie przyznałby tego na głos. Mimo to wciąż pozostaje wiele innych kwestii - niezrozumienie, uprzedzenia mieszkańców, a także jego własne problemy, które sprawiają, że jest postrzegany tak, a nie inaczej. Przed nimi wciąż jeszcze wiele do przejścia. Z pozostałych bohaterów na wyróżnienie zdecydowanie zasługuje jego babcia, która akceptuje go takiego, jakim jest. Rodzice Georgii, choć martwią się o córkę, również nie są z tych, co ocenialiby pochopnie.
Pojawia się też wątek kryminalny, który jednak nie do końca mnie zadowolił. Dlaczego? Można go było dostrzec od samego początku, podobnie jak pewne powiązania, ale na rozwinięcie tej kwestii trzeba było czekać praktycznie do samego końca. Wtedy co prawda został należycie poprowadzony, jednak nieco wytrącało mnie z równowagi tak długie odwlekanie tej chwili (chociaż faktem pozostaje, że bohaterowie mieli wtedy też inne sprawy na głowie, co trochę ich - a zwłaszcza Mojżesza - usprawiedliwia). I jeszcze jedno ale - ostatecznie poczułam się z pewnego powodu nieco oszukana, jednak nie mogę się wyrazić w tej kwestii jaśniej, nie ujawniając jednocześnie za dużo.
"Prawo Mojżesza" częściowo padło ofiarą przerostu moich oczekiwań, może też trochę nie trafiło na odpowiednią chwilę? Tak czy inaczej jest to jednak interesująca książka, dość nietypowa jak na swój gatunek i pełna zarówno momentów, od których robi się ciepło na sercu, jak i tych smutnych, wypełnionych żalem i rozczarowaniami.
"Każdy zawsze mówi o równym traktowaniu. I ja to rozumiem. Naprawdę. Ale może zamiast być ślepym na kolory, powinniśmy celebrować kolor, we wszystkich jego odcieniach. Wkurza mnie to, że powinniśmy ignorować nasze różnice jakbyśmy ich nie widzieli, podczas gdy dostrzeganie ich nie musi być negatywne."
A mnie się bardzo podobał i w żaden sposób nie zawiódł. Przeciwnie, była bardzo pozytywnie zaskoczona, bo nie spodziewałam się tak wiele po tej książce :)
OdpowiedzUsuńNie wiem co ja mam do tej książki, ale mimo tylu pozytywnych recenzji, wciąż mnie ona nie interesuje. :p
OdpowiedzUsuńChociaż widzę, że Ciebie nie oczarowała ona jakoś bardzo . xd
Jools and her books
Mam ją na oku :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce wiele średnich opinii. Nie wiem dlaczego, ale jakoś nie jestem zainteresowana...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Caroline Livre
Wystarczyło pójść na studia by zacząć czytać więcej książek... Może zerknę, jak będę miała okazję. Lubię takie emocjonalne historie :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKusonoki Akane
PS: Przy okazji zbliżającej się pierwszej setki recenzji, prosiłam o propozycję odnośnie postu specjalnego. Ostatecznie się on niestety nie pojawił, ale nadrabiam zaległości i chciałabym zaprosić Cię na post, którego temat zaproponowałaś - ulubione openingi ;)