piątek, 9 marca 2018

Krótko o książkach 1/2018

Czyli o tym, jak nie zmobilizowałam się do napisania recenzji, ale jednak głupio mi pozostawić je wszystkie bez choćby paru słów. Jest to też próba reorganizacji bloga po tym, jak straciłam systematyczność w jego prowadzeniu. Zobaczymy jak się sprawdzi. A zaczynam od paru książek, które czytałam jeszcze w (aż wstyd przyznać)... 2016 roku. No cóż, chciałam zrobić użytek ze swoich notatek na ich temat.

Stieg Larsson "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet"  |  Seria: Millenium (1)  |  9/10
Oskarżony o zniesławienie dziennikarz na prośbę wpływowego magnata przemysłowego podejmuje próbę wyjaśnienia zniknięcia sprzed lat bez śladu szesnastoletniej Harriet Vanger, w czym pomaga mu genialna, choć aspołeczna hakerka. Choć początkowo nie trafiają na nic nowego, kilka szczegółów w końcu naprowadza ich na trop. Ten z kolei prowadzi do wydarzeń, które ktoś bardzo chciałby zachować w sekrecie…

Naprawdę długo zwlekałam z rozpoczęciem tej kultowej już trylogii Larssona. A to wykręcałam się brakiem czasu, innym razem po prostu z obawy, że jednak ciężko będzie mi przez nią przebrnąć. I co? Wszystko to było bezpodstawne - w powieść wciągnęłam się już od samego początku i z ogromną ciekawością śledziłam kolejne posunięcia bohaterów. W "Mężczyznach, którzy nienawidzą kobiet" naprawdę wiele może zainteresować czytelnika. Po pierwsze samo zniknięcie Harriet, którego nie udało się wyjaśnić przez blisko czterdzieści lat. Dalej mamy nieprzystępną, często skłóconą rodzinę Vangerów oraz Blomkvista ze swoim wyrokiem za zniesławienie - dlaczego się nie bronił, skoro tak naprawdę wciąż wierzy w swoje racje? I oczywiście Lisbeth, dziewczyna niezwykła pod tak wieloma względami, że nie ma mowy, żeby nie wzbudziła w czytelnikach zainteresowania. Koniecznie będę musiała przeczytać kolejne części.
"- Przyjaźń - według mojej definicji - zasadza się na dwóch rzeczach - powiedział nagle. - Szacunku i zaufaniu. Oba czynniki są niezbędne. I muszą działać w obie strony. Można do kogoś żywić głęboki szacunek, ale bez zaufania przyjaźń się rozpada."

Olga Rudnicka "Diabli nadali"  |  7/10
Tutaj wspomogę się opisem. Dagmar Różyk zostaje znaleziony martwy w swoim gabinecie w okolicznościach budzących u jednych śmiech, u drugich wstręt, a jeszcze u innych - godną pożałowania radość. [...] Motywów zabójstwa jest bez liku, tak samo jak podejrzanych. Monika, jego sekretarka, jako jedyna zna tajemnice szefa i jest zdecydowana za wszelką cenę sama odkryć prawdę. Pomaga jej młody policjant Mateusz Jankowski [...]. Z powodu prywatnych kontaktów z Moniką, która jest jedną z głównych podejrzanych, Mateusz zostaje odsunięty od sprawy. Nie wierząc w winę dziewczyny, postanawia działać na własną rękę, ryzykując przyszłą karierę. Poszlaki prowadzą do mieszkania Magdy W., znienawidzonej przez wszystkich zastępczyni Różyka, zwanej przez personel Zdzirą. Zdaniem Moniki to właśnie ona może być zabójczynią, ale najpierw muszą się dowiedzieć, gdzie jest pani wicedyrektor. Ostatnio widziano ją w wieczór poprzedzający śmierć Różyka, gdy odgrażając się i klnąc na czym świat stoi, wybiegła z jego biura.
"Ostatecznie każda z tu obecnych była osobą podejrzaną o zabójstwo, dopóki nie udowodni, że jest inaczej. Wprawdzie prawo działało odwrotnie, ale myśleć mógł, co mu się żywnie podobało."
Rudnicka nie zawodzi (przynajmniej z tego, co mi wiadomo, a nie wszystkie jej książki czytałam). "Diabli nadali" jest pełne szalonego humoru i równie szalonych wydarzeń, a praktycznie wszystkie postaci są bardzo... wyraziste. Tak, to odpowiednie słowo. Piekielnie przystojny szef, który kobiet mógłby mieć na pęczki. Monika, której - mimo ostrożności - czasem wymsknie się taki czy inny komentarz (taka już jej natura). Jej braciszkowie i tatko, dla których jest prawdziwym oczkiem w głowie. Młody policjant z aspiracjami, któremu podoba się Monika. I jeszcze parę innych postaci. W powieści śledzimy zarówno wydarzenia obecne, jak i mamy wgląd w te już minione i w obu przypadkach jest interesująco. Przebieg śledztwa, podejrzenia i oskarżenia, a w przeszłości chociażby przekomarzania Diabła (jak zwykło się mawiać na szefa) i Moniki - naprawdę dobrze mi się o tym czytało. Przyznam nawet, że mam ochotę sięgnąć po książkę jeszcze raz, może wtedy doczekałaby się pełnej recenzji. ;)
"Tatko zresztą mawiał, żeby sama nigdy nie zaczynała, ale jak ktoś z nią zacznie, to ona ma skończyć. Tak, żeby ten ktoś już więcej z nią nie zaczął. Synów uczył dokładnie tego samego. Ale oni nie używali języka, tylko pięści."

Andy Weir "Marsjanin"  |  7/10
W wyniku niesprzyjających warunków pogodowych zostaje wydana decyzja o przedwczesnym zakończeniu misji. Niestety, w trakcie opuszczania Marsa jeden z członków załogi zostaje ranny i odseparowany od reszty. Cały szereg towarzyszących temu okoliczności skutkuje ostatecznie tym, że załoga odlatuje przekonana o jego śmierci. Mark Watney wciąż jednak żyje i od tego momentu zaczyna się jego walka o przetrwanie. Sam na Marsie, bez żadnego wsparcia. W takiej sytuacji nie byłoby trudno spanikować, albo wręcz poddać się już na starcie, jednak Watney nie zamierza się nad sobą użalać. Zamiast tego z całych sił podejmuje kolejne kroki, by wyjść cało z tej sytuacji.

"Marsjanin", choć podejmuje temat poważny, pełen trudnych wyborów i dylematów moralnych, wcale nie jest powieścią szczególnie przytłaczającą, a to wszystko dzięki optymizmowi i poczuciu humoru głównego bohatera. Jego relacji, zwłaszcza tych doprawionych solidną dawką ironii, słuchałam z prawdziwą przyjemnością (z chęcią przytoczyłabym przynajmniej kilka cytatów). Stanowi to w dodatku zaskakujący kontrast z zachowaniem ludzi na Ziemi, którzy denerwują się, stresują i panikują. Z powieścią zapoznałam się w formie audiobooka czytanego przez Jacka Rozenka i uważam, że było warto.
"Rozplątałem łóżko Martineza, zabrałem na zewnątrz sznurek i przymocowałem taśmą do kadłuba, wzdłuż linii zaplanowanego cięcia. Tak, oczywiście, taśma klejąca  w niemalże próżni. Taśma klejąca działa wszędzie. Taśma klejąca jest magiczna i powinna być czczona."

Dominik Dan "Czerwony kapitan"  |  Seria: Komisarz Krauz (1)  |  6/10
I tym razem pozwolę sobie posłużyć się gotowym opisem: 
Akcja Czerwonego kapitana dzieje się w 1992 r., tuż po transformacji ustrojowej. Komisarz Krauz („bardzo młody, bezczelny, szybki i niedoświadczony, ale perspektywiczny”) prowadzi śledztwo w sprawie morderstwa popełnionego kilka lat wcześniej przez służby bezpieczeństwa. Trop prowadzi przez służby kościelne i tajne organizacje StB i sięga… głębokiego średniowiecza. Komisarzowi Krauzowi przyda się znajomość łaciny, nie tylko tej ulicznej…

Z tą powieścią zapoznałam się w formie audiobooka (czyta Maciej Stuhr) dzięki akcji CzytajPL. Słuchało się całkiem nieźle, a historia była ciekawa, jednak w pewnej chwili poszła za bardzo w teorie spiskowe. Co prawda tego typu wątki też potrafią być interesujące, jednak od tej książki oczekiwałam czegoś bardziej typowego. Bohaterowie dają się jednak polubić, więc nie wykluczam, że mogłabym kiedyś przeczytać kolejną część. Na podstawie książki powstał słowacko-czesko-polski film z Stuhrem w roli głównej. Właściwie jestem ciekawa, co z tego wyszło, więc może kiedyś zerknę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad, dobrze wiedzieć, że są osoby które tu zaglądają ;)

i bez spamu, proszę :)