sobota, 14 kwietnia 2018

Podsumowanie sezonu anime na zimę 2018

Tym razem nie ma tego za wiele, za to prawie wszystko oglądałam na bieżąco. I coś mi się wydaje, że tak już teraz zostanie - tylko kilka wybranych serii, za to większość obejrzanych do końca.


Devilman Crybaby
Liczba odcinków: 10
Ocena: 6

Czy mogłam sobie odpuścić serię, o której od samego początku było tak głośno? Właściwie mogłam, ale jednak postanowiłam zaryzykować. Było dziwnie, czasami nawet bardzo, ale jednak ciekawie. Ma w sobie coś, przez co chce się dalej oglądać, nie wspominając o tym, że odcinki zwykle kończą się w takich momentach, że od razu chciałoby się włączyć kolejny. I tak też robiłam, aż do połowy, kiedy zrobiłam sobie dłuższą przerwę. A kiedy wróciłam do oglądania, jakoś nie mogłam się wciągnąć, patrzyłam na to, co się dzieje i wcale mnie to nie ruszało, sama nie wiem dlaczego. Z tego powodu jakoś trudno mi ocenić tę serię i została z nieco niedookreśloną szóstką.
Kreska jest nietypowa, ale przez to ciekawa i jakoś pasowało to do ogólnego klimatu serii. Muzykę dużo osób chwali i ja też nie będę tu wyjątkiem. Opening, choć prosty, aż szkoda by było przewijać, "Devilman no Uta" też długo siedziało mi w głowie. Ending... właściwie nie za bardzo pamiętam.



Hakata Tonkotsu Ramens
Liczba odcinków: 12
Ocena: 6+

Hakata - miasto, w którym przestępczość kwitnie w najlepsze, ale i kwitnące są tutaj kontakty między zabójcami. Praktycznie każdy zna tutaj każdego, a już na pewno bohaterowie, których w tym przypadku możemy nazwać pozytywnymi. Jest zakręcony na punkcie baseballu detektyw, jest zabójca zabójców, są zagadki. I cała zgraja barwnych postaci, których interakcje bardzo ciekawie się obserwowało.
Zarówno opening jak i ending przypadły mi do gustu. Tytuły poszczególnych odcinków nawiązują do baseballu, w który z resztą nasi bohaterowie co jakiś czas grają. Naprawdę przyjemnie spędziłam przy tej serii czas i nawet oceniłabym ją wyżej (stąd plus przy ocenie), gdyby nie to, że coś mi nie podpasowało w zakończeniu. Poszło za szybko, za łatwo i jakoś mi to zgrzyta. Ale ogólnie warto było.



Koi wa Ameagari no You ni
Liczba odcinków: 12
Ocena: 7

Licealistka, która po kontuzji musi zrezygnować z biegania zakochuje się w dużo starszym od siebie kierowniku restauracji i zaczyna tam pracować. Z początku nie byłam szczególnie przekonana do tej serii, jednak dałam jej szansę i było warto. Choć najpierw skupia się głównie na zauroczeniu Tachibany, to z czasem pojawiają się kolejne wątki, a wraz z nimi widzimy rozwój postaci. Jest kwestia porzucenia marzeń, utraty możliwości biegania, a także przyjaźni, która z tego powodu zaczyna się sypać. Czy Tachibana postanowi o nią zawalczyć? Późniejsze odcinki były dla mnie o tyle ciekawsze, że dzięki zainteresowaniom Kondo znalazło się też trochę na temat japońskiej literatury.
Anime może się poszczycić prześliczną kreską, zwłaszcza jeśli chodzi o tła. Zdecydowanie jest na co popatrzeć. Opening w miarę szybko wpadł mi w ucho, ending od Aimer polubiłam od razu. Seria pozytywnie mnie zaskoczyła.



Kokkoku
Liczba odcinków: 12
Ocena: 7

Ludzie mogący poruszać się w świecie, gdzie wszystko inne stoi w miejscu? Kult próbujący przywłaszczyć sobie tą umiejętność? Uznałam, że nie zaszkodzi sprawdzić, co z tego wyszło. A wyszło całkiem ciekawie, choć pewne postaci (czyt. tatusiek-nierób, który uważał się za nie wiadomo kogo i był przekonany, że wszystko wie najlepiej) potrafiły zirytować. Niezwykłe okoliczności (zatrzymanie czasu ma zarówno swoje plusy jak i minusy), niezwykłe moce - przypadło mi to do gustu.
Nie ma co ukrywać, że do tej serii zachęcił mnie również opening w wykonaniu Miyavi'ego, który bardzo mi się spodobał. Ending już mniej, za to ciekawy był użyty w nim efekt z całkowicie statycznym kadrem, na którym nagle ktoś zaczyna się poruszać - niewątpliwie nawiązanie do zatrzymanego świata w anime.



ReLIFE: Kanketsu-hen
Liczba odcinków: 4
Ocena: 6

Co prawda to anime ma tylko 4 odcinki, ale chyba mogę je tu uwzględnić, prawda? Kontynuacja poprzedniego sezonu ReLife. Dostajemy szkolny festiwal (jakże by inaczej), zakończenie szkoły oraz nieco o tym, co dalej. Akcja jest podobno bardzo okrojona względem mangi i faktycznie widać, że wszystko jest przyspieszone. Szkoda, że właśnie tak się stało, ta seria zasługuje na to, by porządnie ją domknąć, a teraz jedyną szansą na to będzie chyba sięgnięcie po mangę. Wspomnę też, że tłum to zwykle tylko kolorowe sylwetki, co było dość denerwujące.



Saiki Kusuo no Ψ-nan 2
Liczba odcinków: 24
Ocena: 8

*trwające
Na sam początek dostajemy mały gintamowy crossover, co było naprawdę miłą niespodzianką. O ile przy pierwszej serii nie byłam jakoś super zainteresowana, tak teraz bardzo przywiązałam się do tych postaci i niecierpliwie wyczekuję kolejnych odcinków (tak więc jeśli jeszcze jej nie znacie, czas to nadrobić, warto). Pojawiają się zarówno już dobrze znane postaci, jak i parę nowych. Anime wciąż składa się z króciutkich odcinków, jednak teraz nie są już liczone pojedynczo. Opening i ending na swój specyficzny sposób nawet mi się spodobały.





Violet Evergarden
Liczba odcinków: 13
Ocena: 8

Pierwsza rzecz, prześliczna kreska. To chyba główny powód, dla którego w ogóle zabrałam się to anime - kilka zobaczonych gdzieś kadrów, które od razu przyciągnęły moją uwagę. Zaczęłam dość późno, za to od razu nadrobiłam wszystkie dostępne na tamtą chwilę odcinki. Violet wytrenowana na wojskową broń bez uczuć od teraz ma zacząć normalne życie. Musi nauczyć się tego, co dla nas wydaje się oczywiste oraz zrozumieć jak działają uczucia i jakie znaczenie niosły ze sobą ostatnie słowa, które usłyszała od swojego dowódcy. To seria pełna wydarzeń grających na uczuciach widzów i to grających naprawdę umiejętnie, zapewniając wiele wzruszeń, momentów wesołych, jak i smutnych.

Do dokończenia kiedyś… może:



B: The Beginning
Liczba odcinków: 6/12

Genialny i dość specyficzny detektyw, tajemnice, niezwykle moce - jak dla mnie brzmi kusząco, tak więc zaczęłam oglądać, ale czegoś mi tu zabrakło. Niby było okej i nawet chciałam się dowiedzieć co dalej, jakie jest rozwiązanie tej sprawy, jednak dotychczasowe wydarzenia jakoś nie wywołały we mnie wystarczającego zainteresowania. Za to opening był dość ciekawy, a ending po paru odsłuchaniach nie chciał się ode mnie odczepić.


Porzucone:



Ito Junji: Collection
Liczba odcinków: 3/12

W końcu jakoś nigdy nie zabrałam się za jego mangi, więc pomyślałam, że nadrobię to oglądając anime. Souichi był jednak zwyczajnie żałosny, a to o modelce nudne i przewidywalne. Długie sny były już lepsze, trzeci odcinek też, ale jednak nie na tyle, żebym faktycznie się wciągnęła. Uznałam więc, że nie ma co się męczyć i oglądać na siłę. Może horrory autora po prostu nie są mi pisane (nie wspominając już o tym, że ostatnio ogólnie jakoś nie po drodze mi z horrorami). Za to opening i ending były całkiem w porządku.


Muzyka:
Koi wa Ameagari no You ni ED - Aimer "Ref:rain"
Kokkoku OP - Miyavi vs. KenKen "Flashback"
B: the Beginning ED - Marty Friedman "The Perfect World"

8 komentarzy:

  1. Jakoś nie byłam przekonana do Hakaty i Kokkoku, ale może powinnam dać im szansę... (pomyślę!).
    Nie wiedziałam, że te 4 odcinki Re:Life są kontynuacją - muszę nadrobić, choć sama seria jakoś mnie nie porwała.
    Violet najpiękniejszym i najlepszym anime sezonu!!! <3
    Do B: The Beginning nadal się przymierzam - odsłuchałam ed, bardzo ciekawy :>
    Ito Junji to była masakra - najwyraźniej mi też nie są pisane ><
    Cieszmy się z powrotu Saikiego! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Hakaty przekonałam się praktycznie od razu, przy Kokkoku zajęło mi to trochę dłużej (do tego cały czas mylił mi się tytuł xD), ale obie serie okazały się ciekawe.
      Te 4 odcinki to zdecydowanie za mało na porządne zakończenie, no ale pozostaje się cieszyć się z tego, co mamy.

      Usuń
  2. Ooo, nie wiedziałam o kontynuacji RELIFE, będę musiała obejrzeć!

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tego wszystkiego co podałaś oglądałam jak na razie tylko Devilmana i muszę przyznać, że z jednej strony było to anime ciekawe, ale z drugiej odniosłam wrażenie, że im dalej w las tym to wszystko zaczynało być zbyt udziwnione... styl animacji mi się podobał i naprawdę pod względem wizualnym uważam, że anime jest bardzo dobre, jednak fabularnie gdzieś coś nie wyszło. Szczególnie chyba bohaterowie... :/

    OdpowiedzUsuń
  4. W jeden dzień pochłonęłam Koi wa Ameagari no You ni! Było bardzo przyjemne, chociaż na pewno nie było dla mnie wyżynami anime. Podobało mi się, że ta seria nie była "płaska" - zarówno Tachibana, jak i menadżer mieli swoje problemu i inne "światy" - super, że można było obserwować to z obu perspektyw. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie spodziewałam się za wiele po tej serii, a tu takie miłe zaskoczenie! Oby częściej się tak zdarzało. ^^

      Usuń
  5. Violet Evergarden bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Z zapowiedzi spodziewałam się czegoś kompletnie innego. I masz rację- kreska jest śliczna.
    Koi wa Ameagari wyróżnia się dojrzalszym klimatem niż większość romansów. Oby więcej takich serii

    Bardzo lubię Twój styl pisania. Czytam tego bloga już chyba od roku (aż mi głupio, że dopiero teraz piszę komentarz) :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja przy zapowiedziach chyba nawet nieszczególnie zwróciłam na to anime uwagę. Dobrze, że później znalazł się powód, żeby na nie zerknąć.
      Jestem jak najbardziej za. :D
      Dziękuję! Bardzo mi miło, że Ci się podoba. :3

      Usuń

będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad, dobrze wiedzieć, że są osoby które tu zaglądają ;)

i bez spamu, proszę :)