Już dawno (jeszcze przy okazji tego stosiku) wspominałam, że skoro już mam mangi po japońsku, to chciałabym zrobić porównanie wydań, jednak, jak to często bywa, pomysł na dłuższy czas odszedł w zapomnienie, aż w końcu się do tego zmobilizowałam. Tak więc oto przedstawiam Wam pierwsze porównanie - "Utsubora", wydanie po japońsku i angielsku. I od razu uprzedzam, będzie sporo zdjęć, tekstu z kolei niewiele. :3
Ciekawych historii zawartej w tej mandze zapraszam do przeczytania recenzji. :)
Oryginalnie dwutomowa manga w wydaniu amerykańskim została połączona w całość, nieco większy jest też jej format, a postaci z obwolut powędrowały odpowiednio na przód i tył okładki. Amerykańskie wydawnictwo Vertical zdecydowało się zmienić kolor tła na biały, co - przynajmniej moim zdaniem - daje ciekawy efekt.
W japońskim wydaniu mamy śliskie obwoluty i kontrastujące ze sobą tła.
Amerykańskie wydanie mangi w jednym tomie skutkuje tym, że całkowicie przepadły nam ukazane od tyłu postaci z tylnych obwolut japońskich tomików. Przy okazji chciałabym zaznaczyć, że te dwie ilustracje dobrze pokazują skłonność autorki do geometrycznych kształtów i płynność jej kreski.
I kolejna rzecz, która po angielsku nam przepadła. Pod japońskimi obwolutami znajdziemy jedną z pierwszych stron mangi (z tą różnicą, że ukazaną w odwróconych kolorach) oraz spoglądającą na nas z całkowicie czarnej (nie licząc napisu) okładki długowłosą postać.
Grzbiety japońskiego wydania są dość zwyczajne, natomiast w amerykańskim poza napisami widnieje jeszcze ręka (z charakterystycznymi dla Nakamury nieforemnymi palcami), która oryginalnie znajdowała się na skrzydełku pierwszego tomu. Na skrzydełkach drugiego są z kolei nogi.
Papier w obu wydaniach jest dość podobny - taki typowy, nie tak biały jak zazwyczaj w naszych polskich wydaniach. W jakości czerni też nie widzę znaczącej różnicy. Z japońskimi onomatopejami jest różnie, czasem wyczyszczone, częściej pozostawione jak były, z dodanym obok angielskim odpowiednikiem.
Z mojej strony to już chyba tyle. Które wydanie bardziej Wam się podoba?
Jakieś uwagi odnośnie mojego porównania?
Japońskie chyba bardziej mi się podobają, ale w komplecie - te kolory świetnie ze sobą kontrastują. W bieli okładka też wygląda spoko, w sumie trudno mi się zdecydować. :O
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie 'porównaniowe' posty, więc jak masz więcej materiałów to się nie krepuj! <3 :>
Papier zdecydowanie lepiej wygląda na zdjęciach w japońskim wydaniu :)
OdpowiedzUsuńHmmm... Ciężko się zdecydować. Na półce sklepowej bardziej zwróciłabym uwagę na wydanie angielskie przez wyróżniający się brzeg jednak patrząc na całość ładniejsze jest japońskie.
OdpowiedzUsuńMuszę to w końcu przeczytać :)
Pozdrawiam i zapraszam - bazgrolyokulturze.blogspot.com
Ja tam wolę angielskie, bo znam angielski ;)
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, że coś się w nim jednak traci. Nie jest to dużo z mojej perspektywy, ale warto mieć tę świadomość, więc dzięki za to!
Przyznaję, dobry argument. ;)
UsuńSama japońskich tomików prawie nie ruszyłam, ale może kiedyś przyjdzie mi ochota, żeby się z nimi zmierzyć.
Mimo ślicznego grzbietu w angielskim wydaniu i mojej słabości do zbiorczych wydań, do gustu bardziej przypadła mi wersja japońska. Szczególnie tyły obwolut świetnie wyglądają. c:
OdpowiedzUsuńPowinnam wreszcie przeczytać Utsuborę, zwłaszcza że uwielbiam już wiele prac Nakamury!
Bardzo podoba mi się grzbiet w angielskim wydaniu, jest taki intrygujący, ale kolorystycznie lepiej wypadają japońskie okładki. Ciężki wybór, ale widzę, że sobie z nim poradziłaś i masz oba wydania :D Ten tytuł chodzi za mną od dłuższego czasu, ale nadal czekam aż któreś nasze wydawnictwo się na niego skusi.
OdpowiedzUsuńGdyby tak się stało, to też chętnie bym kupiła. A skoro Waneko zapowiedziało kolejne mangi Nakamury, to może i na "Utsuborę" jeszcze przyjdzie czas. :D
Usuń