Wydawnictwo: WAB
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 208
Nasza bohaterka cierpi na głuchotę czuciowo-nerwową, która może się objawiać na różny sposób - nie tylko brakiem dźwięków, ale i obecnością tych nieistniejących lub zaburzeniami w ich postrzeganiu. Dzień przed jej wystąpieniem opuścił ją mąż, wkrótce potem zdecydował o rozwodzie. Y spotkała na wywiadzie z innymi chorymi do pewnego czasopisma. Był stenografem i nikt poza nią zdawał się nie dostrzegać jego obecności. Tym, co ją zafascynowało były jego dłonie, sprawnie poruszające się po kartce. Właśnie z powodu tego artykułu mieli okazję spotkać się ponownie i wdali się w miłą, niezobowiązującą rozmowę, a jej fascynacja Y (czy raczej jego dłońmi) rosła. Po wyjściu ze szpitala powróciła do codziennego życia, jednak nie zerwali kontaktu.
Właściwie nie traktowała swojej przypadłości jak choroby. Wciąż chodziła na badania, zażywała leki, jednak te dźwięki, do których tylko ona miała dostęp przyjmowała niemal z wdzięcznością, wierząc, że tak ma być, że poświęcając im uwagę będzie mogła lepiej zrozumieć samą siebie. Tak oto uszy przywoływały jej dawno zapomnienie wspomnienia, które następnie Y spisywał. Oboje świetne się dogadywali, wymieniając się swoimi nietypowymi poglądami - o przelewaniu słów na papier, o postrzeganiu dźwięków... Ich rozmowy były swobodne i naturalne, i w taki też sposób rozwijała się ich relacja. Tylko czy łączące ich uczucie można określić mianem miłości?
Właściwie nie traktowała swojej przypadłości jak choroby. Wciąż chodziła na badania, zażywała leki, jednak te dźwięki, do których tylko ona miała dostęp przyjmowała niemal z wdzięcznością, wierząc, że tak ma być, że poświęcając im uwagę będzie mogła lepiej zrozumieć samą siebie. Tak oto uszy przywoływały jej dawno zapomnienie wspomnienia, które następnie Y spisywał. Oboje świetne się dogadywali, wymieniając się swoimi nietypowymi poglądami - o przelewaniu słów na papier, o postrzeganiu dźwięków... Ich rozmowy były swobodne i naturalne, i w taki też sposób rozwijała się ich relacja. Tylko czy łączące ich uczucie można określić mianem miłości?
Dawno nie czytałam takiej ciepłej, niezobowiązującej lektury. Lekki i przystępny styl autorki sprawił, że skończyłam ją w mgnieniu oka. Ta historia ma też pewien swój specyficzny, jakby nieco eteryczny charakter. W dużej mierze składa się z plastycznych opisów, z odczuć i przemyśleń naszej bohaterki. Jeśli nie macie więc cierpliwości, aby słuchać ciągłych wywodów na temat idealnych dłoni Y (to trochę jak jakiś podchodzący pod obsesję fetysz), może lepiej sobie odpuścić. Mimo to lektura "Miłości na marginesie" była dla mnie miłą odskocznią od codzienności i z czystym sercem mogę ją polecić zainteresowanym. Mam jednak pewne niejasne, ale i nieodparte wrażenie, że gdzieś pomiędzy kolejnymi stronami zagubiłam jej sens... Sama historia też pewnie nie pozostanie w mojej pamięci na długo. Ale było miło. ;)
"Podczas choroby odkryłam, że jeśli ludzie mówią cichym głosem, stają się wobec siebie bardziej łagodni."
7/10
Jak ogólnie nie jestem fanką romansów, tak takie specyficzne lektury z tego gatunku trochę mnie do siebie przyciągają. Jak będę miała czas to na pewno przeczytam!
OdpowiedzUsuńNie przepadam za romansami, ale ten brzmi trochę inaczej niż typowe Love Story. Jeśli uzbieram troszkę kasy, to kupię. <3
OdpowiedzUsuńJednak nie dla mnie ta historia.
OdpowiedzUsuńBrzmi nawet zachęcająco, ale nie przepadam za romansami :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie czuję tego czegoś :)
OdpowiedzUsuńChociaż Twoja recenzja zachwyca, jak zawsze :)
Desperacko szukam jakiejś fantastyki :C
OdpowiedzUsuń