poniedziałek, 8 września 2014

C. Carmack "Coś do stracenia"


Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 304

Bliss jest na ostatnim roku aktorstwa i ma pewien... "problem". Wciąż nie straciła dziewictwa i jakoś jej to nie w smak. Z pomocą przychodzi Kelsey, która wyciąga swoją przyjaciółkę do klubu, by tam rozpocząć poszukiwania odpowiedniego partnera na jedną, niezobowiązującą noc. Pomiędzy wymyślaniem kolejnych powodów na odrzucenie potencjalnych kandydatów, Bliss zauważyła czytającego Szekspira mężczyznę. I przepadła. A jednak, gdy była już o krok od osiągnięcia swojego celu, zawahała się i używając jednej z najgłupszych możliwych wymówek uciekła, pozostawiając nagiego już mężczyznę samego w sypialni. Cóż, mogło być gorzej, prawda? I jest, bo niedoszły partner na jedną noc okazuje się być jej nowym wykładowcą... Czy poukładana, lubiąca mieć nad wszystkim kontrolę Bliss da się porwać namiętności, czy raczej zrobi wszystko, by nie wpaść w kłopoty?

Banalne? Nieco wyświechtane? Może i tak, ale nie zaszkodzi od czasu do czasu skorzystać ze sprawdzonych schematów. To nie pierwszy raz i nie ostatni. Bardziej istotną kwestią jest to, jak dalej poprowadzi się akcję. A Cora Carmack zdecydowanie stanęła na wysokości zadania. Nie uświadczymy tu wielkich dramatów czy życiowych tragedii. Oczywiście, mamy tu relację studentka-wykładowca i trochę przemyśleń typu co wypada, a co nie, jednak cała historia podana jest z przymrużeniem oka i sporą dawką (często sarkastycznego) humoru. Ponadto pełno w niej namiętności i pożądania, a stwierdzenie, że między naszymi głównymi bohaterami iskrzy zasługuje co najwyżej na miano eufemizmu. Wzajemne przyciąganie między Bliss a Garrickiem wydaje się niemal namacalne, emanuje z każdej strony, na której znajdują się razem. Nawet jeśli ostatecznie romantyczny nastrój zostaje koncertowo zaprzepaszczony za sprawą mniej lub bardziej prozaicznego incydentu (a trzeba przyznać, że ta dwójka ma do tego spory talent).

"Na scenie mogłam udawać, że to nie ja, tylko Fedra, mogłam pozwolić sobie na szczerość,
bo nikt nie wiedział, że jestem szczera."

Czasami aż trudno uwierzyć, że autorka rzeczywiście uważa Bliss za racjonalną, twardo stąpającą po ziemi dziewczynę, a to wszystko przez to, jak bardzo rozprasza ją nie tylko obecność Garricka, ale i samo myślenie o nim. Oczywiście wszystko to należy zrzucić na karb tej jej wielkiej miłości i nie zamierzam się za bardzo czepiać. Po prostu chwilami było tego za dużo. A Garrick? Przystojny, troskliwy, z brytyjskim akcentem i do tego całkowicie zapatrzony w Bliss... Żyć nie umierać. Poza tym mamy tu całkiem sympatycznych bohaterów drugoplanowych - przebojowa Kelsey, ujmujący swoim oddaniem Cade i cała reszta ich paczki, choć o nich nie będzie tu zbyt wiele. Ich rozmowy nie są w żadnym wypadku wymuszone i brzmią bardzo naturalnie, co bardzo się autorce chwali.

To książka, którą trudno brać całkiem na serio - i z pewnością nie należy tego robić. Problem Bliss jest co najmniej naciągany, a niektóre jej spostrzeżenia nad wyraz absurdalne, jednak ostatecznie jest to przecież komedia romantyczna, do tego całkiem nieźle napisana. Nie jest przesadnie banalna, choć od samego początku wiadomo, że finał może być tylko jeden. Świetny humor, przyjemny w odbiorze język i wyczuwalna między bohaterami chemia sprawiły, że kolejne strony przewracałam w ekspresowym tempie i z pewnością sięgnę po kolejne książki autorki. Już nie mogę się doczekać "Czegoś do ukrycia", w którym będę mogła lepiej poznać Cade'a. A "Coś do stracenia" oczywiście polecam.

"Każde przedstawienie odbywa się tylko raz w życiu. Za każdym razem jest inaczej."
7/10

14 komentarzy:

  1. Ciekawa książka. Z chęcią po nią sięgnę. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm, chyba jednak nie... ;/ Choć związek wykładowca-studentka skojarzył mi się z książką, która do romansidła miała daleko, mianowicie: Raport Pelikana, który uwielbiam, ale tam to nie mogła się dobrze skończyć...
    Pozdrawiam,
    Szufladopółka

    OdpowiedzUsuń
  3. Może uda mi się w końcu dorwać tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Racja, książka pisana według schematu, ale nie wydaje mi się, że to schemat nie najgorzej wykorzystany. Przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakiś czas temu też czytałam tę książkę i bardzo mi się podobała. Teraz czekam na listonosza, który ma mi dowieść drugi tom tej serii :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Naciągana fabuła mnie rzetelnie odstrasza.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy ja wiem, czy ten problem jest naciągany. Autorka jest Amerykanką, a tam mają inna mentalność i dziewictwo nie jest w cenie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Już po okładce widzę, że to książka średnio w moim guście, choć wiadomo nie należy generalizować. Twoja recenzja upewniła mnie jednak w tym przypuszczeniu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm.. przeraziło mnie twoje stwierdzenie o naciąganych problemach. Teraz już nie wiem czy warto.

    OdpowiedzUsuń
  10. Problem bohaterki uważam za tak...głupi, po prostu, że zupełnie nie mam ochoty czytać tej książki;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award - więcej informacji u mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie do konca w moim stylu (na szczęście, bo nie mam ostatnio nic a nic pieniazkow na ksiazki, a lubie miec swoje) ale twoj opis jest calkiem interesujacy :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Muszę przyznać, że z tego całego wysypu New Adult u nas na rynku, ta powieść nie podeszła mi w ogóle. Nie wiem, może nie mój sposób myślenia, nie moje problemy... Nie chwyciło mnie to wcale. Już bardziej "Morze spokoju" przemawia do czytelnika. Na "Coś do stracenia" straciłam tylko chwilę czasu. :P

    OdpowiedzUsuń

będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad, dobrze wiedzieć, że są osoby które tu zaglądają ;)

i bez spamu, proszę :)