Wydawnictwo Literackie | Ilość stron: 370
Kto by pomyślał, że zwykłe wyjście z psem na spacer może zapoczątkować szereg zmian w życiu Anny Drozd, samotniczki przybyłej do Solca w poszukiwaniu spokoju po zawodzie miłosnym? Nie myślcie jednak, że będzie tak banalnie, ukochany pies Dante nie przyprowadza Annie tak po prostu nowego absztyfikanta, a przynosi jej... ludzki palec. Wstrząśnięta bohaterka natychmiast zgłasza sprawę policji, a ci znajdują w pobliskim lesie zwłoki. Rzecz w tym, że denat wszystkie palce ma na swoim miejscu i najwyraźniej zmarł śmiercią naturalną. Czy w takim razie ktoś potraktuje poważnie jej zeznania? No i jeszcze coś, znalezione ciało należy do pana Tomasza, dotąd najbliższego jej człowieka w okolicy. Starszy pan z chęcią doradzał jej w sprawie ogrodu, a ponieważ oboje nie należeli do gadatliwych, całkiem nieźle czuli się w swoim towarzystwie. To już jednak przeszłość, a obecna sytuacja sprawiła, że ta bibliotekarka-samotniczka na nowo wzbudziła zainteresowanie mieszkańców. Tym sposobem Anna miała okazję poznać nowych ludzi, przede wszystkim komisarza Wiktora Grykę, którego najmocniejszą stroną był nie tyle wygląd, co głęboki głos (no i Dante od razu go polubił) oraz Mateusza, młodego nauczyciela chemii i detektywa amatora w jednym.
Odtąd komisarz staje się częstym gościem w jej domu, oczywiście na potrzeby śledztwa, które jednak nie wydaje się zmierzać dokądkolwiek. Tymczasem Annę niepokoi kilka rzeczy, w tym pewna rozbieżność między zasłyszanymi opiniami na temat pana Tomasza a jej własnymi spostrzeżeniami oraz kręcący się w pobliżu lasu człowiek. Dla uporządkowania własnych myśli bohaterka zaczyna pisać o ostatnich wydarzeniach. To i informacje, jakie przekazał jej Mateusz, ostatecznie skłania ją do zagłębienia się w tę sprawę, zasięgnięcia opinii innych, co jednak będzie miało poważne konsekwencje i zagrozi nie tylko jej bezpieczeństwu. Co takiego skrywa w sobie ta z pozoru spokojna mieścina? W tym wszystkim znajdzie się oczywiście również wątek miłosny, który przysporzy sporo kłopotów i nieporozumień. Nie mogłoby być przecież inaczej, skoro Wiktor, który mimowolnie podoba jej się coraz bardziej, jest człowiekiem po przejściach, Anna ma tendencję do samodzielnego dochodzenia do różnych, niekoniecznie trafnych wniosków, a związek z Mateuszem wydaje się o tyle prostszą opcją...
Od samego początku nastawiałam się na powieść lekką i z humorem, taką też dostałam, jednak mam wrażenie, że to kobiece oblicze kryminału (jak głosi okładka) nie do końca mi odpowiada. Niemal od samego początku romans wisi w powietrzu, wiedziałam na co się piszę, a jednak po pewnym czasie rozterki Anny na temat Wiktora i tego, jak na nią działa, robią się denerwujące, zwłaszcza gdy istotniejsze sprawy schodzą dla niej na dalszy plan. Do tego bohaterka coraz częściej sięga po kieliszek, co w połączeniu z jej niezdecydowaniem w kwestii uczuć - dylematem między pociągającym ją, a jednak w jej mniemaniu nieosiągalnym policjantem oraz przystojnym i czarującym, choć nieraz natrętnym Mateuszem - sprawiało, że stopniowo coraz bardziej traciłam do niej szacunek. Mniej więcej od połowy przewracałam kolejne strony z rosnącą irytacją, męczyły mnie te całe podchody i niedomówienia między Anną a Wiktorem. Na szczęście nie trwało to długo i wkrótce mogłam znów ze względnym spokojem śledzić kolejne wydarzenia, nawet jeśli zdarzało się, że były na zmianę przedramatyzowane lub przesłodzone.
Tak czy inaczej, autorka poradziła sobie całkiem nieźle. Stworzyła historię, którą czyta się lekko i można się w nią wciągnąć, a do tego przedstawiła ciekawy obraz małomiasteczkowej społeczności. Anna, choć na ogół była postacią, którą da się lubić, potrafiła również niemile zaskoczyć swoim zachowaniem, niepotrzebną upartością, czy porywczością graniczącą niemal z bezmyślnością. Wiktor też nie był ideałem, ale to akurat wyszło mu na dobre i choć potrafił być uparty, miał tendencję do wycofywania się, co Anna nieraz błędnie uznawała za brak zaangażowania. No i, tak jak ona, kochał psy, a to na pewno dobry znak. Z kolei Mateusz był postacią idealną do roli, jaką wyznaczyła mu autorka (a przynajmniej takie mam wrażenie). Z pozostałych bohaterów nieco więcej usłyszymy o Magdzie, dobrej znajomej Anny, można by powiedzieć miejscowej "znachorce".
Nie mogłabym nie wspomnieć o okładce, która naprawdę mi się spodobała, zwłaszcza jeśli chodzi o kolorystykę. Pochwalę też fragment, który udowadnia, że życie nie musi być idealne, by być szczęśliwym, a na koniec dodam, że znalazłam pewną nieścisłość. Bohaterka miała się z kimś spotkać "jutro", po czym jak gdyby nigdy nic spędziła ten dzień gdzie indziej, a do sprawy wróciła dzień później, jakby od początku była umówiona właśnie na wtedy (dla pewności sprawdziłam dwa razy). Powieść Agnieszki Olejnik mnie nie zachwyciła (może po prostu mam niską tolerancję romansów?), jednak dość miło spędziłam z nią czas. Powinna dobrze się sprawdzić jako letnie czytadło.
Odtąd komisarz staje się częstym gościem w jej domu, oczywiście na potrzeby śledztwa, które jednak nie wydaje się zmierzać dokądkolwiek. Tymczasem Annę niepokoi kilka rzeczy, w tym pewna rozbieżność między zasłyszanymi opiniami na temat pana Tomasza a jej własnymi spostrzeżeniami oraz kręcący się w pobliżu lasu człowiek. Dla uporządkowania własnych myśli bohaterka zaczyna pisać o ostatnich wydarzeniach. To i informacje, jakie przekazał jej Mateusz, ostatecznie skłania ją do zagłębienia się w tę sprawę, zasięgnięcia opinii innych, co jednak będzie miało poważne konsekwencje i zagrozi nie tylko jej bezpieczeństwu. Co takiego skrywa w sobie ta z pozoru spokojna mieścina? W tym wszystkim znajdzie się oczywiście również wątek miłosny, który przysporzy sporo kłopotów i nieporozumień. Nie mogłoby być przecież inaczej, skoro Wiktor, który mimowolnie podoba jej się coraz bardziej, jest człowiekiem po przejściach, Anna ma tendencję do samodzielnego dochodzenia do różnych, niekoniecznie trafnych wniosków, a związek z Mateuszem wydaje się o tyle prostszą opcją...
Od samego początku nastawiałam się na powieść lekką i z humorem, taką też dostałam, jednak mam wrażenie, że to kobiece oblicze kryminału (jak głosi okładka) nie do końca mi odpowiada. Niemal od samego początku romans wisi w powietrzu, wiedziałam na co się piszę, a jednak po pewnym czasie rozterki Anny na temat Wiktora i tego, jak na nią działa, robią się denerwujące, zwłaszcza gdy istotniejsze sprawy schodzą dla niej na dalszy plan. Do tego bohaterka coraz częściej sięga po kieliszek, co w połączeniu z jej niezdecydowaniem w kwestii uczuć - dylematem między pociągającym ją, a jednak w jej mniemaniu nieosiągalnym policjantem oraz przystojnym i czarującym, choć nieraz natrętnym Mateuszem - sprawiało, że stopniowo coraz bardziej traciłam do niej szacunek. Mniej więcej od połowy przewracałam kolejne strony z rosnącą irytacją, męczyły mnie te całe podchody i niedomówienia między Anną a Wiktorem. Na szczęście nie trwało to długo i wkrótce mogłam znów ze względnym spokojem śledzić kolejne wydarzenia, nawet jeśli zdarzało się, że były na zmianę przedramatyzowane lub przesłodzone.
Tak czy inaczej, autorka poradziła sobie całkiem nieźle. Stworzyła historię, którą czyta się lekko i można się w nią wciągnąć, a do tego przedstawiła ciekawy obraz małomiasteczkowej społeczności. Anna, choć na ogół była postacią, którą da się lubić, potrafiła również niemile zaskoczyć swoim zachowaniem, niepotrzebną upartością, czy porywczością graniczącą niemal z bezmyślnością. Wiktor też nie był ideałem, ale to akurat wyszło mu na dobre i choć potrafił być uparty, miał tendencję do wycofywania się, co Anna nieraz błędnie uznawała za brak zaangażowania. No i, tak jak ona, kochał psy, a to na pewno dobry znak. Z kolei Mateusz był postacią idealną do roli, jaką wyznaczyła mu autorka (a przynajmniej takie mam wrażenie). Z pozostałych bohaterów nieco więcej usłyszymy o Magdzie, dobrej znajomej Anny, można by powiedzieć miejscowej "znachorce".
Nie mogłabym nie wspomnieć o okładce, która naprawdę mi się spodobała, zwłaszcza jeśli chodzi o kolorystykę. Pochwalę też fragment, który udowadnia, że życie nie musi być idealne, by być szczęśliwym, a na koniec dodam, że znalazłam pewną nieścisłość. Bohaterka miała się z kimś spotkać "jutro", po czym jak gdyby nigdy nic spędziła ten dzień gdzie indziej, a do sprawy wróciła dzień później, jakby od początku była umówiona właśnie na wtedy (dla pewności sprawdziłam dwa razy). Powieść Agnieszki Olejnik mnie nie zachwyciła (może po prostu mam niską tolerancję romansów?), jednak dość miło spędziłam z nią czas. Powinna dobrze się sprawdzić jako letnie czytadło.
Czytałam i akurat mnie bardziej się książka spodobała :D
OdpowiedzUsuńGodny uwagi kryminał z wątkiem romantycznym, który następnie wychodzi na pierwszy plan ;)
Słyszałam już co nieco dobrego, ale dopiero po Twojej recenzji mam na nią naprawdę ochotę :)
OdpowiedzUsuńdlam nie ta książka była dość przeciętna... Mnie również te podchody męczyły.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie tak dawno temu byłam bardzo zainteresowana tą książką, ale z czasem mi przeszło. Ale może kiedyś i tak ją przeczytam :)
OdpowiedzUsuńByła jakiś czas temu popularna, miałam na nią chęć, ale trochę mi przeszło :)
OdpowiedzUsuńNie lubię kiedy w kryminałach główni bohaterowie (detektyw i jakaś kobieta) się w sobie zakochuję. Według mnie to w ogóle nie pasuje do takich książek, więc raczej nie jestem zainteresowana :).
OdpowiedzUsuńSama chyba poprzestanę na tej jednej powieści - zdecydowanie wolę kryminały w pełnym tego słowa znaczeniu. ;)
UsuńOkładka mnie urzekła. Co do reszty... No cóż, nie jestem fanką ani romansów, ani kryminałów, ale ta książka mnie czymś do siebie przyciąga. Może to właśnie kwestia tej okładki?
OdpowiedzUsuńBo kocham czytać!
Możliwe, poza tym jest jeszcze Dante. ^^
UsuńOpis kryminału bardzo mnie zainteresował. Szkoda jednak, ze watek romantyczny ma tutaj tak dużą role. Chyba sobie jednak odpuszczę :\.
OdpowiedzUsuńps. przepraszam za brak polskich znaków, ale ostatnio klawiatura pląta mi figle.