Wydawnictwo MEA | Ilość stron: 367 + 361
Czy wybrane jednostki mogą stać niejako ponad prawem? Czy mogą działać według własnych założeń bez ponoszenia konsekwencji swoich działań? Czy mogą odebrać komuś życie, by pozostałym żyło się lepiej? Tego typu rozważania już od dłuższego czasu zaprzątały myśli Rodiona Raskolnikowa, inteligentnego, choć żyjącego na skraju ubóstwa, byłego studenta prawa. Nagminnie niedożywiony, ubrany w łachmany przechadza się po mieście bez celu, snując kolejne teorie, aż nawiedza go pewna szalona myśl. Dlaczego by nie zabić starej lichwiarki, której egzystencja z pewnością nie tylko jemu samemu spędza sen z powiek?
To jedna z tych lektur szkolnych, których wcale nie musiałam czytać. Mogłam się zadowolić ekranizacją, a jednak tyle już dobrego słyszałam o "Zbrodni i karze", że nie mogłam tak po prostu sobie odpuścić. I cieszę się, że tak właśnie zrobiłam, bo było warto, nawet jeśli czasami szło mi dość opornie. W dodatku przez pewne okoliczności książka ta już chyba zawsze będzie mi się kojarzyć dość nietypowo. Rozpoczynając lekturę byłam chora, a gorączka nie pozwalała mi spokojnie zasnąć. Ten jeden szczegół sprawił, że jeszcze intensywniej przeżywałam dręczące Raskolnikowa majaki, niejako mogąc się z nim utożsamić, co było... naprawdę dziwnym doświadczeniem.
"Jakież dziwne są te ludzkie charaktery! Nawet miłują tak, jakby nienawidzili!"Zbrodnia to jedno, ale, jak dobitnie sugeruje nam tytuł, po niej przychodzi czas na karę. I nie musi chodzić tu nawet o więzienie, ale niedające spokoju wyrzuty sumienia, ciągły niepokój przed ujawnieniem prawdy i wręcz chorobliwą obsesję, która prowadzi na skraj szaleństwa. Ponieważ nie zawsze to kara jest najgorsza, ale fakt jej nieuchronności i oczekiwanie na nią. W końcu jak długo można żyć w nieustannej niepewności i przeświadczeniu, że każde nieopatrznie wymówione słowo może wzbudzić u innych podejrzenia?
"Ależ fakty to jeszcze nie wszystko; przynajmniej połowa zależy od tego czy się umie faktami operować."W książce praktycznie od początku panuje nastrój oczekiwania. Nawet nie znając uprzednio fabuły, można się łatwo domyślić, jaki to plan natrętnie zaprząta myśli Raskolnikowa. I chociaż należałoby tę ideę potępić, chciałam po prostu, by bohater przeszedł do działania, dając tym samym kres nieznośnemu oczekiwaniu. To jednak wcale nie rozwiązało sprawy, a skomplikowało ją jeszcze bardziej. W tym bowiem momencie zaczyna się zabawa w kotka i myszkę z przedstawicielami prawa (a w szczególności z Porfirym Pietrowiczem, który nie da ot tak zamydlić sobie oczu), zbywanie przypuszczeń śledczych, podchodzenie niebezpiecznie blisko prawdy i gra w otwarte karty, by w odpowiednim momencie się wycofać. Jakby tego było mało, nie tylko w tym tkwi problem Raskolnikowa - kolejnym jest jego własna psychika, sumienie, które najwyraźniej nie potrafi sobie poradzić z popełnioną zbrodnią, a ciało wycieńczone gorączką i majakami również nie sprzyja podejmowaniu racjonalnych decyzji. Raskolnikow potrafił w jednej chwili popisać się niezwykłą przebiegłością czy zdrowym rozsądkiem, a zaraz potem popaść w stan bliski obłędowi.
"Zełgać po swojemu – to nieomal lepsze niż powtórzyć prawdę za kim innym. W pierwszym wypadku jest się człowiekiem, w drugim tylko papugą."Akcja powieści nie skupia się jednak wyłącznie na Raskolnikowie. W międzyczasie poznajemy również sporo innych postaci, których losy w ten czy inny sposób splotły się z losami naszego głównego bohatera. Jest więc jego przyjaciel Razumichin, jego matka i siostra Dunia, które pokładają w nim wiele nadziei. Jest też Piotr Pietrowicz, którego samolubne starania o rękę Duni nie podobają się Raskolnikowi. Rozpity urzędnik Marmieładow pośrednio doprowadza też do spotkania z Sonią, niezwykle szlachetną dziewczyną, która dla dobra rodziny, nie zważając na własne dobre imię zajmuje się tak pogardzaną przez wszystkich profesją. Bohaterowie zdecydowanie są mocną stroną tej powieści, a okazje do poznania choć po części ich losów dodatkowo dają zarówno nam, jak i Raskolnikowi możliwość zapomnienia choć na chwilę o wiszącym nad nim widmie schwytania.
To jedna z tych lektur szkolnych, których wcale nie musiałam czytać. Mogłam się zadowolić ekranizacją, a jednak tyle już dobrego słyszałam o "Zbrodni i karze", że nie mogłam tak po prostu sobie odpuścić. I cieszę się, że tak właśnie zrobiłam, bo było warto, nawet jeśli czasami szło mi dość opornie. W dodatku przez pewne okoliczności książka ta już chyba zawsze będzie mi się kojarzyć dość nietypowo. Rozpoczynając lekturę byłam chora, a gorączka nie pozwalała mi spokojnie zasnąć. Ten jeden szczegół sprawił, że jeszcze intensywniej przeżywałam dręczące Raskolnikowa majaki, niejako mogąc się z nim utożsamić, co było... naprawdę dziwnym doświadczeniem.
"Bo jeśli nie ma się już do kogo iść, jeśli iść już nie ma dokąd - to koniec! Przecież chociaż tak powinno być, żeby każdy człowiek miał przynajmniej dokąd pójść!"
Jedna z moich ulubionych szkolnych lektur :) w ogóle rosyjska literatura bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńSmieszkowałam z Raskolnikowa, bo to taka zabawna postać.
OdpowiedzUsuńOpisy jego załamań spowodowały, że leżałam w mentalnej gorączce i umierałam na poczucie brudu.
,,Raskolnikow potrafił w jednej chwili popisać się niezwykłą przebiegłością czy zdrowym rozsądkiem" :D No nie przesadzajmy!
Ale scena, w której Pietrowicz mówi Raskolnikowi ,,to pan zabił" jest świetna.
Toż to dzieło stoi na mojej półce i straszy. Lektura szkole, nie tknę kijem. Jakimkolwiek jestem molem książkowym, lektury są moją zmorą i z reguły nie czytam (wyjątek: Krzyżacy). :)
OdpowiedzUsuńLektury szkolne wcale nie muszą być takie złe. Ja Krzyżakom nie dałam rady. ;)
Usuń"Zbrodnia i Kara" - moja kochana lektura z czasów szkolnych <3 pięknie napisana i wciągająca~
OdpowiedzUsuńAch, "Zbrodnia i kara", cudo! Kocham i wielbię! <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Hon no Mushi
Jedna z najlepszych lektur, jakie możemy przeczytać!
OdpowiedzUsuńJedna z najlepszych książek psychologicznych, jakie powstały!
Klasyka nad klasyką!
Jedna z moich ulubionych lektur! :)
OdpowiedzUsuńNiektóre lektury są naprawdę warte uwagi. Mam nadzieję że i mi Zbrodnia i kara tak przypadną do gustu jak Tobie :D.
OdpowiedzUsuńWidzę, że sama pomogłaś sobie chorobą w zbudowaniu klimatu powieści. ;) Lektura mi się spodobała, ale czytało się ją mozolnie, bardzo powoli, też kibicowałam Roskolnikowi, żeby wreszcie ruszył do działania, chore trochę... :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dokładnie. Chociaż nie polecam takiej strategii. ;) Też szło mi czasami dość mozolnie. Do tego większą część drugiego tomu przeczytałam właściwie po półrocznej przerwie. :P
Usuń