poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Anime "Darker than Black: Kuro no Keiyakusha"

Ilość odcinków: 25 + special  |  Emisja: wiosna 2007  |  Ocena: 9/10
To jedno z tych anime, o których trudno sklecić kilka sensownych zdań jedynie na podstawie jednego czy dwóch odcinków. Znajdziemy tu pełno niedopowiedzeń. Jedyne, czego możemy się spodziewać to wyrwane z kontekstu stwierdzenia, które dają nam wyłącznie bardzo pobieżne wyobrażenie o panującej tu rzeczywistości. W wielu przypadkach skazani jesteśmy na własne domysły. Oczywiście, nie pomogło mi również to, że zdecydowałam się na to anime jedynie ze względu na zasłyszane opinie, w których nie było ani słowa o fabule. Ale jako że ja już się trochę z tą serią obeznałam (obejrzana już dwa razy), z chęcią przedstawię Wam przynajmniej przedsmak tego, co możecie w niej znaleźć, a tym, którzy "Darker Than Black: Kuro no Keiyakusha" mają już za sobą, nieco odświeżę pamięć.

To już 10 lat odkąd w Tokio pojawiła się przestrzeń o nadnaturalnych właściwościach, którą ogrodzono wielkim murem i nazwano Bramą Piekieł, a miejsce prawdziwych gwiazd na firmamencie zastąpiły te sztuczne, będące symbolem pewnych niezwykłych kontraktów. Z kolei zniszczenie umiejscowionej niegdyś w Ameryce Południowej Bramy Niebios było powodem tragedii. Pomimo tego wszystkiego większość ludzi nie jest świadomych wiążących się z tymi wydarzeniami zmian. Nie mają pojęcia, że pośród nich żyją kontraktorzy, którzy w zamian za spełnienie pewnego warunku (określanego jako coś fizycznie lub psychicznie destrukcyjnego) są w stanie posługiwać się wyjątkowymi umiejętnościami. Zarówno ich moce, jak i warunki są dla każdego z nich indywidualne. Zwłaszcza te drugie mogą rozciągać się od nieszkodliwych, choć uciążliwych czynności do działań, które mają ogromny wpływ na ich życie lub zdrowie. Każdy z nich ma swoją własną gwiazdę (nazwaną przy pomocy kodu Messiera), która reaguje w chwili użycia mocy i spada wraz ze śmiercią kontraktora. Jeszcze coś - osoby te uważane są za pozbawione ludzkich uczuć.

Po tym wstępie czas na przedstawienie głównego bohatera. Hei (chiń. czarny) przybył do Tokio jako chiński student Li Shengshun. To dość nieporadny, jednak niezwykle sympatyczny chłopak z ogromnym apetytem. Przynajmniej z pozoru, gdyż jako kontraktor (kod Messiera BK-201) na usługach Syndykatu jest o wiele bardziej opanowany, profesjonalny, a nawet bezwzględny (przepaść między tymi dwoma jego stronami jest naprawdę zaskakująca). Hei jako nieporadny chłopak był naprawdę ujmujący, jednak mogę zapewnić, że jego prawdziwy charakter wcale nie pozbawił go pewnego uroku, zwłaszcza przy bliższym poznaniu. Jego moc polega na manipulowaniu elektrycznością, co okazuje się niezwykle przydatne (zwłaszcza przy odpowiedniej dawce sprytu i zręczności). Co ciekawe, nie widać u niego żadnych oznak zapłaty za kontrakt. Zlecenia, jakie otrzymuje są bardzo różnorodne i wymagają od niego wiele sprytu i umiejętności. Przechwycenie informacji czy przedmiotów, zbadanie pewnych sytuacji, unieszkodliwienie lub pozbycie się przeciwników - to tylko kilka rodzajów zlecanych mu zadań. Akcja w dużej mierze skupia się właśnie na jego misjach oraz na poznaniu jego samego i pozostałych bohaterów, jednak na tym się nie kończy. Wkrótce do gry wkraczają inne organizacje i kolejni kontraktorzy, dążący do osiągnięcia swoich, początkowo wciąż dla nas niejasnych, celów. Zaznaczę tu od razu, że bardzo podoba mi się taka kompozycja fabuły - dzięki temu nie jesteśmy zaskakiwani natłokiem kluczowych informacji dopiero gdy seria dobiega końca (jak to często bywa w niektórych anime, zwłaszcza detektywistycznych), a stopniowo wprowadzani w istotne wydarzenia praktycznie od samego początku. 
Hei, choć jest kontraktorem, zdaje się wyłamywać ze stereotypowego ich postrzegania. Nieraz zdarza się, że jego zachowaniem kierują emocje i inne odczucia, a nie chłodna kalkulacja. Choć zwykle sprawia wrażenie nieprzystępnego, a nawet bezwzględnego, zawsze postępuje tak, jak uważa za słuszne i potrafi się mocno zaangażować, gdy w grę wchodzi choćby nikła szansa, by dowiedzieć się, co stało się z jego siostrą (wspomnę tylko tyle, że ma to pewien związek z Bramą Niebios). I jeszcze jedna informacja: Hei świetnie gotuje. BK-201 nie pracuje jednak sam. Jest jeszcze Mao (chiń. kot), kontraktor, który z pewnych powodów skazany jest na życie w ciele kota. Właściwie trudno mi stwierdzić o nim coś więcej niż to, że go lubię - po prostu nie dowiadujemy się na jego temat za wiele, jednak i bez tego potrafi wzbudzić sympatię. Następnie Yin (chiń. srebrny), będąca jedną z marionetek, czyli pozbawionych uczuć (a w znacznym stopniu także wolnej woli) medium, których zadaniem jest lokalizacja osób (zależnie od umiejętności przy pomocy wody, przewodów elektrycznych lub szyb). Jest w niej coś niezwykłego, gdyż po pewnym czasie zdaje się wykraczać poza zwyczajowe normy marionetek - choć bardzo oszczędnie, zaczyna wyrażać emocje, wykazywać się posiadaniem własnej woli. Chociaż... czy marionetki rzeczywiście nie posiadają żadnych uczuć? Na koniec pozostaje jeszcze Huang (chiń. żółty), jedyny zwyczajny człowiek w tej grupie, pełniący przede wszystkim funkcję pośrednika. Huang nie znosi kontraktorów i ma ku temu swoje powody, jednak, chcąc nie chcąc, jest skazany na współpracę z nimi.

Teraz przejdźmy do kilku innych postaci. Spośród nich na pewno należy wspomnieć o Kiriharze Misaki, policjantce o silnym poczuciu sprawiedliwości, sporych umiejętnościach i aspiracjach. Na swojej drodze dość często spotyka kontraktorów, jest mocno zaangażowana w złapanie BK-201, a z czasem nawiązuje coraz bliższą znajomość z Li. Jej najbliższymi współpracownikami są Saito i Kouno (ten pierwszy się w niej podkochuje). Następnie dwójka bohaterów, którym za pierwszym razem łatwo było nadszarpnąć moje nerwy, jednak gdy zdecydowałam się drugi raz obejrzeć to anime, nie wydawali mi się już tak uciążliwi. Mam tu na myśli Kurasawę Gaia, który (zwykle z miernym skutkiem) prowadzi biuro detektywistyczne, oraz jego asystentce, różowowłosej Kayanumie Kiko (zwłaszcza ona mocno mnie irytowała). Na szczęście przy drugim podejściu nie wydawali się już tak uciążliwi i zwróciłam nawet uwagę na to, że Kurasawa nie jest jednak tak beznadziejnym detektywem. Ktoś jeszcze? Znalazłoby się kilka osób, jednak pojawiają się one dopiero później, a nie chcę zdradzać za dużo.
Jeśli chodzi o muzykę, jak zwykle do tej pory bywało, nie mam za wiele do napisania (po prostu nie przywykłam do zwracania jakiejś większej uwagi na muzykę w tle). To, co zdołałam jednak zauważyć, wydaje mi się klimatyczne i pasujące do serii. Mogę pochwalić chociażby utwory grane na pianinie w jednym z odcinków czy też melodie towarzyszące zapowiedziom (tutaj znalazłam nawet tytuł: "Water Forest"). Oba openingi ("Howling" Abingdon Boys School i "Kakusei Heroism ~The Hero without a Name~" An Cafe) są żywe, o nieco mocniejszym brzmieniu i mogę je zaliczyć do moich ulubionych (chociaż pierwszy chyba trochę bardziej). Z kolei w przypadku endingów - spokojnych, jakby sentymentalnych, z dość statycznymi animacjami - zdecydowanie faworyzuję "Tsuki Akari" Rie Fu, jednak "Dreams" HIGH and MIGHTY COLOR też jest całkiem w porządku. Do kreski nie mam zastrzeżeń i podobają mi się projekty postaci. Charakterystyczne są zwłaszcza oczy niektórych, z jedynie lekko zaznaczonymi źrenicami.

Pojedyncze historie trwają zazwyczaj przez dwa odcinki, co pozwoliło uniknąć niepotrzebnego poganiania akcji. Nie znaczy to jednak, że zamiast tego dostajemy dłużyzny. Tempo jest umiarkowane i przyspiesza zwłaszcza pod koniec (wtedy trzeba trochę bardziej uważać, żeby przypadkiem się nie pogubić). Jest też odcinek specjalny opowiadający o kolejnej misji BK-201, tym razem bardziej z przymrużeniem oka. Co prawda nie wnosi do fabuły nic szczególnego, jednak nie zaszkodzi go obejrzeć, zwłaszcza chcąc przynajmniej na chwilę znów wrócić do znanych już bohaterów.

"Darker Than Black: Kuro no Keiyakusha" to jedno z moich ulubionych anime. Składa się na to nie tylko fabuła oraz bohaterowie (także ci epizodyczni mają tu swoje pięć minut), ale i cały szereg innych czynników. Jednym z nich jest chociażby zachowanie odpowiednich proporcji między scenami poważnymi i humorystycznymi. Wprost uwielbiam na przykład zabawne sytuacje z Mao. Pozostali bohaterowie oraz powiązania i zależności między nimi też potrafią rozbawić, choć, gdy sytuacja tego wymaga, żarty ustępują miejsca poważniejszym tematom. Jedną z moich ulubionych scen jest ta, w której Hei w jednej chwili uruchamia całe wesołe miasteczko. Jest też taka lekka aluzja, która zawsze zwraca moją uwagę - numer jego mieszkania to 201. Czy z czymś Wam się to kojarzy? BK-201? Właśnie. Niby drobnostka, ale jakoś szczególnie zapadła mi w pamięć. Bardzo chwalę sobie też tytuły poszczególnych odcinków, które brzmią jakoś tak... poetycko, podobnie z resztą jak ich zapowiedzi. Myślę, że to seria, która może przypaść do gustu dość szerokiemu gronu odbiorców, więc jeśli do tej pory nie mieliście z nią jeszcze styczności, zachęcam, by to nadrobić.

4 komentarze:

  1. Kiedyś oglądałam 2 odcinki, ale jakoś nie wciągnęłam się. Może warto przyjrzeć się bliżej tej serii, zwłaszcza, że ciężko mi coś znaleźć dla siebie w wiosennym sezonie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przepadam za tego typu anime, ale polecę je koledze. To są jego klimaty XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Póki co nie mam czasu (nowości, nowości i pozostałości zimowe), ale może kiedyś... Coś mi się wydaje, że już kiedyś czytałam coś na temat tej serii. Jak wspomniałaś o pokoju z numerem 201... Jakoś tak znajome mi się to wydało ;p Pozdrawiam
    Kusonoki Akane

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwszy raz w życiu słyszę o tym anime. Musze jednak to szybko nadrobić. Fabuła wydaje się ciekawa, bohaterowie też. Chętnie sięgnę po ten tytuł ^^
    Pozdrawiam!
    http://sunny-snowflake.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad, dobrze wiedzieć, że są osoby które tu zaglądają ;)

i bez spamu, proszę :)