Wydawnictwo: Muza | Liczba stron: 354
Zastanawialiście się kiedyś, jak wyglądałoby życie pod stałą obserwacją? Niezbyt przyjemna wizja, prawda? Ale właśnie taka jest rzeczywistość Winstona Smitha i wielu jemu podobnych obywateli Oceanii. A nawet gorzej, bo ciągłej inwigilacji towarzyszy także życie wręcz na skraju ubóstwa. W każdym mieszkaniu znajduje się teleekran, który stale przypomina, że Wielki Brat patrzy. A nawet gdyby nie, zawsze znajdzie się ktoś gotowy, by na Ciebie donieść. W końcu dzieci od najmłodszych lat są wychowywane na kapusiów. Rzeczywistość jest stale fałszowana, wszelkie zapiski bez mrugnięcia okiem zmienia się tak, aby potwierdzały nieomylność Partii, a obywatele sami uczestniczą w tym procederze. Co więcej, zdają się nie dostrzegać w tym nic podejrzanego. Przynajmniej w większości, bo od czasu do czasu zdarzy się i ktoś pokroju Winstona Smitha, który, nawet gdyby chciał, nie potrafi bezgranicznie zawierzyć obecnej władzy.
Dalsze wydarzenia tylko potwierdzają fałsz całego systemu. Pod przewodnictwem Winstona poznajemy tajniki ansocu, dwójmyślenia, a także nowomowy - wciąż udoskonalanego języka, którego przekaz ma być jak najbardziej precyzyjny przy użyciu jak najmniejszej ilości słów (to jednak mocno okrojony opis; temat ten został rozwinięty w aneksie na końcu książki). Dowiadujemy się, jak wygląda podział społeczeństwa, a jest on bardzo nierówny - tak naprawdę jedynie nieliczny procent mieszkańców Oceanii (o wiele rozleglejszej, niż ta, którą znamy) to członkowie Partii, a więc uznani obywatele, a jeszcze mniej żyje w rzeczywiście dobrych warunkach. Zdecydowaną większość stanowią Prole, pozostawieni sami sobie przez rząd. I chociaż są powszechnie pogardzani, przynależność do tej najniższej z grup społecznych ma zasadniczą zaletę - mogą żyć tak, jak chcą. Może bez wielkich ambicji, ale i bez ograniczeń. Właśnie tej szansy coraz częściej zazdrości im Winston. Czy ta tęsknota za wolnością zmotywuje go do działania? Czy w ogóle znajdzie się ktoś jeszcze gotowy podjąć ryzyko przy tak znikomych szansach powodzenia?
Świat wykreowany przez Orwella (którego dotąd, podobnie jak fabuły, przedstawiłam jedynie zalążek) zaskakuje swoją szczegółowością, przeraża uprzedmiotowieniem i zniewoleniem. Choć reguły angsocu od początku wydają się absurdalne, dopiero po bliższym poznaniu obowiązującej ideologii (z reguły niedostępnej zwykłym obywatelom) dostrzega się skalę całego przedsięwzięcia. Jest dobrze przemyślane, oparte na chorych, a jednak w tym przypadku skutecznych zasadach i właśnie dlatego tak niepokoi. W końcu kto wie, co by się stało, gdyby historia potoczyła się inaczej? W kwestii bohaterów nie mam za wiele do zarzucenia - jedynie to, że rozwijające się jakiś czas później uczucie pojawiło się jakby znikąd, przez co wydawało się mało realne, ale to da się zrzucić na karb sytuacji, w jakiej żyją bohaterowie. Ostatecznie coś takiego jak miłość nie powinno mieć nawet prawa tam istnieć.
"Rok 1984" zdecydowanie zasłużył sobie na miano książki kultowej. To powieść bogata w treść i przemyślana. Porusza ciężki temat, a jednak czytało mi się ją naprawdę dobrze i z zainteresowaniem śledziłam kolejne wydarzenia, choć nieraz zdarzało mi się kręcić głową na myśl o kolejnych absurdach całego systemu. Co więcej, w co najmniej jednym momencie ze złości miałam ochotę rzucić książką o ścianę (oczywiście powstrzymałam się). Najbardziej porażająca wydaje mi się jednak jedna z końcowych myśli całej powieści. A więc, czy warto? Moim zdaniem zdecydowanie tak.
Właśnie jego, naszego głównego bohatera, już od dłuższego czasu dręczą nasilające się wątpliwości. Co jak co, ale pamięć ma całkiem niezłą. Zdaje sobie na przykład sprawę, że przeciwnik Oceanii w stale toczącej się wojnie nie od zawsze był ten sam, choć Partia twierdzi inaczej. Wie też, że "sprostowania", którymi zajmuje się w pracy to zwykłe fałszerstwo. Co mógłby jednak zdziałać on jeden? Pewnego dnia w porywie chwili decyduje się kupić notes (nie do pomyślenia! po co mu coś tak nieużytecznego?) i rozpoczyna swoje zapiski, choć ryzyko jest spore. Gdyby ktoś je znalazł... oj, nie byłoby wesoło. Z jednej strony jest to dla niego sposób na uporządkowanie myśli, z innej cichy bunt przeciwko niesprawiedliwości świata, w którym żyje, ale czy nie ma tu jeszcze jednego znaczenia? Myśli tak nieśmiałej, że nawet przed sobą samym trudno byłoby mu się do niej przyznać? Cichej nadziei na odmianę losu?"Wolność oznacza prawo do twierdzenia, że dwa i dwa to cztery. Z niego wynika reszta."
Dalsze wydarzenia tylko potwierdzają fałsz całego systemu. Pod przewodnictwem Winstona poznajemy tajniki ansocu, dwójmyślenia, a także nowomowy - wciąż udoskonalanego języka, którego przekaz ma być jak najbardziej precyzyjny przy użyciu jak najmniejszej ilości słów (to jednak mocno okrojony opis; temat ten został rozwinięty w aneksie na końcu książki). Dowiadujemy się, jak wygląda podział społeczeństwa, a jest on bardzo nierówny - tak naprawdę jedynie nieliczny procent mieszkańców Oceanii (o wiele rozleglejszej, niż ta, którą znamy) to członkowie Partii, a więc uznani obywatele, a jeszcze mniej żyje w rzeczywiście dobrych warunkach. Zdecydowaną większość stanowią Prole, pozostawieni sami sobie przez rząd. I chociaż są powszechnie pogardzani, przynależność do tej najniższej z grup społecznych ma zasadniczą zaletę - mogą żyć tak, jak chcą. Może bez wielkich ambicji, ale i bez ograniczeń. Właśnie tej szansy coraz częściej zazdrości im Winston. Czy ta tęsknota za wolnością zmotywuje go do działania? Czy w ogóle znajdzie się ktoś jeszcze gotowy podjąć ryzyko przy tak znikomych szansach powodzenia?
"Kto rządzi przeszłością, w tego rękach jest przyszłość; kto rządzi teraźniejszością, w tego rękach jest przeszłość"
Świat wykreowany przez Orwella (którego dotąd, podobnie jak fabuły, przedstawiłam jedynie zalążek) zaskakuje swoją szczegółowością, przeraża uprzedmiotowieniem i zniewoleniem. Choć reguły angsocu od początku wydają się absurdalne, dopiero po bliższym poznaniu obowiązującej ideologii (z reguły niedostępnej zwykłym obywatelom) dostrzega się skalę całego przedsięwzięcia. Jest dobrze przemyślane, oparte na chorych, a jednak w tym przypadku skutecznych zasadach i właśnie dlatego tak niepokoi. W końcu kto wie, co by się stało, gdyby historia potoczyła się inaczej? W kwestii bohaterów nie mam za wiele do zarzucenia - jedynie to, że rozwijające się jakiś czas później uczucie pojawiło się jakby znikąd, przez co wydawało się mało realne, ale to da się zrzucić na karb sytuacji, w jakiej żyją bohaterowie. Ostatecznie coś takiego jak miłość nie powinno mieć nawet prawa tam istnieć.
"Rok 1984" zdecydowanie zasłużył sobie na miano książki kultowej. To powieść bogata w treść i przemyślana. Porusza ciężki temat, a jednak czytało mi się ją naprawdę dobrze i z zainteresowaniem śledziłam kolejne wydarzenia, choć nieraz zdarzało mi się kręcić głową na myśl o kolejnych absurdach całego systemu. Co więcej, w co najmniej jednym momencie ze złości miałam ochotę rzucić książką o ścianę (oczywiście powstrzymałam się). Najbardziej porażająca wydaje mi się jednak jedna z końcowych myśli całej powieści. A więc, czy warto? Moim zdaniem zdecydowanie tak.
"WOJNA TO POKÓJ
WOLNOŚĆ TO NIEWOLA
IGNORANCJA TO SIŁA"
Czytała tę książkę wieki temu, ale często do niej powracam, opowieść, którą napisał Orwell jest ponadczasowa i po prostu niezwykła.
OdpowiedzUsuńLeonZabookowiec.blogspot.com
Tak, to książka zdecydowanie kultowa. Nie da się o niej zwyczajnie zapomnieć.
OdpowiedzUsuńMam w planach na wakacje. Muszę nadrobić moje braki czytelnicze.
OdpowiedzUsuńJejku, od wieków pragnę przeczytać tę książkę! Może wreszcie w te wakacje mi się uda...
OdpowiedzUsuńCo do Avatara: powróć do niego, warto! Teraz właśnie oglądam Korrę i jakoś od 9. odcinka się wciągnęłam. Bardzo mi się podoba to, że często nawiązuje się tam do przeszłości. :) Starzy bohaterowie, historia pierwszego Avatara... Mimo pewnych minusów warto obejrzeć. :)
Pozdrawiam!
Książka wydaje się fenomenalna, mam ochotę na coś lekko politycznego i chętnie po ten tytuł sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://sunny-snowflake.blogspot.com/
Właśnie taka jest, więc zdecydowanie polecam. :)
UsuńJedna z moich ulubionych, niesamowicie mnie poruszyła, zmusiła do refleksji. Świat był skonstruowany niezwykle obrazowo i realnie, los bohatera śledziłam z ciekawością, mimo różniącego nas wieku i dość odmiennych charakterów. Książka kultowa, fenomenalna :) Cieszę się, że wreszcie udało Ci się przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
PS. Już po maturach? :)
Oj tak, książka zdecydowanie kultowa, którą po prostu wypada znać. :)
UsuńJuż prawie, został mi tylko ustny angielski, ale to dopiero 19 maja. ;)
Strasznie chcę przeczytać tę książkę! Może i tematyka nie należy do moich ulubionych, ale takiego kultowego dzieła nie wypada nie znać :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Kurde, tego kalibru sie nie spodziewałem. Najgorsze że większość tego co napisali w jakiś sposób się spełniło.
OdpowiedzUsuńPolecam też wersje filmową
Mam w planach Rok 1984 na te wakacje, bo już sama się na siebie denerwuje, że nie sięgam po klasykę, a jak widać trzeba!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
http://zapachstron.blogspot.com/
Totalnie nie moje klimaty, ale może kiedyś... Trzeba poszerzać horyzonty, prawda? ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKusonoki Akane