Wydawnictwo: Hanami | Liczba stron: 176
Znalezienie pracy po poprawczaku nie jest łatwe i dobrze wie o tym nasz bohater. Właśnie dlatego wciąż pracuje w firmie ubezpieczeniowej, choć nie idzie mu najlepiej, atmosfera jest nieprzyjemna, a szefa najchętniej z miejsca by ukatrupił. Swoim żalom daje upust pisząc z internetowym znajomym, a ten proponuje mu udział w Duds Hunt, grze, przy której mógłby nie tylko odreagować, ale i całkiem nieźle zarobić. Wkrótce trafia do niego potrzebny sprzęt, m.in. komórka nazywana markerem oraz przeglądarka z mapą i położeniem pozostałych uczestników. A więc o co w tym chodzi? Każdy marker jest wart 100 tys. jenów. Jeśli tyle ci wystarczy, możesz po prostu spróbować do końca rozgrywki wciąż być jego posiadaczem (tylko uważaj, żeby nie wyjść poza zasięg nadajnika!). Jeśli nie, zdobądź markery innych graczy. Śmiało, metoda jest dowolna - byle skutecznie. Gotowi? Grę czas zacząć.
Nakanishi szybko zdaje sobie sprawę, że jest całkiem niezły w te klocki, a jednocześnie naprawdę dobrze się bawi. Zdecydowanie brakowało mu tego dreszczyku emocji i poczucia bezkarności, jakie kiedyś odczuwał. A skoro już o tym "kiedyś" mowa, znajdziemy tu retrospekcje z jego chuligańskich lat, zwłaszcza z czasów ataku na pewnego wracającego z pracy mężczyznę (jakie to będzie miało znaczenie dla fabuły, nie zdradzę). Po nabraniu pewności siebie Nakanishi decyduje się na radykalny krok - zwalnia się z pracy, by całkowicie poświęcić się grze, zarówno dla zarobku, jak i samej przyjemności. Z czasem coraz lepiej orientuje się, jakimi prawami rządzi się Duds Hunt. Zaczyna rozpoznawać różne typy przeciwników i ich metody. Sam również chwyta się coraz różnorodniejszych sposobów, szuka nowych wyzwań, a specjalna rozgrywka, w której biorą udział najlepsi z najlepszych wydaje się być idealną do tego okazją.
Powód powstania samej gry pozostaje jednak nieznany. Kto ją wymyślił? Dlaczego? Kto to sponsoruje i co z tego ma? Choć tego typu pytania przyszły Nakanishiemu na myśl, wystarczyła jedna sugestia jego internetowego znajomego (tego samego, który zaproponował mu udział), by przestał sobie zawracać tym głowę. Czy słusznie? Przekonajcie się sami. Mogłabym jeszcze rozwodzić się nad tym, jakie to tematy zostały poruszone w tej mandze, spróbować wgłębić się nieco w jej stronę psychologiczną, jednak nie widzę takiej potrzeby. Głównie dlatego, że nie chcę zdradzić za wiele.
Na końcu znajduje się jeszcze krótka historia według scenariusza Iwakury Fko, "Wielopoziomowe sny", cała w kolorze. Nie będę tłumaczyć, o czym jest, gdyż nawet tych kilka słów zdradzałoby za wiele. Historia z początku jest bardzo niejasna, jakby stworzona z przypadkowych urywków, zmieniają się bohaterowie, a wraz z nimi styl rysunków i kolorystyka, jednak ostatecznie wszystko nabiera sensu.
Manga została wydana w dość małym jak na Hanami formacie, bez obwoluty, podobnie jak "Ristorante Paradiso", jednak papier w "Duds Hunt" jest śliski. Okładka świetnie wprowadza w klimat tej historii. Kreska jest w porządku, jednak nie robi furory, zwłaszcza w porównaniu do stworzonego przez autora kilka lat później "Prophecy", za to w "Wielopoziomowych snach" prezentuje się całkiem ciekawie - widać, że kolory służą rysunkom Tetsuyi.
"Duds Hunt. The network survival game" nie jest długą mangą i nie próbuje na siłę udawać bardziej głębokiej, niż jest w rzeczywistości, co nie znaczy od razu, że to zwyczajna zbieranina bezsensownych bijatyk i przemocy, całkowicie pozbawiona poważniejszych momentów. Stanowi za to całkiem niezłą rozrywkę, a "Wielopoziomowe sny" to interesujący dodatek.
Nakanishi szybko zdaje sobie sprawę, że jest całkiem niezły w te klocki, a jednocześnie naprawdę dobrze się bawi. Zdecydowanie brakowało mu tego dreszczyku emocji i poczucia bezkarności, jakie kiedyś odczuwał. A skoro już o tym "kiedyś" mowa, znajdziemy tu retrospekcje z jego chuligańskich lat, zwłaszcza z czasów ataku na pewnego wracającego z pracy mężczyznę (jakie to będzie miało znaczenie dla fabuły, nie zdradzę). Po nabraniu pewności siebie Nakanishi decyduje się na radykalny krok - zwalnia się z pracy, by całkowicie poświęcić się grze, zarówno dla zarobku, jak i samej przyjemności. Z czasem coraz lepiej orientuje się, jakimi prawami rządzi się Duds Hunt. Zaczyna rozpoznawać różne typy przeciwników i ich metody. Sam również chwyta się coraz różnorodniejszych sposobów, szuka nowych wyzwań, a specjalna rozgrywka, w której biorą udział najlepsi z najlepszych wydaje się być idealną do tego okazją.
Powód powstania samej gry pozostaje jednak nieznany. Kto ją wymyślił? Dlaczego? Kto to sponsoruje i co z tego ma? Choć tego typu pytania przyszły Nakanishiemu na myśl, wystarczyła jedna sugestia jego internetowego znajomego (tego samego, który zaproponował mu udział), by przestał sobie zawracać tym głowę. Czy słusznie? Przekonajcie się sami. Mogłabym jeszcze rozwodzić się nad tym, jakie to tematy zostały poruszone w tej mandze, spróbować wgłębić się nieco w jej stronę psychologiczną, jednak nie widzę takiej potrzeby. Głównie dlatego, że nie chcę zdradzić za wiele.
Na końcu znajduje się jeszcze krótka historia według scenariusza Iwakury Fko, "Wielopoziomowe sny", cała w kolorze. Nie będę tłumaczyć, o czym jest, gdyż nawet tych kilka słów zdradzałoby za wiele. Historia z początku jest bardzo niejasna, jakby stworzona z przypadkowych urywków, zmieniają się bohaterowie, a wraz z nimi styl rysunków i kolorystyka, jednak ostatecznie wszystko nabiera sensu.
Manga została wydana w dość małym jak na Hanami formacie, bez obwoluty, podobnie jak "Ristorante Paradiso", jednak papier w "Duds Hunt" jest śliski. Okładka świetnie wprowadza w klimat tej historii. Kreska jest w porządku, jednak nie robi furory, zwłaszcza w porównaniu do stworzonego przez autora kilka lat później "Prophecy", za to w "Wielopoziomowych snach" prezentuje się całkiem ciekawie - widać, że kolory służą rysunkom Tetsuyi.
"Duds Hunt. The network survival game" nie jest długą mangą i nie próbuje na siłę udawać bardziej głębokiej, niż jest w rzeczywistości, co nie znaczy od razu, że to zwyczajna zbieranina bezsensownych bijatyk i przemocy, całkowicie pozbawiona poważniejszych momentów. Stanowi za to całkiem niezłą rozrywkę, a "Wielopoziomowe sny" to interesujący dodatek.
Czytałam :) Oceniam ją jako niezłą, ale "Prophecy" znacznie bardziej mi się podobało :)
OdpowiedzUsuńhttp://mirella-view.blogspot.com/
"Prophercy" zdecydowanie nie dorównuje. ;)
UsuńLubię czytać mangi w podobnym klimacie, gdy mam chwilę wytchnienia lub, gdy chcę odpocząć :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi się ta manga kiedyś, gdy wyszła w Polsce, podobała, tylko jednak ten plot twist jest w niej dość mocno ważny i dlatego ten tytuł jest dość jedno- może dwurazowy. Ale nawet ten jeden raz był moim zdaniem wart swojej ceny :)
OdpowiedzUsuńCiągle zapominam o tej mandze, ale mam ochotę kupić, albo chociaż przeczytać po twojej recce!
OdpowiedzUsuńJednak wolałabym zacząć od Prophercy do którego garnę się od dłuższego czasu >< Chociaż sam pomysł fabularny Duds Hunt też mnie intryguje i nie przeczę, że zapoznałabym się z chęcią :3 Ale najpierw Prophercy!
OdpowiedzUsuńMoje czytanie mang ogranicza się tylko do romansów shoujo, bo w anime takich typowych szkolnych seryjek nie było ostatnio zbyt wiele... Nie wiem czy jest to powód do dumy, bo zapewne omijam masę innych, dobrych tytułów, ale raczej małe szanse bym zabrała się za "Duds Hunt". Motyw tajemniczej gry jest ciekawy, ale spaczenie "zawodowe" bardziej przemawiałoby do mnie w wersji oglądanej, aniżeli czytanej ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKusonoki Akane
Kreska tej mangi jest całkiem niezła, ale raczej nie przepadam za tego typu historiami :/
OdpowiedzUsuńTo akurat chyba nie bardzo dla mnie. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mam w planach Prophecy tego samego autora. Duds Hunt nie planuję, chociaż kto wie...
OdpowiedzUsuńKilka razy migała mi przed oczami ale nie byłam nią zainteresowana w żadnym stopniu. Jednak po przeczytaniu Twojej recenzji myślę, że bliżej się przyjrzę zwłaszcza jeśli jest to tego samego autora co Prophecy :D. Martwię się tylko tłumaczeniem...
OdpowiedzUsuń