Kolekcja Gazety Wyborczej | Liczba stron: 185
Po długim locie kosmicznym Kris Kelvin zgodnie z planem przybywa na planetę Solaris, badaną już od lat, a jednak wciąż dostarczającą więcej pytań niż odpowiedzi. Na stacji nie zostaje jednak przyjęty tak, jak tego oczekiwał. Żadnego komitetu powitalnego, nawet jednoosobowego, puste korytarze, niektóre wręcz w nieładzie. O co chodzi? Zachowanie Snauta, pierwszego człowieka, jakiego tam spotkał, dezorientuje go jeszcze bardziej. Skąd ta podejrzliwość i wymijające odpowiedzi? Jakby tego było mało pierwszą rzeczową informacją, jaką otrzymał była ta o śmierci swojego przyjaciela Gibariana. Tylko w jakich okolicznościach?
Coś w tym miejscu wyraźnie nie gra. A może to dwaj naukowcy, z których dotąd spotkał tylko Snauta, poszaleli? Nie mogąc liczyć na ich wyjaśnienia, uraczony jedynie niezrozumiałymi przestrogami, próbuje na własną rękę wybadać sytuację. Nie jest to jednak sprawa łatwa, zwłaszcza w obliczu dziwnych wydarzeń, których wkrótce staje się świadkiem. Czy to wpływ mieszkańca Solaris? A może sam zaczął popadać w obłęd? Kiedy jednak i jego odwiedza "gość", powoli zaczyna rozumieć, przed czym ostrzegał go Snaut. Ale co dalej?
Coś w tym miejscu wyraźnie nie gra. A może to dwaj naukowcy, z których dotąd spotkał tylko Snauta, poszaleli? Nie mogąc liczyć na ich wyjaśnienia, uraczony jedynie niezrozumiałymi przestrogami, próbuje na własną rękę wybadać sytuację. Nie jest to jednak sprawa łatwa, zwłaszcza w obliczu dziwnych wydarzeń, których wkrótce staje się świadkiem. Czy to wpływ mieszkańca Solaris? A może sam zaczął popadać w obłęd? Kiedy jednak i jego odwiedza "gość", powoli zaczyna rozumieć, przed czym ostrzegał go Snaut. Ale co dalej?
"Człowiek wyruszył na spotkanie innych światów, innych cywilizacji, nie poznawszy do końca własnych zakamarków, ślepych dróg, studni, zabarykadowanych, ciemnych drzwi."
Tym, co wyróżnia "Solaris" (choć nie twierdzę, że jakoś bardzo się na tym znam) jest kwestia podejścia do obcych form życia. Jedyny byt zamieszkujący tytułową planetę nie jest żadnym humanoidalnym ufoludkiem. To coś, co trudno opisać. Galaretowata breja pokrywająca znaczną część planety, z pozoru całkowicie prymitywna, a jednak to właśnie za jej sprawą Solaris jest w stanie niezmiennie trwać, okrążając swoje dwa słońca. To, co dzieje się na powierzchni i w głębi tego przedziwnego oceanu, pozostaje dla ludzi wielką zagadką, z którą mierzyli się już niezliczeni naukowcy. Czy myśli? Czy ma własną wolę? Czy da się nawiązać z nim kontakt?
Książka nie skupia się jednak wyłącznie na tym przedziwnym bycie. Przede wszystkim chodzi tu o ludzi. Ludzi pragnących odkryć to, co nieznane, którzy wierzą w to, że wszystko zdołają pojąć swoim rozumem i właśnie dlatego z taką zawziętością próbują zrozumieć to, co dzieje się na Solaris. Tymczasem to, co miało miejsce do tej pory, niespodziewana, niezrozumiała aktywność oceanu wystarczyła, by doprowadzić do śmierci Gibariana i wywrócić do góry nogami funkcjonowanie całej stacji. Autor przedstawia spotkanie z czymś niepojętym, przekraczającym ludzkie pojęcie, stawia bohaterów w sytuacji ekstremalnej, dając im tym samym możliwość spojrzenia wgłąb siebie, co może być zarówno darem, jak i przekleństwem. Jednocześnie intencje niepojętego bytu (o ile w ogóle jakieś żywi) wciąż pozostają nieznane.
Lem stworzył naprawdę interesującą powieść z rozbudowanym wątkiem psychologicznym oraz bogatą historią solarystycznych wypraw. Możemy z niej wyciągnąć całą masę szczegółowych obserwacji zachodzących na powierzchni planety zjawisk (tak tego wiele, że w chwilach słabości rozważałam pominięcie choć paru akapitów), teorii na ten temat oraz ludzi, którzy zasłynęli w tej dziedzinie. Świat stworzony przez Lema jest więc bardzo szczegółowy i przemyślany, przez co może i nie najłatwiejszy w odbiorze, jednak warty poznania. Sama nie wiem, dlaczego do tej pory tak uparcie ignorowałam jego twórczość, jednak cieszę się, że w końcu się przemogłam, nawet jeśli science fiction nie jest szczególnie mi bliskim gatunkiem. Warto od czasu do czasu poszerzyć horyzonty.
Książka nie skupia się jednak wyłącznie na tym przedziwnym bycie. Przede wszystkim chodzi tu o ludzi. Ludzi pragnących odkryć to, co nieznane, którzy wierzą w to, że wszystko zdołają pojąć swoim rozumem i właśnie dlatego z taką zawziętością próbują zrozumieć to, co dzieje się na Solaris. Tymczasem to, co miało miejsce do tej pory, niespodziewana, niezrozumiała aktywność oceanu wystarczyła, by doprowadzić do śmierci Gibariana i wywrócić do góry nogami funkcjonowanie całej stacji. Autor przedstawia spotkanie z czymś niepojętym, przekraczającym ludzkie pojęcie, stawia bohaterów w sytuacji ekstremalnej, dając im tym samym możliwość spojrzenia wgłąb siebie, co może być zarówno darem, jak i przekleństwem. Jednocześnie intencje niepojętego bytu (o ile w ogóle jakieś żywi) wciąż pozostają nieznane.
Lem stworzył naprawdę interesującą powieść z rozbudowanym wątkiem psychologicznym oraz bogatą historią solarystycznych wypraw. Możemy z niej wyciągnąć całą masę szczegółowych obserwacji zachodzących na powierzchni planety zjawisk (tak tego wiele, że w chwilach słabości rozważałam pominięcie choć paru akapitów), teorii na ten temat oraz ludzi, którzy zasłynęli w tej dziedzinie. Świat stworzony przez Lema jest więc bardzo szczegółowy i przemyślany, przez co może i nie najłatwiejszy w odbiorze, jednak warty poznania. Sama nie wiem, dlaczego do tej pory tak uparcie ignorowałam jego twórczość, jednak cieszę się, że w końcu się przemogłam, nawet jeśli science fiction nie jest szczególnie mi bliskim gatunkiem. Warto od czasu do czasu poszerzyć horyzonty.
"Wcale nie chcemy zdobywać kosmosu, chcemy tylko rozszerzyć Ziemię do jego granic. Jedne planety mają być pustynne jak Sahara, inne lodowate jak biegun albo tropikalne jak dżungla brazylijska. Jesteśmy humanitarni i szlachetni, nie chcemy podbijać innych ras, chcemy tylko przekazać im nasze wartości i w zamian przejąć ich dziedzictwo. Mamy się za rycerzy świętego Kontaktu. To drugi fałsz. Nie szukamy nikogo oprócz ludzi. Nie potrzeba nam innych światów. Potrzeba nam luster. Nie wiemy, co począć z innymi światami. Wystarczy ten jeden, a już się nim dławimy."
Na twórczość Lema mam już ochotę od jakiegoś czasu, ale zawsze znadję sobie jakąś wymówkę.. :)
OdpowiedzUsuńNie znam twórczości Lema, niedawno wypożyczyłam z biblioteki Bajki robotów, bo sądziłam, że najlepiej ze stylem zapoznawać się od początków :) O tej książce oczywiście słyszałam, ale jakoś nigdy dokładniej się w fabułę nie zagłębiałam, robię to zwykle, kiedy mam czytać, kiedy trzymam już książkę w ręce. Powiem tak, ta brejowata forma życia i psychologiczne podejście już mnie zachęcają ;) Ostatnio czytam jedną powieść Sci-fi Chór zapomnianych głosów i mogę Ci je polecić. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
"Bajki robotów" mam w domu, więc chyba niedługo przeczytam. O! "Chór zapomnianych głosów" właśnie mnie od pewnego czasu zastanawiał, więc dobrze wiedzieć, że warto. ;)
UsuńMuszę w końcu sięgnąć po coś Lema. Wstyd nie znać takiej klasyki D:
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://sunny-snowflake.blogspot.com/
Bardzo chciałabym przeczytać tę książkę. Szkoda tylko, że zawsze o niej zapominam jak jestem w bibliotece ;_;
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Może następnym razem się uda. ;)
UsuńLem to mój ulubiony autor, a Solaris to moja najukochańsza książka, więc mogłabym pisać o tym pisać :D Czemu ludzie nie widzą, że ta książka nie jest po porostu świetną książką, a prawdziwą perłą w ogólnym dorobku kulturowym naszego gatunku. Polecam jeszcze Dzienniki gwiazdowe, Maskę i Kongres Futurologiczny, jak dla mnie najbardziej udane dzieła Lema.
OdpowiedzUsuń