piątek, 13 lutego 2015

S. Fitzek "Kolekcjoner oczu"


Wydawnictwo: G+J
Ilość stron: 438

Są decyzje, których konsekwencje mogą zaważyć na całym dalszym życiu. Decyzje będące źródłem niekończących się wyrzutów i wątpliwości pomimo aprobaty innych. Zwłaszcza gdy chodzi o ludzkie życie. Właśnie w obliczu takich okoliczności - nie przez złą decyzję, ale następstwa nieustannych wyrzutów sumienia - Alexander Zorbach został zdegradowany z pozycji policjanta  do stanowiska policyjnego reportera z rozległymi kontaktami.

Teraz przejdźmy na chwilę do kwestii kolekcjonera oczu - seryjnego mordercy, który najpierw zabija matkę, a następnie porywa dzieci, by po upływie wyznaczonego czasu i one podzieliły jej los. Do tej pory nikt nie wygrał w tej makabrycznej zabawie w chowanego. Po rozpoczęciu czwartej rundy na miejscu zbrodni pojawia się Zorbach. Problem w tym, że nie miał prawa znać jego położenia, bo policyjny komunikat, który rzekomo podsłuchał, nigdy nie został nadany. Sytuacji nie poprawia także znaleziony nieopodal portfel reportera. Co to ma znaczyć? Czy stan psychiczny byłego policjanta znów się pogorszył? A może to sam kolekcjoner oczu stara się go wrobić? Tylko dlaczego właśnie jego i skąd go zna?

Zaczyna się więc wyścig z czasem - zaskakujący, niebezpieczny i pełny niewiadomych. W miejscu, które, jak przypuszczał Zorbach, zna tylko on sam, spotyka niespodziewanego gościa - niewidomą twierdzącą, że widziała ostatnią zbrodnię kolekcjonera oczu. Oczywiście nie dosłownie, tylko w wizji, którą zawdzięcza swojej nietypowej umiejętności. Ale czy w coś takiego można uwierzyć? Niezależnie od tego, jak dziwne by się to wydawało, wizje Aliny okazują się przydatne, jednak wiele szczegółów się nie zgadza, co jeszcze bardziej gmatwa sytuację i wzmaga niepewność bohaterów. A policja? Cóż, wciąż szuka Zorbacha, jako że na razie jest jedynym podejrzanym.

"Kolekcjoner oczu" zaczyna się nietypowo, bo od epilogu. Następnie mamy ostatni rozdział i tak dalej, aż dojdziemy do rozdziału pierwszego.  Także strony są ponumerowane malejąco. Zabieg ten niewątpliwie ciekawi, zastanawia. Co więcej, nieustannie towarzyszy nam odliczanie do chwili wygaśnięcia ultimatum. Kolejna gra w chowanego trwa. Tym razem nawet bardziej intensywna, gdyż poszukujący dzieci Zorbach jednocześnie ukrywa się przed policją. Granica między rzeczywistością a urojeniami bywa tu bardzo cienka, a zaskakujących wydarzeń i niewyjaśnionych okoliczności stale przybywa. Autor zdecydowanie wie, jak zbudować odpowiednie napięcie. Interesująca była również możliwość spojrzenia na rozgrywające się wydarzenia z perspektywy sprawcy, który wytyka prasie szukanie taniej sensacji bez skupiania się na jego prawdziwych motywach. Były to jedynie sporadyczne maile, jednak właśnie ich niewielka częstotliwość sprawiała, że były ciekawą odmianą. Ważnym elementem były także rozdziały z perspektywy uwięzionego chłopca oraz jego próby samodzielnego uwolnienia się.

Alexander Zorbach, choć wiele mogłoby na to wskazywać, nie powiela utartego schematu nieprzyjemnego w obyciu gliny z problemami i nadmiernym zamiłowaniem do alkoholu. Tak, ma kłopoty rodzinne, znajduje się pod opieką psychiatryczną, jednak nie jest kompletnym wrakiem człowieka i da się go lubić. Również Alina jest udaną postacią, ma naprawdę silny charakter i stanowi idealny dowód na to, że niewidomy nie znaczy bezradny. Ona bynajmniej nie da sobie w kaszę dmuchać czy też traktować się z pobłażliwością. Ostatnim sprzymierzeńcem Zorbacha jest Frank - młody, kompetentny współpracownik, którego przemądrzały sposób bycia nie nastręcza mu popularności w pracy.

Co mnie zaskoczyło? W pewnym momencie dobrze obstawiłam mordercę. Mimo to wkrótce tę myśl zignorowałam, by zamiast tego popłynąć z prądem i zwyczajnie śledzić kolejne wydarzenia. No cóż, trochę żalu pozostaje, co nie zmienia faktu, że lektura "Kolekcjonera oczu" stanowiła świetną rozrywkę i nieraz zmusiła mnie do snucia własnych wniosków. To moje pierwsze spotkanie z twórczością Sebastiana Fitzeka i z pewnością nie ostatnie.

"Z upływem lat nasze życie coraz bardziej opiera się na niespełnionych obietnicach."
8/10

7 komentarzy:

  1. Hm.. dziwny sposób na wydanie książki od epilogu. Czytanie takiej książki może być ciekawym doświadczeniem:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam w planach, szczególnie że lubię książki psychologiczne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "niespełnione obietnice" - dobry temat na walentynki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To jak zbudowana jest książka niezwykle zachęca, odmienność zawsze przyciąga. ;) Chętnie spędzę "miło" czas z książką. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominowałam cię do Libster Blog Award. Mam nadzieję, że weźmiesz udział ;)

    http://about-katherine.blogspot.com/2015/02/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Sam opis fabuły jest intrygujący a i jeszcze wydanie : o Nawet jeśli zwykle nie przepadam za tego typu książkami, to w tym wypadku na pewno zrobię wyjątek ;)

    OdpowiedzUsuń

będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad, dobrze wiedzieć, że są osoby które tu zaglądają ;)

i bez spamu, proszę :)