sobota, 28 maja 2016

Anime "Rokka no Yuusha"

Bohaterowie Sześciu Kwiatów  |  Ilość odcinków: 12  |  Emisja: lato 2015
Jak głosi legenda, za każdym razem, gdy rosnąca liczba demonów zwiastuje nadchodzące przebudzenie Majina, Bogini Losu wybiera sześciu śmiałków, których zadaniem będzie uratowanie świata. Ten czas właśnie nadszedł, nowi wojownicy zostali wybrani i zmierzają do miejsca spotkania, by razem stawić czoła złu.

Gdybym właśnie w tym punkcie mogła zakończyć opis fabuły "Rokka no Yuusha", nawet nie zabierałabym się za tę serię. Stało się jednak inaczej, a to wszystko dlatego, że po kilku odcinkach następuje całkowity zwrot akcji. Nasi wybrańcy docierają w umówione miejsce, a tam okazuje się, że jest ich... siedmioro i każdy ma na ciele charakterystyczny symbol, znak rozpoznawczy Bohaterów Sześciu Kwiatów. Jak to możliwe? Jakby tego było mało, bariera wzniesiona z mgły odcina ich od reszty świata. Jedyną szansą na opuszczenie jej jest więc dla nich jak najszybsze odnalezienie zdrajcy. Tylko od czego mają zacząć, skoro poza nielicznymi wyjątkami jest to ich pierwsze spotkanie?

Jeśli ktoś liczył na rozwinięcie wątku z pierwszego akapitu, będzie pewnie mocno zaskoczony, może nawet niemile. Dla mnie była to jednak idealna zachęta i właśnie świadomość nadchodzącej intrygi trzymała mnie przed ekranem, gdy pierwsi bohaterowie wywierali na mnie dość średnie wrażenie. Nie ma co koloryzować, Adlet Mayer, którego poznajemy najpierw, wybrał sobie dość kontrowersyjny sposób na zwrócenie uwagi Bogini Losu (a przy okazji sporej części ludności). Nic dziwnego, że po bezczelnym przerwaniu ceremonii i pojedynku przeciwko honorowym wojownikom przy użyciu jego specyficznego stylu walki (pełnego trików, gadżetów i tym podobnych zagrywek) zaczęli go nazywać oszustem czy tchórzem. A do tego co chwilę powtarzał, że jest najsilniejszym człowiekiem na świecie (co z tego, że chwilę później dał się pojmać?). O co by go jednak nie oskarżać, takie działania najwyraźniej przyniosły oczekiwany skutek, skoro wkrótce został wybrany, a z celi wyciąga go nie kto inny, ale księżniczka Nashetania, jego nowa towarzyszka. Tak oto ta dwójka rozpoczyna swoją podróż. Po drodze poznamy ich nieco lepiej. Dowiemy się na przykład, że sprawiająca wrażenie beztroskiej księżniczka wcale nie miała łatwego życia, zwłaszcza podczas rebelii (choć szczegółów nam odmówiono). Nashetanii wciąż jednak brak doświadczenia w prawdziwej walce.
Następna w kolejce jest mrukliwa, nieskora do współpracy Fremy Speeddraw. Do walki najchętniej stanęłaby sama, nie zważając na tych, którzy stanęliby jej na drodze, a jednak, krótko mówiąc, Adlet i na nią znalazł sposób. I to właśnie on jako jedyny stanął w jej obronie, gdy, przez wzgląd na jej nastawienie i przeszłość, cała reszta sprzysięgła się przeciwko niej. Dalej Goldov, wierny sługa Nashetanii, który świata poza nią nie widzi, a na miejscu spotkania poznajemy pozostałą trójkę. Chamo to wciąż jeszcze dziecko, a jednak jest dobrze znana ze swojej wielkiej siły, którą wydaje się wręcz odurzona. Jest beztroska i bez wahania zabiłaby swojego przeciwnika, a jedyną osobą, przed którą czuje respekt jest kolejna Bohaterka Sześciu Kwiatów, Mora Chester. W sumie wciąż mam wrażenie, że niewiele o niej wiem, jest jednak ważną osobistością, przywódczynią Świątyni Wszystkich Niebios. I jeszcze Hans Humpty. Prawda jest taka, że polubiłam go już od pierwszej chwili - za wygląd, za sposób bycia i wysławiania się - i zwyczajnie nie potrafiłam chociaż przez chwilę uważać go za zdrajcę, nawet jeśli w pewnych momentach wydawał się najbardziej podejrzany z całej siódemki (zwłaszcza przez wzgląd na jego profesję zabójcy).

Tak więc kiedy już cała siódemka jest na miejscu okazuje się, że ktoś aktywował barierę, która nie pozwoli im się wydostać z lasu. A kto? Oczywiście zdrajca, którego powinni jak najszybciej znaleźć, by skupić się na swoim głównym zadaniu. Tylko od czego zacząć? Z każdą chwilą przybywa kolejnych teorii i nie ma co liczyć na jednomyślność, intryga goni intrygę, jedni próbują przekonać innych o swoich racjach, wszystko się komplikuje. Akcja nabiera więc rumieńców, a widzom pozostaje bacznie obserwować rozgrywające się wydarzenia i obstawiać, kto jest zdrajcą. Jeśli o mnie chodzi, nie zgadłam, choć przyznam, że chwilami zachowanie tej osoby wydawało mi się podejrzane. Sama intryga i sposób dojścia do prawdy były dobrze przemyślane i pełne niespodzianek.
Kreska jest ładna, jednak bywa, że animacja w większym lub mniejszym stopniu kuleje. Jeśli chodzi o projekty postaci, są w porządku, choć w przypadku niektórych bohaterów (patrz: Nashetania, Fremy czy Goldov) od razu widać, że w ich strojach to nie użyteczność w walce, ale zapewnienie fanserwisu (ewentualnie rozpoznawalności) było kwestią nadrzędną. O ile w przypadku Fremy po pewnym czasie przestało mi to przeszkadzać (powiedzmy sobie szczerze, całkiem ładnie w tym wyglądała), a na Goldova też dało się od czasu do czasu zerknąć, to strój Nashetanii po prostu mi się nie podobał (nie wspominając już o tym, że kompletnie nie przystoi księżniczce ale może się nie znam) i naprawdę nie mam pojęcia, po co jej niby te królicze uszy.

Nie mogłabym pominąć kwestii muzyki, zwłaszcza że "Rokka no Yuusha", mimo zaledwie dwunastu odcinków, ma dwa openingi ("Cry for the Truth" i "Black Swallowtail") i aż trzy endingi ("Secret Sky", "Dance in the Fake" i "Nameless Heart"). Spośród nich naprawdę ciężko byłoby mi wybrać najlepsze, wszystkie mi się podobają i z chęcią będę ich słuchać także po obejrzeniu serii. O muzyce w tle jak zwykle nie będę się za wiele wypowiadać, jednak myślę, że pasuje do całości. Najbardziej charakterystyczne wydaje mi się "Friends Attack". Należałoby też wspomnieć, że poza MICHI endingi śpiewają także seiyuu dwóch bohaterek, Nashetanii (Yoko Hikasa) i Fremy (Aoi Yuuki).

Cieszę się, że dotarła do mnie informacja o poszukiwaniu fałszywego wybrańca. Gdyby nie to, prawdopodobnie wcale nie zabrałabym się za to anime, a tak miałam okazję obejrzeć całkiem niezłą historię pełną intryg oraz poznać kilku ciekawych bohaterów (nawet jeśli w przypadku niektórych pierwsze wrażenie było raczej średnie), spośród których jeden trafił na listę moich ulubieńców. I do tego ta rewelacja na sam koniec, która z początku wydawała się raczej kiepskim żartem (przynajmniej dla mnie), ale po zastanowieniu doszłam do wniosku, że właśnie z jej powodu chętnie obejrzałabym kontynuację. Jak najbardziej trzymam kciuki za jej powstanie!

9 komentarzy:

  1. "Rokka no Yuusha" wspominać sobie będę bardzo dobrze, a skupienie fabuły na tajemnicy i intrydze, aniżeli akcji i fantasy, było według mnie działaniem, które tę serię skutecznie wyróżniło na tle innych, nie tylko letnich tytułów. No i jesteśmy dwie - chętnie zobaczę kontynuację i mam wielką nadzieję, że takowa się w końcu pojawi :) Pozdrawiam
    Kusonoki Akane

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałabym nic przeciwko takim działaniom w innych seriach. ^^ Pozostaje liczyć na to, że nasze nadzieje się spełnią.

      Usuń
  2. Na początku Rokka wydawała mi się bardzo srednia i tak jak Ty też zostałam dla tego wątku zdrajcy i w sumie nie żałuję, ale jakoś szczególnie to anime nie zapadło mi w pamięci. Przez chwilę musiałam sobie przypominać kto w końcu okazał się zdrajcą XD. Również uwielbiam Hansa ! To była miłość od pierwszego wejrzenia :D. Za to Fremy jakoś mi nie podpasowała, jej relacja z Adletem była dla mnie jakaś taka sztuczna :/.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Hans zachwyca od samego początku. ^^ A co do Fremy i Adleta, to z początku rzeczywiście wydawało się to jakieś naciągane, ale myślę, że ostatecznie wyszło nieźle. ;)

      Usuń
  3. W końcu mogę Cię radośnie poinformować, że Niebo nad pustynią zostało do Ciebie wydane! Mam nadzieję, że znajdziesz szybciutko na nią czas, gdyż pora nadgonić terminy! (żartuję - na spokojnie rozkoszuj się powieścią)!

    Miłego dnia!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie oglądałam tego anime, ale może kiedyś? Póki coś średnio mam na to czas. ^^'
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Słyszałam o light novel i mam przeczucie, że Kotori ją kiedys wyda, moim przeczuciom się ufa :D
    Wszyscy mówią, że to intrygująca seria... Lubie taki motyw nadmiarowej osoby,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mam nadzieję, że Twoje przeczucie rzeczywiście się sprawdzi. :D

      Usuń
    2. Obecnie przeczułam wydanie około 30 tytułów chyba >:D

      Usuń

będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad, dobrze wiedzieć, że są osoby które tu zaglądają ;)

i bez spamu, proszę :)