sobota, 25 czerwca 2016

Ishiwata Youji & Yamane Akihiro "Dendrobates"

"Dendrobates" już od dawna miałam w planach. Od tak dawna, że sama o tym zapomniałam i dopiero recenzja myszy mi o niej przypomniała (dziękuję! :D). A więc, zmotywowana, zaczęłam czytać i naprawdę nie spodziewałam się, że tak bardzo się wciągnę. Z początku zastanawiałam się, czy w ogóle pisać tę recenzję, ale ponieważ jakoś szczególnie dobrze pisało mi się o tej mandze, dylemat zniknął samoistnie. c:
Kojarzycie pewne małe żabki produkujące niezwykle silną truciznę? To właśnie tytułowe dendrobates, choć to nie na owych płazach skupia się akcja tej mangi. Przynajmniej nie bezpośrednio. Sengawa, choć niepozorny, podobnie jak wspomniane żabki, potrafi być zabójczy. Wielu stwierdziłoby pewnie, że nie skrzywdziłby nawet muchy. Co prawda formalnie jest funkcjonariuszem policji, ale jako że pracuje w księgowości, nikt nie bierze go na poważnie, często traktowany jest jak popychadło. On jednak uwielbia swoją pracę - daje mu dostęp nie tylko do pilnie strzeżonych danych, ale i do sejfu pełnego broni i innych skonfiskowanych przedmiotów. Co to ma do rzeczy? No cóż, nasz bohater prowadzi bardzo aktywne podwójne życie, a jego sekretna tożsamość obrosła już w legendę.

Jako Człowiek z Tysiącem Broni za odpowiednią opłatą działa tam, gdzie policjanci pozostają bezsilni lub w ogóle nie podejmują działania. Wypełnia zemstę w imieniu tych, którzy się do niego zwrócą, a jego zawód dodatkowo mu to ułatwia. Co więcej, jest w tym tak niezrównany, że nawet nie wszyscy wierzą w jego istnienie.

Pierwsze rozdziały przebiegają według podobnego schematu - ktoś przychodzi na posterunek, policja zawodzi, po czym do akcji wkracza Sengawa. I o ile ciekawie jest obserwować jego umiejętności i tak ogromną rozbieżność w jego zachowaniu, to jednak taka epizodyczność mogłaby się szybko znudzić. Na szczęście z czasem pojawiają się bardziej złożone historie oraz wątki, które będą się przewijać przez dłuższy czas, niektóre do samego końca.
Zaczynamy więc coraz lepiej poznawać Sengawę, jego przeszłość i możliwości. Z czasem niektórzy są coraz bliżej poznania jego sekretnej tożsamości, co zwykle kiepsko się dla nich kończy. Nie zabraknie również kilku innych bohaterów. Na początek jego koleżanka z pracy, Yoshimura, której, jak z czasem coraz wyraźniej można zauważyć, nie jest obojętny. Dziewczyna nie ma jednak pojęcia, jak wiele Sengawa ma do ukrycia. Ważną postacią jest również inspektor Miura, który twardo obstaje przy istnieniu Człowieka z Tysiącem Broni i prowadzi śledztwo w jego sprawie (przez co niektórzy z niego pokpiwają). I należy zaznaczyć, że nie jest to jakiś podrzędny glina, czego dowodem niech będzie chociażby to, że zaczął podejrzewać właśnie Sengawę. Spośród całej masy innych (często epizodycznych) postaci wyróżnia się też niewidoma artystka uliczna, która co prawda nie odgrywa jakiejś wielce znaczącej roli, jednak jest ciekawym urozmaiceniem. Poza tym wspomnę jeszcze o pewnej dociekliwej reporterce.

Za scenariusz odpowiedzialny był Ishiwata Youji, a rysunki to zasługa Yamane Akihiro. Może nie jest to kreska, którą wychwala się pod samo niebo (no... chyba że chodzi o ilustracje w kolorze, wtedy naprawdę jest na co popatrzeć), jednak jest całkiem w porządku i dobrze się tu sprawdza. Nie trzeba się zastanawiać, co się tak właściwie dzieje, jest czytelnie, tła też dobrze wyglądają. Sprawy, z którymi mamy w tej mandze do czynienia, są bardzo różnorodne - od oszustw, korupcji, handlu narkotykami i innych wykroczeń, aż po wykorzystywanie, gwałty i przestępczość zorganizowaną. Autorzy w żaden sposób nie starają się ugrzeczniać poruszanych tematów, przedstawiają je prosto, takie, jakimi są. Nie zabrakło tu również zagrań typowo fanserwisowych - skąpych strojów czy nagości. No i oczywiście Sengawa potrafi się naprawdę dobrze prezentować z tym swoim charakterystycznym uśmieszkiem.
Za plus "Dendrobates" uważam również to, że nie ma tu niepotrzebnych dylematów moralnych. Może i od czasu do czasu ktoś wspomni o słuszności lub jej braku w tym, co się dzieje, jednak sam Sengawa nie przeżywa żadnego kryzysu egzystencjalnego. Robi to, w czym jest dobry, cieszy się też zwyczajnym życiem, w międzyczasie próbując osiągnąć swój główny cel. Manga skupia się bardziej na akcji i całej masie niewiadomych dotyczących głównego bohatera oraz kolejnych wydarzeń, niż kwestii psychologicznej i właśnie tego od niej oczekiwałam. Ach! I podobało mi się zakończenie.

Prawda jest taka, że "Dendrobates" niezwykle wciąga. Ciekawy główny bohater, rozdziały przepełnione wartką akcją, brak niepotrzebnych dłużyzn - wszystko to sprawia, że tych sześć tomów kończy się bardzo szybko. Jeśli o mnie chodzi, w dalszym ciągu z chęcią czytałabym o podwójnym życiu Sengawy. Nie pogniewałabym się, gdyby ta historia była choć o jeden tom dłuższa. A jeśli "Dendrobates" zostanie wydane w Polsce, na pewno trafi na moją półkę.

10 komentarzy:

  1. Dobra, teraz to jestem jeszcze bardziej podjarana, żeby przeczytać Dendrobates - taki trochę Darker Than Black (szczególnie ten główny bohater). Uwielbiam silnych bohaterów skrywających drugie oblicze, dlatego z chęcią się zabiorę za mangę :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Mysza taka inspirująca! :D
    Dobra recenzja, w zasadzie odczucia miałam niemal identyczne. Zapomniałam praktycznie o tej reporterce, ona chyba tylko do fanserwisu służyła... Cieszę się, że ktoś też postanowił przeczytać tę mangę, niezobowiązująca rozrywka, ale jaka przyjemna. Rozsławmy Dendrobates w blogsferze! ^^


    (btw, tĘ recenzjĘ, mysza grammar nazi)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo :D
      No tak, fanserwis to jej główna dziedzina, jednak jakiś tam wkład chyba też miała. Chociażby to, że już wcześniej widziała Człowieka z Tysiącem Broni i to jeszcze zanim zyskał swój przydomek. Nawet zdjęcie mu cyknęła. Rozsławiajmy! Może kiedyś nawet jakieś wydawnictwo się połakomi. ^^

      Ehh, przyznaję pomyłkę. A zwykle jestem taka wyczulona na użycie tĘ i tĄ... :P

      Usuń
    2. W sumie to jest manga bardzo w stylu Waneko, oni lubią wydawać takie niszowe tytuły, które tylko mysza zna :D

      Usuń
  3. Pierwsze słyszę, a szkoda, bo widzę, że warto się z tym tytułem zapoznać!

    OdpowiedzUsuń
  4. Historię o tych, co wkraczają do akcji jak policja nie daje rady, są już tak oklepane, a jednak bardzo je lubię, bo to moje klimaty :) Za mangę raczej się nie zabiorę, bo nie czytuję takowych gatunków (tylko shoujo hahaha), ale jakby kiedyś wyszło anime... Skojarzyłabym sobie tytuł z Twoją recenzją i oczekiwałabym z zaciekawieniem ;) Pozdrawiam
    Kusonoki Akane

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektóre motywy nigdy się nie nudzą. ^^ Gdyby dobrze się do tego zabrać na pewno wyszłoby z tego świetne anime. Pozostaje mieć nadzieję, że nie są to jedynie bezpodstawne mrzonki i ktoś kiedyś wpadnie na ten pomysł. ;)

      Usuń
  5. Biorę się za czytanie, ostatnio sięgam też po mangi niewydane, zawsze trafi się ciekawe tytuły i można przecież zobaczyć przed premierą(o ile będzie), czy warto kupować. ;) Lubię takie klimaty, a rysunki w kolorze są genialne(a przynajmniej ten, który dodałaś) ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. To teraz ja muszę podziękować, bo właśnie mi przypomniałaś, że również od jakiegoś czasu chciałam to przeczytać :P Totalnie moje klimaty, z pewnością będę się dobrze bawiła, czytając to (:

    OdpowiedzUsuń
  7. Miałam ją w planach, ale tak jak Ty też o niej zapomniałam, więc dziękuję za przypomnienie :D. Manga na szczęście jest w całości na centrum mangi, więc pewnie niedługo się za nią zabiorę :).

    OdpowiedzUsuń

będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad, dobrze wiedzieć, że są osoby które tu zaglądają ;)

i bez spamu, proszę :)