czwartek, 19 stycznia 2017

S. Caspari "W krainie kolibrów"

Wydawnictwo: Otwarte  |  Liczba stron: 632  |  Seria: Saga argentyńska (1)
Anna po roku rozłąki z rodziną i mężem wyrusza w wielotygodniową podróż statkiem do Argentyny, by tam wraz z nimi zacząć nowe (w domyśle lepsze) życie. Tam poznała Juliusa i Viktorię, dwójkę z tak zwanych wyższych sfer, z którymi zaprzyjaźnienie się w innych okolicznościach wydawałoby się jej wręcz niemożliwe. Okazuje się jednak, że na pokładzie szybko znaleźli wspólny język, a pełna niedogodności podróż stała się przez to bardziej znośna. Nic nie trwa jednak wiecznie i w końcu przybijają do brzegu. Pełni nadziei, choć nieco przygnębieni rozstaniem, stawiają swoje pierwsze kroki w Nowym Świecie, który ma ponoć oferować tak wiele. Ale co ma w zanadrzu dla nich?

Jeśli szukacie książki o samospełniających się marzeniach, to trafiliście pod zły adres. Rzeczywistość nie zawsze odpowiada wyobrażeniom, a w przypadku Anny różnica między nimi jest aż nazbyt widoczna. Zamiast własnego skrawka ziemi czeka na nią ciasnota miasta, ubóstwo i codzienna walka o lepsze jutro. Zderzenie z rzeczywistością, jakiego doświadczyła Viktoria, choć może nie tak gwałtowne, również nie nastraja pozytywnie. W Salcie, w posiadłości Santosów odkrywa, że Humberto nie jest już tym samym człowiekiem, którego poślubiła, teściowa jej nie znosi, a ją samą niemiłosiernie nudzi taka codzienność i tamtejsze obyczaje. A Julius? Jemu co prawda powodzi się całkiem nieźle, jednak wspomnienie Anny wciąż nie daje mu spokoju.

"Anna spojrzała przez bulaj, z którego roztaczał się rozmyty widok na morze. Argentyna, Kraina Srebra – czy to nie brzmi jak obietnica? Ale co się za nią kryje? Co ta ziemia naprawdę im przyniesie?"

"W krainie kolibrów" to powieść wielowątkowa i bardzo rozciągnięta w czasie. Za jej sprawą prześledzimy całe lata, jakie minęły od podróży naszych bohaterów statkiem do Argentyny. Mit Nowego Świata, w którym każdy ma szansę na lepsze życie, a kolejne ziemie tylko czekają na ich zagospodarowanie szybko zostaje rozwiany. Zamiast tego naszym oczom ukazuje się ciemna strona Buenos Aires - pełnego ciasnoty, występków oraz przyjezdnych, którzy dawno wyzbyli się swoich złudzeń, podczas gdy bogacze pławią się w luksusach. Znajdziemy tych, którzy wciąż próbują, jak i tych, którzy dla łatwiejszego życia zeszli na złą ścieżkę. Poznamy też zwyczaje bogatych, wysoko postawionych rodów, często pełnych obłudy i fałszu. I jeszcze jedno - stosunek do rdzennych mieszkańców, a więc Indian, którzy przez wielu (zwłaszcza tych, którzy mają pieniądze i zbyt wysokie mniemanie o samych sobie) uważani są wręcz za podludzi. Pod względem przedstawienia Argentyny powieść sprawdza się więc całkiem nieźle.

Anna jest zaradna i zwykle twardo stąpa po ziemi. Choć pod wpływem cudzych słów i entuzjazmu sama również pozwoliła sobie snuć marzenia na temat lepszego życia w Nowym Świecie, w przeciwieństwie do swoich bliskich nie spisuje wszystkiego na straty, gdy przychodzi chwila bolesnego zderzenia z rzeczywistością. Viktorię tymczasem poznajemy jako pełną życia, rozpieszczoną dostatnim życiem kobietę, która do tej pory nie zaznała wielu trosk. Zmienia się to jednak w Salcie i choć z początku jest to raczej kwestia nudy i rozczarowania, dla niej także los szykuje coś większego. Julius z kolei to taki trochę typ księcia na białym koniu… z tą różnicą, że jego wybranka nie jest zbyt chętna do przyjmowania pomocy. O nim samym nie dowiemy się właściwie szczególnie wiele, bo to na Annie i Viktorii najbardziej skupia się powieść. Nie są to oczywiście jedyne występujące tu postaci (jak już wspominałam, wątków jest mnóstwo, a więc i bohaterów całkiem sporo), jednak w tej chwili na nich poprzestanę.

"W krainie kolibrów" nie zrobiło na mnie aż tak dobrego wrażenia, na jakie miałam nadzieję. Tak, czytało się nieźle, bohaterów w większym lub mniejszym stopniu polubiłam i przejmowałam się ich losem, jednak nie stali mi się szczególnie bliscy. Może nie trafiłam na odpowiedni moment? Mimo to myślę, że było warto. Po zastanowieniu dochodzę do wniosku, że podobało mi się takie przedstawienie Argentyny. Całkiem miło spędziłam przy tej powieści czas, jednak nie wiem, czy zdecyduję się na kolejną część serii, na razie tyle mi wystarczy.

Książkę mogłam przeczytać dzięki Book Tour'owi zorganizowanemu przez Bohaterkę Realną :)

5 komentarzy:

  1. Książka wydaje się naprawdę ciekawa, ta wielowątkowość zachęca, a okładka jest po prostu boska. *.*
    Pozdrawiam!
    http://sunny-snowflake.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak, okładka bardzo ładna, a do tego jak świetnie wyglądają wszystkie trzy razem. ^^

      Usuń
  2. Słyszałam o tej ksiażce i chętnie bym odkryła, czy przypadnie mi do gustu, tym bardziej że to w jaki sposób jest wydana, bardzo kusi do poznania jej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam ochotę na tę książkę, nawet już ją miałam w domu na półce, ale... zrezygnowałam, nawet nie wiem do końca dlaczego. Ale może jeszcze kiedyś po nią sięgnę :)

    O książkach - okiem Optymistki

    OdpowiedzUsuń

będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad, dobrze wiedzieć, że są osoby które tu zaglądają ;)

i bez spamu, proszę :)