środa, 19 września 2018

Gong Ji-young "Nasze szczęśliwe czasy" + Book Tour

Ostatnio przeczytałam tę książkę po raz czwarty, już po dłuższej przerwie. Chciałam się przekonać, czy wciąż będzie mi równie droga. Są takie książki, przy których, choć bardzo dobrze je wspominam, mam opory przed sięgnięciem po nie ponownie z obawy, że nie wytrzymają próby czasu. W tą wierzyłam od początku i, jak się okazało już po paru stronach, nie był to błąd.
Wydawałoby się, że trzydziestoletnia Yu-jeong ma wszystko, co można sobie wymarzyć, od pieniędzy i wpływowej rodziny zaczynając, a jednak uważa się za najbardziej nieszczęśliwego człowieka na świecie. Czyżby z nadmiaru dobrobytu poprzewracało jej się w głowie? Po trzeciej już próbie samobójczej dostaje wybór. Może zostać w szpitalu na terapię lub przez miesiąc towarzyszyć swojej ciotce zakonnicy w spotkaniach z więźniem skazanym na śmierć. Cóż, chyba lepsze to, niż wujek lekarz w kółko powtarzający, że powinna się wypłakać. Z drugiej strony dlaczego miałaby poświęcać swój czas dla kogoś, kto zdaniem społeczeństwa zasłużył na śmierć? I choć właśnie z takim nastawieniem przychodzi na spotkanie, z niepokojem odnosi niejasne wrażenie, że może jednak mają ze sobą coś wspólnego.

"Po raz pierwszy zrozumiałam, że zbrodnia, jak słowa, które zostaną wypowiedziane, nigdy nie znika. Nie przemija jak powiew wiatru, który pojawia się nagle, pozostawiając jedynie znikomy ślad."

Z początku planowałam jeszcze raz napisać recenzję tej książki, jednak kiedy zajrzałam do tej pierwszej, napisanej już cztery lata temu, z pewnym zaskoczeniem (choć i z zadowoleniem) odkryłam, że zawarłam tam chyba wszystko, co chciałam. Tak więc jeśli jeszcze nie znacie tej książki albo wciąż macie wątpliwości czy warto ją przeczytać, odsyłam tutaj. Choć i tak dopiszę jeszcze trochę poniżej.

Znając już dobrze fabułę (nawet jeśli mimo wszystko wiele szczegółów zdążyło rozmyć mi się w pamięci) łatwiej było mi tak po prostu skupić się na tekście, bez pośpiechu docenić styl i barwne opisy... Choć z czasem znów coraz szybciej przewracałam strony. Poza tym praktycznie co chwilę miałam ochotę zaznaczyć jakiś fragment, wiele było momentów wywołujących u mnie rozczulenie, często też pomieszane ze smutkiem. Zostawiam jednak pole do popisu Wam i chętnie się przekonam, co takiego wyróżnicie (mile widziane także dodatkowe komentarze czy inne dopiski, także w wypadku, gdy interesujący Was fragment został już zaznaczony).

Tym razem nieco irytowało mnie to ciągłe przeskakiwanie między zwykłymi rozdziałami i niebieskimi karteczkami. Chciałam ciągłości, przy czym z początku chodziło o narrację Yu-jeong, za to kiedy nieco bardziej rozwinęła się historia Yun-su - właśnie o nią. A potem jeszcze raz na odwrót, co dowodzi, że oba wątki potrafią być równie wciągające. Myślę, że jeszcze spróbuję przeczytać je oddzielnie, ale jeszcze nie teraz. Z kolei za pierwszym razem zdecydowanie radzę czytać tak, jak jest.

Czasami lekko zgrzytało mi tłumaczenie, jednak są to nieliczne i niezbyt znaczące przypadki, przypuszczalnie wynikające ze specyfiki języka koreańskiego. Przykładowo siostra Monika wyjaśniająca co to empatia - może po koreańsku jest to słowo wymagające dookreślenia, jednak po polsku wydało mi się to nienaturalne, zwłaszcza w rozmowie między dorosłymi ludźmi. Jest też fragment, kiedy Yun-su przeprasza za użycie słowa "dupek". Wydaje mi się, że jest to za mało dosadne wyrażenie, aby sprawiło, że ktoś jego pochodzenia poczuł potrzebę zreflektowania się.

A teraz, już bez przedłużania, zapraszam na pierwszy u mnie Book Tour, właśnie z "Naszymi szczęśliwymi czasami". Więcej informacji znajdziecie tutaj.
Ta sama strona będzie też cały czas podlinkowana po lewej.

3 komentarze:

  1. Skoro przeczytałaś tę książkę już kilka razy to musi być dobra. :) Na początku pomyślałam, że to może nie moje klimaty, ale jednak opis fabuły brzmi ciekawie. Może za jakiś czas dam jej szansę. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Baaaardzo dawno temu czytałam mangę (Watashitachi no Shiwase na Jikan) na podstawie tej książki i pamiętam, że bardzo mi się podobała. Cały czas liczę, że kiedyś wyjdzie w Polsce, bo chętnie bym sobie ją odświeżyła. Może kiedyś sięgnę po pierwowzór? Na razie mam inne plany czytelnicze. :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja lubię jak przeplata się narracja dwóch osób, to sprawia że nie mogę oderwać się od książki ^^ Chociaż raz miałam z tą narracją nieprzyjemne doświadczenie, kiedy to w jakiejś serii o wampirach nagle pojawiły się cztery osoby-narratorzy. I to opisujące wydarzenia powiązane w małym stopniu, nie jedną historię z kilku różnych punktów widzenia. Zrobiło mi to taką sieczkę w głowie, że po odłożeniu książki nie wiedziałam co przeczytałam.
    nieznane-miejsca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad, dobrze wiedzieć, że są osoby które tu zaglądają ;)

i bez spamu, proszę :)