sobota, 30 marca 2013

Anime "Sakurasou no Pet na Kanojo"

Może wiecie, a może i nie, ale ostatnimi czasy polubiłam anime. W pewnym momencie nawiedziła mnie nieśmiała myśl, żeby podzielić się tu swoją opinią na temat jednego z nich (m.in. za sprawą Tristezzy) i oto jestem. Prawdopodobnie nie skończy się na tym jednym tytule... ;D Przy okazji chciałam też wspomnieć o pewnym blogu, na którego wchodzę. Znalazłam już na nim kilka ciekawych anime do obejrzenia i stwierdzam, że zasługuje na więcej czytelników. ;)


Tytuł: Sakurasou no Pet na Kanojo
Długość odcinka: 25 min.
Ilość odcinków: 24
Rok produkcji: 2012
Ocena: 5/6

Anime to powstało na podstawie powieści Hajime Kamoshidy. Zabrałam się za nie pod wpływem impulsu - nie znałam wtedy nawet zarysu fabuły (na filmwebie też go nie było), po prostu zobaczyłam jeden kadr i uznałam, że koniecznie chcę to obejrzeć. Czy było warto? O tym za chwilę...

Sakurasou to specjalny akademik dla problematycznej młodzieży. Prowadzi go trzydziestoletnia (hm... no tak, mająca 29 lat i 15 miesięcy) nauczycielka Sengoku Chihiro, która zwykle zajęta jest poszukiwaniem kandydata na męża. Wśród mieszkańców Sakurasou znajdziemy Kamiigusę Misaki - bardzo żywiołową trzecioklasistkę z wydziału sztuki, której pasją jest tworzenie anime (co wychodzi jej naprawdę świetnie), Mitakę Jina - pomagającego jej w tym przyjaciela z dzieciństwa, mającego słabość do pięknych kobiet i Ryūnosuke Akasakę - geniusza komputerowego, który pracuje jako programista i nigdy nie wychodzi z pokoju. Jak więc doszło do tego, że w tym gronie znalazł się także Kanda Sorata, który właściwie nie wyróżnia się niczym szczególnym? Stało się tak za sprawą Hikari -  kota, którego przygarnął. W zwykłym akademiku nie można było trzymać zwierząt, więc miał dwie opcje - pozbyć się pupila lub przenieść się do Sakurasou. Chłopak nie znalazł mu jeszcze właściciela, więc wybrał to drugie rozwiązanie, jednak jego celem stało się wydostanie stamtąd. No cóż... obiecanki cacanki, bo właściwie nie robi nic, by wcielić swoje postanowienie w życie.

Wkrótce Chihiro prosi Soratę aby odebrał z dworca jej siostrzenicę Shiinę Mashiro, która miała zamieszkać w Sakurasou. Jak się okazało, nie była to zwyczajna dziewczyna - była całkiem zależna od innych, nie potrafiła nawet sama się ubrać, a opiekę nad nią powierzono właśnie Soracie. Tak rozpoczęła się ich znajomość. Odtąd chłopak musiał codziennie się nią zajmować, co osobom postronnym mogło się wydawać dziwne. Na kolejne niespodzianki nie trzeba było długo czekać - wkrótce wyszło na jaw, że zanim Mashiro przyjechała do Japonii była światowej sławy malarką. Dlaczego porzuciła swoją karierę?
Sakurasou stało się jej inspiracją przy tworzeniu własnej mangi, która w przeciwnym razie mogłaby okazać się niewypałem. Za sprawą swojego nieprzystosowania i odmienności Shiina doprowadza do wielu zabawnych sytuacji, które później Sorata musi wyjaśniać. Jak widać, nowa mieszkanka Sakurasou wcale nie ułatwia mu życia... Mimo wszystko trzeba przyznać, że Shiina ma swój urok i szybko ją polubiłam. Wraz z trwaniem serii dziewczyna powoli się zmienia, z obecnej jedynie ciałem artystki, dla której najważniejsze jest to, co tworzy, staje się nieodzowną częścią Sakurasou.

Kolejną bohaterką jest Aoyama Nanami - przyjaciółka Soraty z liceum, która dodatkowo uczęszcza do szkoły dla przyszłych Seiyū, czyli osób podkładających głos do anime. Jest bardzo wytrwała, pracuje w kilku miejscach, aby zarobić na swoje utrzymanie, bo rodzice nie akceptują jej wyboru. Poza tym jest pewna siebie, nie chce niczyjej pomocy i skrycie podkochuje się w Soracie. Oboje stanowią dla siebie nawzajem duże wsparcie w realizowaniu własnych marzeń i podnoszą się na duchu w trudnych chwilach. Tylko czy taki układ wystarcza Aoyamie? Przekonajcie się sami.

Sorata zdawał sobie sprawę z tego, że wszyscy, którzy go otaczają dobrze wiedzą, co chcą w życiu robić i już zaczęli do tego dążyć. Nie działało to na niego najlepiej, ponieważ on sam nie miał określonego celu, co sprawiało, że czuł się obco wśród tych uzdolnionych i pewnych siebie ludzi. W końcu postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Tylko czy to właśnie opuszczenie Sakurasou było tym, czego najbardziej pragnął? Najwyższy czas podjąć decyzję...

Mijają kolejne dni, w których przyjaciele stawiają czoła codziennym i tym raczej niecodziennym problemom, pomagają sobie nawzajem, odkrywają samych siebie, przyjmują nieoczekiwanych gości i przeżywają miłosne rozterki. Wiele jest w tym wszystkim humoru, ale także refleksji. Mamy tu zaskakującą mieszankę charakterów - różnorodnych i wyraźnie nakreślonych, których nie sposób nie polubić. Żywiołowa Misaki, inteligentny Jin, odpowiedzialny Sorata, artystyczna dusza Shiina, pracowita Aoyama, Ryunosuke, który zawsze mówi to, co myśli i inni bohaterowie - żaden z nich nie jest idealny, przez co są bardziej prawdziwi. Ten wysyp osobowości sprawia, że chyba każdy znalazłby tu kogoś, z kim mógłby się utożsamiać.

Wątek miłosny w tym anime jest dość rozbudowany i nie ogranicza się do głównych bohaterów. Właściwie wręcz przeciwnie - na pierwszy plan wychodzą Misaki i Jin ze swoją wieloletnią miłością, do której nie potrafią się przed sobą przyznać. Następna jest zakochana w Soracie Aoyama, która kryje się ze swoim uczuciem i próbuje zdobyć się na pierwszy krok. Nawet zwykle zamknięty w swoim pokoju Ryūnosuke ma coś do powiedzenia na ten temat (szczegółów nie będę zdradzać). Często jest tak, że inne pary są jedynie tłem dla dwójki głównych bohaterów, tutaj jest całkiem inaczej. Na początku w relacjach między Mashiro a Soratą trudno doszukać się czegoś głębszego, dopiero po dłuższym czasie zaczyna się to zmieniać. Uczucie między nimi jest bardzo subtelne i rozwija się powoli. Jednych może to irytować, drugim się podobać, jednak uważam, że był to ciekawy i oryginalny pomysł.

Tym, co spodobało mi się w anime na samym początku była świetna, lekka kreska oraz zupełnie inna kolorystyka, niż w poprzednich anime, które oglądałam. A już największe wrażenie w tej kwestii wywarły na mnie oczy bohaterów, które od razu kojarzą mi się z kocimi. Co do muzyki, opening (Pet na Kanojotachi "Kimi ga Yume we Tsuretekita") na początku może się wydawać zbyt, hm... cukierkowy, jednak można się do tego przyzwyczaić. Zdecydowanie bardziej podobał mi się ending (Suzuki Konomi "Days of Dash"), chociaż ostatecznie polubiłam oba i dobrze mi się ich słuchało. Od 13-go odcinka uległy one zmianie - i to na lepsze. Opening (Suzuki Konomi "Yume no Tsuzuki") od razu mi się spodobał, był całkiem inny od poprzedniego, spokojniejszy. Ending (Prime Number "Kimi to Deaeru Hi") też był całkiem niezły, chociaż chyba wolałam poprzedni. Jednego jestem pewna - tak po prostu o nich nie zapomnę.

Jest to anime, w którym poza ciekawymi i zabawnymi historiami z życia w Sakurasou odnajdziemy także wartości takie jak przyjaźń, miłość, dążenie do wyznaczonych sobie celów i urzeczywistnianie swoich marzeń. Oglądałam je z przyjemnością i nie mogłam się doczekać kolejnych odcinków. Wpleciona w akcję historia miłosna rozwija się powoli, a z początku wręcz niepozornie. Z jednej strony może się to podobać, ale z drugiej bohaterowie mogą irytować tym, że nie potrafią rozpoznać swoich uczuć. Ja już dawno się z tym pogodziłam, więc nie stanowiło to dla mnie problemu. Trochę szkoda było mi rozstawać się z mieszkańcami Sakurasou, więc mam nadzieję na drugą serię. Czy się doczekam? Czas pokaże. "Sakurasou no Pet na Kanojo" polecam przede wszystkim tym, którzy już siedzą w temacie, ale jeśli znajdzie się też ktoś, kto dopiero chce zacząć swoją przygodę z anime, droga wolna. :)

12 komentarzy:

  1. Aaaa! Więcej takich artykułów, więcej! Anime oglądam od jakichś 6-7 lat. Do tej pory przemaglowałem ponad 40 serii. Tego nie oglądałem, ale wygląda bardzo ciekawie. Jak tylko skończę Tegami Bachi, to się za nie zabiorę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. W zasadzie nie oglądam anime. Ale teraz mnie zachęciłaś;) Chyba obejrzę chociaż jeden odcinek żeby przekonać się, czy i mi tak się spodoba;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Swego czasu uwielbiałam oglądać anime, a czytać mangę. Oni czasem myślą na prawdę bardzo fajne rzeczy. Myślę, że warto spróbować co nieco z kultury japońskiej. ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju, Sakurasou <3 na dniach też będę pisała tego recenzję ^^ no i kilku innych, bo mi się pokończyły ^^ Powiem na początek, że bardzo mi miło, iż również przyczyniłam się w pewnym stopniu do powstania Twojej opinii, miło jest inspirować ludzi :) Co do Sakurasou mam podobne zdanie, to jest taka przyjemna seria, ze świetnymi i różnorodnymi postaciami. Misaki <3 Zresztą sama Shiina jest wspaniała. Co do kolejnej serii wątpię by miała wyjść, niemniej miałam podobne odczucie i jeszcze na końcu jak pokazali tych troje nowych mieszkańców, epic <3 ten co chciał się rozbierać xd Ah, jak ja się cieszę, że zaczęłam oglądać anime jakoś na początku tamtego roku... niby oglądam krótko, ale obejrzałam 50 serii, plus oczywiście jestem na bieżąco z op (589 odc xd). Ojej, a ja już nie na temat o.O Nom, więc ogólnie to zdanie mam podobne, które niedługo wyrażę i na serio się cieszę, że napisałaś tę notkę ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno nadzieja umiera ostatnia, a poza tym zawsze można sobie pomarzyć. ;) Ja zaczęłam oglądać anime trochę później, bo pod koniec tamtego roku, ale powoli nadrabiam. ;p OP nie oglądałam i raczej nie ciągnie mnie do takich tasiemców, wyjątkiem był Naruto, a Naruto Sd oglądam co jakiś czas (choć planuję pominąć wszystkie fillery), może kiedyś będę na bieżąco... ;p No i cieszę się, że podzielasz moją opinię. :)

      Usuń
    2. no tak, tak, nadzieję można mieć zawsze ^^ a no to widzisz, spoko, ważne że zaczęłaś ! ^^ I niby nie oglądasz tasiemców, ale ja z całego serca polecam Fairy tail, który ma jedynie 175 odcinków, w obliczu co poniektórych serii, to niewiele. Ta produkcja mnie zauroczyła do tego stopnia, że od kiego oglądam anime ciągle plasuje się na pierwszym miejscu <3 a to tak ogólnie ^^ Niby są lepsze serie, wiem o tym, nawet oglądałam takie jak Angel Beats np. (wspaniała i wzruszająca <3), ale FT najbardziej mnie urzekło i do mnie trafiło ^^ Więc zachęcam! (jak każdego przy każdej okazji, gdy jest choć cień nadziei, że uda mi się tego kogoś namówić ^^)

      Usuń
    3. Właściwie, to już od pewnego czasu zastanawiam się nad FT i myślę, że w końcu się zdecyduję. Zwłaszcza, że tak je zachwalasz ;D

      Usuń
    4. Taaaak! oglądaj, oglądaj, oglądaj <3 więc decyduj się, a nie ^^

      Usuń
  5. O, coś dla mnie :-) Rzeczywiście ładna kreska i ciekawa kolorystyka. Na pewno obejrzę kilka odcinków na próbę i może mnie wciągnie. Z Twojej recenzji wynika, że na 90% wciągnie ;-)

    OdpowiedzUsuń

będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad, dobrze wiedzieć, że są osoby które tu zaglądają ;)

i bez spamu, proszę :)