Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 460
Seria: Dollanganger (cz. 4)
Po tak wielu już latach Cathy i Chris znów przestępują próg Foxworth Hall. Z tą jednak różnicą, że teraz jest on własnością Barta. Nie jest to już ten sam budynek, w którym niegdyś byli więźniami. Tamten dawno strawił ogień, teraz jest to ich dom. Zebrała się cała rodzina, niedługo mająca się powiększyć o kolejnego członka - dziecko Jory'ego i Melodie. A jednak nad Foxworth Hall wciąż zbierają się ciemne chmury... Dzięki fachowej pomocy Bart może normalnie funkcjonować w społeczeństwie. W każdym razie w pewnym stopniu, bo nadal bywa nieobliczalny i podatny na niewłaściwe wpływy. Sytuacji nie poprawia również niespodziewane odnalezienie się wujka Joela, brata Corrine, dotąd uważanego za zmarłego. Tak oto u boku Barta pojawił się kolejny starzec mącący mu w głowie i podburzający go przeciwko własnej rodzinie. Kolejnym nieszczęściom wprost nie było końca. A jedno z nich całkowicie zmieniło dotychczasowe życie Jory'ego...
Znając położenie tej rodziny było mi po prostu przykro. Są chwile, gdy żadne z wyjść nie jest dostatecznie właściwe, jednak w Foxworth Hall zdarzały się one nadzwyczaj często. Było mi szkoda Cathy, świadomej całej sytuacji, rozdartej pomiędzy miłością do swoich dwóch synów, których wzajemne interesy tak często bywały sprzeczne. Jak spełnić marzenie o pogodzeniu zwaśnionych członków rodziny, gdy wszystko sprzysięga się przeciwko nim? Z pewnością nie będzie to łatwe.
"Nadzieja... w tym ponurym domu zawsze czepialiśmy się nadziei, malowaliśmy ją na żółto - jak rzadko oglądane słońce."
To historia pełna bólu i rozpaczy, jednak nie zabrakło też miejsca na nadzieję. Razem z bohaterami doświadczymy wiele złych chwil, często przysłaniających im cały świat i wszystkie pozytywne aspekty życia. A jednak wciąż istniała dla nich nadzieja, jakiś powód, aby wciąż dawać z siebie wszystko. Znajdziemy tu zarówno kilka naprawdę silnych, godnych naśladowania osobowości, z Cathy na czele, jak i osoby mniej odporne na przeciwności losu, chociażby Melodie, która dotąd żyła jak księżniczka. Wyraźnie widać tworzący się między nimi kontrast. W chwilach wystawienia cierpliwości na próbę ujawniają się ciemne strony charakteru.
W wielu przypadkach sama nie wiedziałabym po czyjej stronie stanąć, nie dziwiłam się więc Cathy, jednak w pozostałych sytuacjach dla wielu była wzorem do naśladowania i bezpieczną ostoją. Również Chris pozostawał silny, jednak irytowały mnie niektóre jego postawy, chociażby przeświadczenie o nieszkodliwości Joela. Autorka naprawdę świetnie wykreowała postać Barta - ze skrytego, problematycznego, wręcz destrukcyjnego chłopca z kompleksem Edypa stał się równie problematycznym, jednak pewnym siebie, poszukującym własnego miejsca, zaradnym mężczyzną. Pokazał tu zarówno swoje złe, jak i dobre strony, czego próżno było szukać w "A jeśli ciernie". Bardzo dobrze wyszło również ukazanie Jory'ego, który po swojej osobistej tragedii musiał znaleźć dość siły, by dalej żyć. Znalazły się też osoby, którymi nieraz miałam ochotę potrząsnąć, chociażby błądząca jak cień Melodie oraz intensywnie przeżywająca swój okres buntu Cindy. Oczywiście, takie właśnie miały charaktery, jednak trudno było powstrzymać się od tego typu myśli.
W wielu przypadkach sama nie wiedziałabym po czyjej stronie stanąć, nie dziwiłam się więc Cathy, jednak w pozostałych sytuacjach dla wielu była wzorem do naśladowania i bezpieczną ostoją. Również Chris pozostawał silny, jednak irytowały mnie niektóre jego postawy, chociażby przeświadczenie o nieszkodliwości Joela. Autorka naprawdę świetnie wykreowała postać Barta - ze skrytego, problematycznego, wręcz destrukcyjnego chłopca z kompleksem Edypa stał się równie problematycznym, jednak pewnym siebie, poszukującym własnego miejsca, zaradnym mężczyzną. Pokazał tu zarówno swoje złe, jak i dobre strony, czego próżno było szukać w "A jeśli ciernie". Bardzo dobrze wyszło również ukazanie Jory'ego, który po swojej osobistej tragedii musiał znaleźć dość siły, by dalej żyć. Znalazły się też osoby, którymi nieraz miałam ochotę potrząsnąć, chociażby błądząca jak cień Melodie oraz intensywnie przeżywająca swój okres buntu Cindy. Oczywiście, takie właśnie miały charaktery, jednak trudno było powstrzymać się od tego typu myśli.
"Taki jest właśnie Foxworth Hall. Gdy ktoś raz tu się znajdzie, trudno mu stąd uciec."
Przed snem wprost nie mogłam oderwać się od lektury. Następnie długo nie mogłam zasnąć, wciąż rozpamiętując losy bohaterów. Nieraz miałam w oczach łzy. Uważam, że z przeczytanych do tej pory książek z tej serii, to właśnie "Kto wiatr sieje" najbardziej dorównuje "Kwiatom na poddaszu". Naprawdę warto było ją przeczytać. W pewien sposób obawiam się tego, co mogę zastać w ostatniej części. A jednak jestem zdecydowana, by dokończyć to, co zaczęłam. Przecież już tak niewiele brakuje. Ale jeszcze nie teraz. Najpierw muszę to wszystko przetrawić. Muszę nabrać dystansu.
9/10
Nie czytałam poprzednich części, chociaż moja ciocia je uwielbia i ciągle mnie namawia, bym zerknęła :)
OdpowiedzUsuńNie znam tej serii, kojarzę okładki z recenzji, które mi się przewijały na bloggerze... Nie wiem, czy kiedyś sięgnę, ale oceny są zachęcające, więc kto wie, może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńAle bym przeczytała tę sagę...! :D
OdpowiedzUsuńCzytałam pierwszy tom serii- i zrobił na mnie ogormne wrażenie. Niestety, druga część była gorsza i nie zamierzam sięgać po dalsze części :-)
OdpowiedzUsuńO Boże, nie mów, ze to jest kolejny tom serii, gdzie dziewczyna mieszkała na poddaszu, ale nie umiała uciec i zakochała się potem w jakimś mężczyźnie pedofilu, czy jakieś kazirodztwo tam było...? Nie wiem dokładnie, ale moja koleżanka to czytała i stwierdziła, że jest tak koszmarnie durne, że nawet Michalak chyba pisze lepiej :D
OdpowiedzUsuńNajwyraźniej to właśnie to. Cóż, po prostu patologia... :D
UsuńNo ale jak już zaczęłam, to chciałam wiedzieć co będzie dalej i tak w kółko. Teraz jeszcze tylko dorwać ostatni tom i przestanie mnie nękać ta seria. A przynajmniej tak mi się wydaje. ;)
Zdziwiło mnie to, że moja koleżanka właśnie tak zareagowała, a ona rzadko krytykuje książki, więc musi być STRASZNIE :D
UsuńBardzo, bardzo chciałabym zapoznać się z tą serią. Chodzi za mną już od dawna :)
OdpowiedzUsuńczytałam pierwszą część i chociaż zrobiła na mnie takie sobie wrażenie, to podejrzewam, że i tak skuszę się na kolejne części :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem ostatnia część nie zaskakuje, raczej rozczarowuje. Słyszałam o niej wiele, a gdy sama w końcu po nią sięgnęłam, okazało się, że wiele opinii nie oddaje rzeczywistości. Na pewno jest geneza problemu. I tyle. Mimo wszystko nie żałuję przeczytania tej sagi i myślę, że kiedyś do niej wrócę, bo mimo natłoku nieszczęść jest świetnie skonstruowana. Teraz czekam z niecierpliwością na drugi tom "Rodziny Casteel". (:
OdpowiedzUsuń