poniedziałek, 22 lutego 2016

M. Musierowicz "Feblik"

Wydawnictwo: Akapit Press  |  Ilość stron: 276  |  Seria: Jeżycjada (21)
W tej części, która to zachowuje ciągłość fabularną w stosunku do "Wnuczki do orzechów", znów poznajemy nową twarz. Tym razem jest to Agnieszka, dawna koleżanka z klasy Ignacego, a obecnie studentka ASP, która artyzm i awersję do związków ma właściwie zapisane w genach - zarówno jej matka, jak i starsza siostra spełniają się artystycznie, a swego czasu zostały porzucone przez mężów. Nic więc dziwnego, że Adze nie w głowie młodzieńcze miłostki. Od czasu, gdy Ignacy widział ją po raz ostatni swój długi blond warkocz zmieniła na krótką czarną fryzurę, dlatego też nie poznaje jej od razu, gdy pewnego upalnego sierpniowego dnia wsiada do tego samego autobusu. Dziewczyna tymczasem staje się świadkiem jego przykrej rozmowy z Magdusią, przez co jeszcze niezręczniej byłoby jej się przedstawić. I pewnie zwyczajnie rozeszliby się w swoje strony, gdyby Ignacy nie był dżentelmenem, a Aga bliską omdlenia dziewczyną z ciężkim pakunkiem. Lądują więc w pobliskiej cukierni, gdzie chłopak w końcu ją rozpoznaje i za punkt honoru wyznacza sobie pomoc w dostarczeniu opakowanego bezpiecznie dzbana do nowego właściciela. A - jak wiadomo - los bywa przewrotny i może postawić przed tą dwójką całkiem sporo przeszkód.

Choć to na tej dwójce i tytułowym febliku (słabość, sympatia) skupia się najnowsza powieść Małgorzaty Musierowicz, znajdziemy tu także sporo innych wątków, a także, co mnie bardzo cieszy, wiele wspomnień oraz informacji na temat tego, co dzieje się u innych, znanych nam z poprzednich powieści bohaterów. Wszystko to sprawiło, że na nowo obudziła się we mnie ochota, by przypomnieć sobie choć kilka spośród wcześniejszych części Jeżycjady.
"Kiedy lubię jakąś książkę, chcę, żeby wszyscy ją przeczytali. A już zwłaszcza miłe osoby."
"Feblikowi" można by było wytknąć nadmierne przesłodzenie - można, ale nie zrobię tego, bo moim zdaniem powieść ta jest dokładnie taka, jaka powinna być. A jest urocza, pełna naturalnej, niewymuszonej miłości z dodatkiem różnego rodzaju rozczulających sentymentów (choć pojawiają się i bardziej przykre momenty). Jest tu też Mila, zwana obecnie Babi, którą za każdym razem uwielbiam jeszcze bardziej, a jednocześnie zazdroszczę jej tak idealnej, wieloletniej miłości. Nie mogłabym również zapomnieć o całej reszcie ukazanych tu postaci, spośród których wybijają się chociażby Józef (wraz z kontynuacją jego wątku z "Wnuczki do orzechów"), Ida oraz Gabriela.

A wracając do dwójki głównych bohaterów, bardzo przyjemnie obserwowało się ich odnawiającą się relację. Co prawda spośród dwójki kuzynów to małomówny, odpowiedzialny, ale i pełen ciepła Józef zawsze cieszył się większą sympatią z mojej strony, jednak "Feblik" i Ignacemu dał szansę pokazania się z lepszej strony. Ten zwykle chodzący z głową w chmurach erudyta, czasami tak niepasujący do współczesnych czasów zauważalnie wydoroślał, jednocześnie wciąż pozostając troskliwym i elokwentnym. No i jeszcze Agnieszka, z którą dogadywał się tak dobrze, że prawdziwą przyjemnością było oglądanie ich razem i czytanie rozgrywających się między nimi dialogów, pełnych humoru i sarkastycznych uwag (względnie monologów Ignacego). I do tego jeszcze ten jeden szczegół, który jest tak pięknym dopełnieniem całości - że z początku byli dla siebie jedynie przyjaciółmi.

Przyznam, że z początku nie spieszyło mi się do przeczytania "Feblika". Przypuszczałam nawet, że spora część zachwytu nad Jeżycjadą zdążyła mi już przejść, jednak, jak możecie łatwo wywnioskować na podstawie wszystkich powyższych słów, bardzo się pomyliłam. Małgorzata Musierowicz z łatwością ponownie wciągnęła mnie w wykreowany przez nią świat i naprawdę żałuję, że nie przytrzymała mnie w nim choć trochę dłużej. Pozostaje mi więc jedynie czekać (oby nie za długo) na koleją część - "Ciotka Zgryzotka".
"I okazuje się nagle, że każdy człowiek jest niezastąpiony. Nawet najmniej ważny, najskromniejszy, najbardziej cichy. Po każdym tworzy się wyrwa, mniejsza lub większa. Tyle miliardów ludzi, popatrz! I wszyscy niezastąpieni. I po każdym zostaje coś nieuchwytnego, ale dziwnie realnego, coś, co należy ponieść dalej."

8 komentarzy:

  1. Muszę nadrobić najnowsze części Jeżycjady. Zatrzymałam się na "Spręzynie" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety nie znam, ale też jakoś po opisie nie bardzo mi się podoba i raczej nie sięgnę po tą książkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jako, że co tydzień recenzuję jedną część Jeżycjady, to ta czeka mnie dopiero w czerwcu : )

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej!
    Dawno temu zgłaszałaś się do Book Touru organizowanego przez Blask Książek z książką "Szkoła latania". Jesteś nadal zainteresowana? :)
    Czekam na odpowiedź! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ah, Jeżycjada! Mam ogromny sentyment do tej serii (choć przeczytałam, na razie, tylko sześć tomów) nie tylko ze względu czytania jej w dzieciństwie, ale z tego, że ulicami bohaterów przechadzam się także ja. Mieszkam w Poznaniu, a na Roosvelta mam zaledwie 10 minut tramwajem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To musi być bardzo ciekawe uczucie, dobrze wiedzieć, o jakich miejscach mówią bohaterowie. :D

      Usuń
  6. Ostatnio przerwałam czytanie serii, a stanęłam na 17 części, więc te najnowsze są mi obce. Bałam się, że poziom w nich jest słabszy, ale jeśli sympatia potrafi to przezwyciężyć to na pewno mi się spodobają. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest inaczej, bardziej współcześnie, co nie każdemu może się spodobać, ale jest też wiele okazji do powspominania poprzednich wydarzeń. ;)

      Usuń

będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad, dobrze wiedzieć, że są osoby które tu zaglądają ;)

i bez spamu, proszę :)