piątek, 4 listopada 2016

Podsumowanie anime na lato 2016

Ten sezon anime zaczął się dla mnie właściwie dość późno (jakoś nie chciało mi się oglądać) i sporo serii nadrabiałam dopiero pod koniec, jednak było warto. Ogólnie rzecz biorąc uważam sezon letni za całkiem udany. ^^ Obejrzałabym jeszcze "D.Gray-man Hollow" gdyby nie to, że wciąż nie dokończyłam poprzedniej serii (ale powoli to nadrabiam!). Z kolei "91 Days" zostawiłam sobie na sam koniec i prawie nie zdążyłam...

91 Days
Liczba odcinków: 12
Ocena: 7

Tę serię postanowiłam sobie zostawić na koniec, kiedy już ukażą wszystkie odcinki, a zdecydowałam się na nią w chwili, kiedy dowiedziałam się, że za opening odpowiadało Ling Tosite Sigure. Bardzo racjonalny powód prawda? Później dowiedziałam się jednak, że nie tylko dlatego warto zwrócić na nią uwagę. Zawsze miło dla odmiany trafić na anime o poważniejszej tematyce, a "91 Days" właśnie do takich się zalicza. Zemsta jako jedyny powód do życia, wystawianie się z jej powodu na niebezpieczeństwo, nieraz działanie wbrew własnym przekonaniom, a także pielęgnowanie własnej nienawiści. Podsycanie jej w obawie przed utratą jedynego życiowego celu.
Tak naprawdę spodziewałam się po tej serii czegoś więcej. Myślałam, że będzie naprawdę wyjątkowa, że wbije mnie w fotel. Tak, z zainteresowaniem śledziłam kolejne wydarzenia. Tak, było warto i polecam, zwłaszcza że Avilio (czy też Angelo) nie jest człowiekiem z kamienia niezachwianie wierzącym w słuszność swojej zemsty. Po prostu... do wyższej oceny czegoś zabrakło. Ale i tak warto.

Arslan Senki: Fuujin Ranbu
Liczba odcinków: 8
Ocena: 7

Z początku zdziwiła mnie taka ilość odcinków, ale jeśli dzięki temu można było uniknąć niepotrzebnych dłużyzn, to czemu nie? I rzeczywiście, jak na te wydarzenia czasu było w sam raz, choć to wciąż nie koniec tej historii (mam nadzieję, że na kontynuację nie będzie trzeba długo czekać). Już pierwszy odcinek przynosi spore zaskoczenie, a wkrótce sytuacja Arslana zmienia się diametralnie. Wciąż ma jednak przy sobie wiernych towarzyszy (i wszystkich ich uwielbiam). Z przyjemnością śledziłam kolejne wydarzenia, a dodatkowym plusem jest to, że było na co popatrzeć - naprawdę lubię projekty postaci stworzone przez Hiromu Arakawę. Jeśli chodzi o muzykę, możemy tu usłyszeć znane z poprzedniej części głosy - Eir Aoi w openingu (podobała mi się tamta animacja ^^) i Kalafinę w endingu.

Fudanshi Koukou Seikatsu
Liczba odcinków: 12
Ocena: 6+

Po tym, jak krótkie są rozdziały mangi mogłam się spodziewać, że i tutaj będę miała do czynienia z krótkometrażówką, a jednak i tak jakoś mnie to zaskoczyło. Z drugiej strony czasami właśnie ze względu na tak krótkie odcinki najchętniej zabierałam się właśnie za to anime. No cóż, jest zabawnie (mniej lub bardziej), zwłaszcza jeśli u Gucchiego (jak nazywa głównego bohatera przyjaciel) można dostrzec znajome reakcje. Pozostałe postaci dopełniają całość, chociażby fujoshi Nishihara, z którą Sakaguchi może prowadzić naprawdę żywiołowe dyskusje, kolejny fudanshi, a także Nakamura, który tak już przywykł do zachowania naszego głównego bohatera, że czasami nawet jego samego to dziwi. Króciutki ending był prosty i całkiem chwytliwy. To był naprawdę miły przerywnik, więc szkoda, że to już koniec.

Fukigen no Mononokean
Liczba odcinków: 13
Ocena: 6

Nie zamierzam ukrywać, że anime bardzo szybko przypadło mi do gustu i to w takim stopniu, że było to dla mnie aż zaskakujące, zwłaszcza że nie potrafiłam dokładnie określić, co tak bardzo ujęło mnie w tej serii. Może chodzi o klimat całości? Na pewno po części jest to zasługa Puszka, który jest naprawdę przesłodki! ♥ Z początku dziwiłam się, że nagła umiejętność dostrzeżenia przez Ashiyę youkai pozostała bez komentarza, jednak kilka odcinków później zdarzyło się coś, co pozwoliło mi sądzić, że taki stan rzeczy nie będzie się utrzymywał do samego końca. Niestety, choć kwestia ta została jako tako poruszona, to jednak wciąż nie wydaje mi się to wystarczające, zwłaszcza po wspomnianym wydarzeniu. Kreska może nie jest fenomenalna, ale podoba mi się. Zwłaszcza gdy akcja dzieje się w zaświatach - wtedy kontury są fioletowe, kolory intensywniejsze i wszystko nabiera jakiegoś baśniowego klimatu. Opening jest trochę przesłodzony z tymi wszystkimi kwiatkami i tak dalej, jednak piosenka wpada w ucho, a w endingu podoba mi się to, że śpiewają go seiyuu głównych bohaterów. Ocena pozostaje jednak taka a nie inna, ze względu na to, że właściwie wciąż niewiele się dowiedziałam. Anime zachęciło mnie jednak do sięgnięcia po mangę.

Mob Psycho 100
Liczba odcinków: 12
Ocena: 7

Jak mogłabym sobie odpuścić kolejną pracę twórcy One Punch Mana? Tym razem mamy do czynienia z całkiem inną, specyficzną kreską, nieco bliższą oryginalnym rysunkom autora (na szczęście nie za bardzo), co uważam za zaletę serii. Znów skupiamy się na bardzo silnym bohaterze, tym razem jednak chodzi o moce psychiczne, a sam Mob niechętnie ich używa. I ma za swojego mistrza oszukańczego egzorcystę (tak, Mob jest bardzo łatwowierny). Normalnie ktoś taki jak Reigen wkurzałby mnie niemiłosiernie (i w sumie bywa, że aż nie mogę go znieść), jednak w tym konkretnym przypadku nie jest on wyłącznie oszustem żerującym na umiejętnościach Moba. Potrafi mieć na niego dobry wpływ, doradzić mu, dodać pewności siebie, której chronicznie mu brakuje… No i w tych swoich oszustwach potrafi być bardzo przekonujący, przynajmniej czasami. Poza tym podoba mi się to, że później bratu Moba zostało poświęcone więcej uwagi. A koniec? Koniec był dziwny. Dziwny, ale ciekawy i jakoś pasował do tej serii. Podobał mi się opening z tym odliczaniem oraz towarzyszącą mu kompletnie pokręconą animacją. Z kolei ending nie zwrócił za bardzo mojej uwagi.

Orange
Liczba odcinków: 13
Ocena: 7

Manga już za mną, więc byłam bardzo ciekawa, czy anime jej dorówna. Na szczęście udało się i naprawdę przyjemnie oglądało mi się tę serię (nawet jeśli od czasu do czasu przeszkadzały mi jakieś typowe dla shoujo momenty). W kwestii kreski było w porządku, podobały mi się zwłaszcza tła, jednak projekty postaci straciły niestety sporo ze swojego mangowego uroku.



ReLIFE
Liczba odcinków: 13
Ocena: 8

Przyznam, że z początku jakoś nie byłam przekonana do tej serii, jednak moje wątpliwości szybko się rozwiały, kiedy już zaczęłam oglądać (a ponieważ wszystkie odcinki zostały udostępnione od razu, całe anime mogłam pochłonąć w dwa dni). Jest naprawdę zabawnie, choć to ten typ humoru, który może nieco zaboleć jeśli trafi w czułe miejsce. Przyjemnie było obserwować, jak Kaizaki wykorzystuje swoje życiowe doświadczenie, by doradzać innym, a także jak z początku ciężko było mu na nowo przywyknąć do licealnego życia. Znalazło się więc zarówno miejsce na humor, jak i poważniejsze sprawy. Ciekawym dodatkiem były sporadyczne porównania z pierwszym obiektem eksperymentu, który, jak można było przypuszczać ze zdawkowych informacji, nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. Wzmagało to chęć dowiedzenia się czegoś więcej na ten temat. W kwestii grafiki i muzyki seria nie zabłysła - jest raczej w porządku, ale właściwie nic ponadto. Opening mogę pochwalić za animację, która wydawała mi się jakaś pozytywna. Z kolei ending w każdym odcinku był inny, przez co żadnego z nich nie zapamiętałam.

Servamp
Liczba odcinków: 12
Ocena: 7-

Na mangę, chociaż została wydana w Polsce, się nie zdecydowałam, ale uznałam, że mogę przynajmniej zerknąć na anime. Nie nastawiałam się na coś szczególnie dobrego, jednak seria zdołała mnie dość pozytywnie zaskoczyć. Przede wszystkim przyjemnie mi się ją oglądało, spodobali mi się także bohaterowie (Kuro! ♥), nawet jeśli bywało dość schematycznie i muszę przyznać, że anime zachęciło mnie do sięgnięcia po mangę (może niedługo na nią zerknę).
Dziwi mnie ciężkie brzmienie openingu (do którego jednak da się przywyknąć), a jeszcze bardziej to, jak kontrastuje z radosnym endingiem (i jego taneczną animacją).

Shokugeki no Soma: Ni no Sara
Liczba odcinków: 13
Ocena: 7

Skoro już pierwsze odcinki miałam okazję obejrzeć na Otaku Campie, to uznałam, że zabiorę się za resztę (chociaż naprawdę lepiej oglądało mi się tę serię w większym gronie). Co prawda w pewnej chwili nieco straciłam zapał, ale nie odpuściłam. Zastanawiałam się, czy kontynuacja nie skończy z nieco niższą oceną i chyba właśnie tak by było, gdyby nie to, że seria na pojedynkach nie poprzestała - rozpoczął się kolejny wątek, który po prostu przyjemnie mi się oglądało, więc nie mam zamiaru narzekać.


Re:Zero kara Hajimeru Isekai Seikatsu
Liczba odcinków: 25
Ocena: 7+

*kontynuacja poprzedniego sezonu
Lubię to anime za to, jak bardzo potrafi być nieprzewidywalne, a także jak wiele elementów musi wziąć pod uwagę Subaru, by jego plany się powiodły. Twórcy zdecydowanie go nie oszczędzają, raz po raz rzucając mu kłody pod nogi. A jego załamania, desperacja? Wszystko to zostało ciekawie ukazane (chociaż czasami zdawało się wręcz przerysowane). Podoba mi się też to, że zwykle dla przedłużenia akcji pomijany był opening lub ending. Poza tym Rem okazała się całkiem interesującą postacią... w przeciwieństwie do Emilii, która niestety nie miała za wiele okazji, żeby się wykazać i pozostaje raczej tą półelfką, której Subaru za wszelką cenę chce pomóc. Nie została także wyjaśniona kwestia jego powrotów do życia. No ale mimo wszystko myślę, że było warto i chętnie obejrzę kontynuację, jeśli tylko się ukaże.

Tales of Zestiria the X
Liczba odcinków: 1+12
Ocena: 8

No cóż, to anime już samą oprawą wizualną robi ogromne wrażenie. Tła są naprawdę niesamowite i - na całe szczęście - w połączeniu z postaciami nie stanowią rażącego kontrastu, ale pasują do siebie. W odcinek zerowy jakoś ciężko mi się było wkręcić, za to właściwa seria bardzo szybko mi się spodobała i nawet nie zauważałam, kiedy mijały mi kolejne odcinki. W sporej mierze była to zasługa duetu Sorey i Mikleo, których po prostu świetnie się oglądało. Na plus także postać Alishy, która nie jest typową księżniczką. Zapowiedzi stylizowane na grę były naprawdę świetnym pomysłem (te miny Mikleo xD). A muzyka? Opening był naprawdę świetny, główny ending w porządku, jednak moją szczególną uwagę zwrócił jeden z dodatkowych endingów (Superfly "White Light").

Do dokończenia kiedyś… chyba:

Amaama to Inazuma
Liczba odcinków: 3/12

Zaczęłam to anime z myślą, że może być uroczo - tak to często bywa, gdy w grę wchodzą dzieci. Ojciec próbujący podołać wychowaniu córki samotnie, któremu całkiem nieźle to wychodzi z wyjątkiem faktu, że w przypadku jedzenia polega na sklepowych bentou i mrożonkach. W końcu postanawia to zmienić, a z pomocą przychodzi uczennica, która nie chce, by rodzinna restauracja stała cały czas zamknięta. Tak rozpoczyna się wspólne gotowanie (choć Kouhei ma wątpliwości, czy tak wypada). No i cóż… nie porwało mnie. Okej, bywa uroczo, ale czasami jest po prostu zbyt infantylnie i to nie tylko ze względu na małą Tsumugi, ale Iidę, która, zwłaszcza kiedy w grę wchodzi jedzenie, potrafi mieć naprawdę dziecinne reakcje.

Cheer Danshi!
Liczba odcinków: 2/12

Miałam wcale tego nie oglądać, ale uznałam, że jednak zerknę na wykonujących akrobacje chłopców. W każdym razie taki był plan, jednak po pierwszym odcinku wciąż niewiele dostałam - klubowa działalność wciąż była dopiero w powijakach, trzeba było zebrać drużynę, a do tego choć trochę podszkolić osoby będące kompletnymi laikami. Przyznam szczerze, że z początku uważałam tę serię za kompletną stratę czasu, jednak wygląda na to, że niekoniecznie tak jest i myślę, że kiedyś mogłabym jeszcze dokończyć to anime.


Handa-kun
Liczba odcinków: 2/12

Prawda jest taka, że zdecydowałam się na to anime dlatego, że bardzo polubiłam "Barakamon". Niestety, jedno z drugim nie ma nic wspólnego poza głównym bohaterem. Klimat tych dwóch serii jest całkowicie różny, a Handę opisałabym tutaj jako niedorobionego Sakamoto. Niedorobionego, ponieważ choć jest idolem praktycznie wszystkich, to sam jest przekonany, że wszyscy go nienawidzą, co strasznie mnie denerwuje. To nieporozumienie z jego strony nie przeszkadza jednak innym uważać wszystkiego, co robi za niemal objawienie. A opening? Handa-kupidynek? Jakieś supermoce? Odpuszczę sobie. Może kiedyś dokończę, ale w tej chwili kompletnie nie mam ochoty na coś takiego.

Porzucone:
Berserk
Liczba odcinków: 1/12

Dawno, dawno temu… no może nie tak dawno, ale nie pamiętam już kiedy, przeczytałam kawałek Berserka, ale tylko kawałek. Pomyślałam więc sobie, że mogłabym go lepiej poznać dzięki temu anime, jednak wygląda na to, że się przeliczyłam. Nie przebrnę przez to anime, już to wiem. A dlaczego? Po prostu aż nie mogę patrzeć na to CGI (a zwykle nie mam z tym większego problemu).




Muzyka:
91 Days OP - Ling Tosite Sigure "Signal"
Tales of Zestiria the X OP - FLOW "Kaze no Uta"
Tales of Zestiria the X ED - Superfly "White Light"

12 komentarzy:

  1. Anime nie oglądałam już bardzo długi czas, ale kilka tytułów mnie u ciebie przekonało do tego, żeby znowu zacząć. Zainteresowało mnie "Orange", ponieważ czytałam kiedyś pierwszy tom i myślę, że będzie to całkiem ciekawa pozycja. "91 Days" również wydaje się interesujące. Żadnego z tych tytułów nie widziałam niestety. Bardzo fajnie, że ktoś w blogosferze zrobił takie podsumowanie nieksiążkowe. :)

    Pozdrawiam,
    Book Prisoner! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ze wszystkich wymienionych przez Ciebie tytułów, znam Tylko "Berserka" i "Mob Psycho 100", mam niesamowite zaległości, jeśli chodzi o oglądanie :) Chcę zapoznać się z "Orange" (i przeczytać mangę po polsku) i "91 Days", a poza tym się zobaczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Interesujący ten Mononokean, nie widziałam, żeby ktokolwiek o nim rozmawiał po początku sezonu (kiedy wszyscy rzucają się na pierwsze odcinki i dyskutują o każdym z nich, nawet w anime zupełnie do siebie niezaadresowanymi), ale sporo osób go po cichu obejrzało albo nadal ogląda.
    Handa-kuna samym powstaniem byłam rozczarowana. Nie dość, że zrobili pełnoprawny prequel z czegoś, co najwyżej nadawałoby się na odcinek retrospekcji, nie dość, że zabrali cały klimat, dzieci i wieśniaków, a nawet głos mu podmienili, to jeszcze prezentowany typ humoru zupełnie do mnie nie trafia. To porównanie do Sakamoto szczególnie mi się podoba, bo tam kliknęło, a tu nie (zresztą nie tylko u mnie), chociaż humor to jedna z najbardziej subiektywnych kategorii. Ale brak porządnego sequele do Barakamona mnie tak nie zmartwił, właśnie dlatego, że Amaama to Inazuma dostarcza tego, co lubię, czyli pana opiekującego się dzieckiem, podoba mi się ta nowa moda :3
    Swoją drogą, Fudanshi też zupełnie do mnie nie trafiło, ale tutaj po prostu nie jestem targetem humoru, więc przynajmniej rozumiem i nie mam żalu.
    Też bardzo lubię "White Light", które było w intrze do gry. Nie planowałam w nią grać, bo nie umiem w jRPGi na milion godzin, więc fajnie, że pojawiło się anime i wygląda na niezłe, adaptacje gier prawie nigdy się w końcu nie udają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopóki nie dowiedziałam się czegoś więcej o Handa-kun, wciąż miałam nadzieję, że będzie podobne do Barakamona. :c Z kolei w Amaama jakoś nie mogłam zdzierżyć Iidy, ale i tak nie nastawiałam się za bardzo na tę serię, więc obyło się bez większego żalu. A z grami ogólnie mi jakoś nie po drodze, więc gdyby nie anime mogłabym wcale nie znać ToZ. ;)

      Usuń
  5. Moje kochane ToZ, ileż na to czekałam. <3 Ending "White Light" to tak naprawdę opening z gry. Generalnie można by w wielu momentach ponarzekać, bo jednak przez ograniczony czas trochę przesadzili z dramatem i zapomnieli o komediowych scenach (oprócz ostatniego odcinka), a te w anime z Edną sprawiały wrażenie wymuszonych, ale animacja była piękna i ogólne wrażenie pozytywne, więc nie ma co narzekać. ^^
    //https://twitter.com/bakatab

    OdpowiedzUsuń
  6. Kilka z tych pozycji oglądałam i miło wspominam. :) Co do Arslana, też mam nadzieję na szybką kontynuację, ale co z tego wyjdzie, zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Sezon letni minął mi bez oglądania anime z tego, co widzę. ;) Dziękuję jednak, że przypomniałam mi o Orange, muszę nadrobić anime i chyba ostatnią mangę... ;) Do tego zainteresowałaś mnie reLIFE, może spróbuję. ;) Przyznam się jednak, że teraz przepadłam w jesiennych nowościach, dziś nawet oglądałam Yuri on Ice i Haikyuu!!, oglądasz? :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej polecam. ;)
      Tak, oglądam obie serie. Haikyuu nie mogłabym sobie odpuścić, a Yuri on Ice zaskakująco dobrze się ogląda (chociaż nie wiązałam z tym anime większych nadziei). c:

      Usuń
  8. Przepraszam, przepraszam, przepraszam że tak długo mnie tutaj nie było, ale delikatnie mówiąc, mam małe urwanie głowy :( Obiecuję za to poprawę!
    Ja, jak może pamiętasz, dopiero teraz oglądam serie sezonu letniego, bo latem moje myśli zajmowała praca i pozostałości wcześniejszych sezonów. Staram się nadrobić teraz wszystko jak najszybciej i nie narobić sobie podobnych zaległości z jesienią, bo chyba nie wyrobie... Ale do rzeczy! Z anime, które tutaj opisałaś do obejrzenia mam jeszcze "Mob Psycho 100", "Servamp", "Tales of Zestiria the X", "Handa-kun" (oby mnie się spodobało bardziej niż Tobie haha!) i drugi sezon "Shokugeki no Souma" (+ "Re:Zero ...", ale to w ramach kolejnych pozostałości ;)). Resztę natomiast już zrecenzowałam, z wyjątkiem "91 Days", które czeka na publikację w tym tygodni :) Jeśli chodzi o "Amaama to Inazuma" to z początku myślałam, żeby mimo wszystko to obejrzeć, ale mniej więcej podzielam Twoje zdanie i ostatecznie porzuciłam moją myśl na rzecz, mam nadzieję, lepszych serii. "Cheer Danshi!" było całkiem całkiem, aczkolwiek długo musiałam czekać do ich pierwszego występu, więc stwierdziłam, że wolę ten czas poświęcić na typowe sportówki. "Berserka" nie ruszałam, bo w planach mam obejrzenie oryginału. Co do reszty, to zdradzę Ci w sekrecie, że mam w planach jeszcze "Amanchu!", "Days" i może ONA "Planetarian ~Chiisana Hoshi no Yume~", ale najpierw sprawdzę czy warto ;) Pozdrawiam
    Kusonoki Akane

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja dużo zaczęłam, ale niewiele skończyłam. W sumie z takich, które muszę dokończyć mam jeszcze tylko "Scared Rider Xechs". Bardzo cieszę się z tego, że w końcu zekranizowali Tsukiutę w formie anime i wcale nieźle im wyszło. "B-Project" zapowiadało się dobrze, ale sfrustrowało mnie tym, że zebrało do kupy motywy z kilku gier i kiedy te gry dostaną anime to będzie, że "w B-Pro już tak było" :|. "Touken Ranbu" o dziwo podobało mi się bardziej niż sezon 1. "Mononokean i "Cheer Danshi" - tu podobno pierwowzory są lepsze, będę musiała sprawdzić, bo umiarkowanie mi się podobały. "Handa-kun" akurat mnie zabił openingiem XDD. Ta seria ma odcinki lepsze i gorsze, według mnie tylko te ostatnie zasługują na uwagę. Co do "ReLife" to w sumie swoją opinię przemyciłam przy okazji recenzowania mangi. "Orange" jak to "Orange" - za każdym razem Suwy szkoda tak samo :C

    OdpowiedzUsuń

będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad, dobrze wiedzieć, że są osoby które tu zaglądają ;)

i bez spamu, proszę :)