środa, 7 czerwca 2017

C. Carmack "Coś do ukrycia"

Wydawnictwo: Jaguar  |  Liczba stron: 368  |  Seria: Coś do stracenia (2)
Bliss i Garrick są w szczęśliwym związku, a Cade wciąż udaje, że wszystko z nim w porządku, podczas gdy wcale tak nie jest. Nie dość, że złamane serce boli jak cholera, to jeszcze musi być świadkiem szczęścia ukochanej z innym. Nie może przestać o niej myśleć, jest w kropce. Jest też Max, czerwonowłosa, wytatuowana, grająca w zespole, który jest jej największą pasją. Tylko z rodzicami ma problem, bo oni wciąż chcą w niej widzieć grzeczną, ułożoną dziewczynkę. Właśnie dlatego Max przed nimi udaje, przez telefon mówi o chłopaku, którego poznała w bibliotece. Tym razem biorą ją jednak z zaskoczenia, przyjeżdżają bez zapowiedzi i oznajmiają, że za parę minut zjawią się w kawiarni. I kogo ma im przedstawić? Osiłka, który do biblioteki chyba nawet by nie trafił? W życiu! Widząc więc siedzącego samotnie przy stoliku Cade'a, decyduje się na desperacki krok. Podchodzi i pyta, czy nie odegra przed rodzicami jej chłopaka. Cade postanawia się zgodzić, choć - ku niezadowoleniu dziewczyny - na rozmowie w kawiarni się nie kończy.

Po przeczytaniu "Czegoś do stracenia" byłam ciekawa kolejnej części serii. Cade - bądź co bądź porządny facet - miał nieszczęście być tym trzecim w historii miłosnej Bliss i Garricka, a teraz dostał swoją własną szansę na happy end. Chciałam dowiedzieć się co i jak, a jednak nie rwałam się do tego. Swego czasu naczytałam się opinii głoszących, że po "Czymś do stracenia" to już nie to samo, że humor już nie ten, co trochę mnie wstrzymało. Jak jednak widać, ostatecznie uległam, w czym niewątpliwie udział miała okazyjna cena. I jak?

Faktycznie, "Coś do ukrycia" ma już trochę inny charakter, jednak nie uważam, że to coś złego. Chociaż wciąż znajdziemy masę zabawnych momentów, nie są to już brane nie całkiem na serio perypetie fajtłapowatej Bliss (mimowolnie porównując ją do Max, momentami dziwiłam się, że do tej pory nie grała mi za bardzo na nerwach). To historia o ludziach, którzy sporo przeszli, którzy doświadczyli straty najbliższych, którzy wytworzyli własne mechanizmy obronne. Autorka poświęciła całkiem sporo miejsca po to, abyśmy dobrze ich poznali. Max i Cade wydają się całkowicie różnić. Tak bardzo, że nie uważają, żeby mogli być dla siebie dobrą partią. Chemię między nimi da się jednak wyczuć błyskawicznie, a ich wzajemne docinki sprawiają, że jest jeszcze ciekawiej. Tak, czasami może zalatywać zbytnim dramatyzmem i bywało, że miałam serdecznie dość tych całych podchodów naszych bohaterów, przekonanych nawzajem, że drugie ich nie zaakceptuje, że do siebie nie pasują, ale jako całość powieść odebrałam bardzo pozytywnie.

"Coś do ukrycia" podchodzi do sprawy zdecydowanie inaczej niż poprzednia część, więc trzeba się nastawić na coś bardziej na serio, a jednak wciąż można się przy tej książce świetnie bawić. Tym bardziej, jeśli w pierwszej części polubiliście Cade'a i chcecie się dowiedzieć o nim czegoś więcej.

8 komentarzy:

  1. Póki co podaruję sobie tę serię. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Drugi tom podobał mi się chyba najbardziej z całej trylogii. Pierwszy momentami bywał żałosny, za to drugi... było w nim coś intrygującego. Może to kwestia ciekawych postaci? W każdym razie dla mnie ta książka była na plus :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja względem pierwszego tomu zachowałam całkiem dobre wspomnienia, a jednak tych parę wzmianek o Bliss w drugim sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać jak to się mogło stać... Tu wydaje mi się tak irytująca ze swoim nierozgarnięciem. :o

      Usuń
  3. Przydałoby mi się przeczytać trzeci tom, ale całkowicie o nim zapomniałam ><
    Póki co, u mnie wygrywa pierwsza częśc za wspaniałego Garricka. Chyba należę do tych osób, które uważają drugi tom za słabszy - nie czułam chemii między bohaterami i to mnie najbardziej boli, a także zbyt szybka akcja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie właśnie do trzeciego kompletnie nie ciągnie. Może dlatego, że już praktycznie nie pamiętam Kelsey i jest mi przez to dość obojętne co z nią będzie.
      Oj tak, Garrick. W ogóle zastanawiam się nad przeczytaniem dodatkowej historii o nich, która nie została wydana w Polsce. ;)

      Usuń
    2. O,o tym nie słyszałam, jak sie nazywa ten dodatek? :3

      Usuń
    3. "Keeping Her", do pozostałych chyba też są jakieś dodatkowe historie. ;)

      Usuń
  4. Bardzo lubię serie Darker than Black, jest dla mnie niezwykle oryginalna. ☺ Do Sei no kakuritzo chlopak mnie namowił, slabo bylam przekonana, ale ogolnie mi sie podobało.
    Do tych tytułów ja bym dopisała Nana, Jou oh sei (nie jetem pewna poprawności tytułu) i jeszcze Deadman wonderland. Są to moje ulubione propozycje. Jesli nie oglądalas to polecam. ;)

    OdpowiedzUsuń

będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad, dobrze wiedzieć, że są osoby które tu zaglądają ;)

i bez spamu, proszę :)