Wydawnictwo: Muza | Liczba stron: 199
"- W nocy czas płynie inaczej - wyjaśnia barman. Głośno pociera papierową zapałkę i przypala papierosa. - Nie ma sensu się temu przeciwstawiać."
W jakiś sposób - nie pytaj dlaczego - całkiem niezależnie spoglądamy na miasto, na rozgrywające się tam nocne życie. Obserwujemy Mari, samotnie czytającą książkę w całodobowej restauracji przy filiżance kawy. Widzimy chłopaka, którego kiedyś poznała, a który teraz przysiada się do niej i zagaja rozmowę do czasu, aż nie będzie musiał wyjść, by zdążyć na całonocną próbę zespołu. Przenosimy się też do ciemnego pokoju, w którym czas się jakby zatrzymał. Najwyraźniej coś się tam jednak dzieje, coś, czego nie jesteśmy w stanie pojąć, nie ważne jak bardzo byśmy się starali. Ostatecznie pozostajemy jedynie zwykłymi intruzami w cudzym życiu.
Właśnie taka jest to książka. Jako bierni obserwatorzy towarzyszymy wybranym jakby przypadkowo bohaterom, których drogi zdają się jednak w pewien sposób przecinać, nawet jeśli tylko nieznacznie. Jesteśmy świadkami niezobowiązujących rozmów, paru rozterek czy nieprzyjemnych sytuacji - wszystko to rozgrywające się pod osłoną nocy. Autor w sposób dość subtelny splata losy poszczególnych bohaterów tak, że często oni sami nie zdają sobie sprawy z tych drobnych powiązań. Niepostrzeżenie wciąga czytelnika w te wydarzenia. Przyznam też, że podoba mi się to, jak rozwija się relacja między Mari a Takahashim. Ciekawym dodatkiem jest pojawiająca się co jakiś czas tarcza zegara, dzięki której możemy się zorientować, o jakiej porze rozgrywają się poszczególne wydarzenia.
"Pamięć to coś naprawdę dziwnego. Szufladki ma wypchane kompletnie nieprzydatnymi, bezsensownymi rzeczami. A człowiek zapomina jedną po drugiej te ważne, naprawdę potrzebne."
"Po zmierzchu" to książka specyficzna (choć właściwie to samo można by powiedzieć o większości powieści Murakamiego), którą nie zaszkodzi przeczytać, a jednak równie dobrze można ją sobie odpuścić. Nie uświadczymy tu wielkich prawd życiowych, nie ma też co liczyć na zapierającą dech w piersiach akcję, a jednak z zainteresowaniem uczestniczyłam w tym nieszkodliwym podglądaniu zwyczajnych cudzych żyć. W kwestii bohaterów, choć nie było na to wiele czasu, zostali oni na tyle dobrze nakreśleni, by nie byli czytelnikowi całkowicie obojętni, choć użyty przez autora sposób narracji podkreśla zdystansowanie do rozgrywających się wydarzeń.
Możliwe, że przy innej okazji oceniłabym tę książkę bardziej krytycznie, a jednak w tej chwili bardzo odpowiadała mi właśnie taka lekka, niezobowiązująca, a do tego krótka opowieść z kilkoma ciekawymi dialogami i pewnym tajemniczym wątkiem. No i oczywiście z narracją Murakamiego. Jeśli właśnie na coś takiego liczycie, polecam.
"Mick Jagger czy Eric Clapton nie zostali gwiazdami, grając na puzonie. Czy Jimmy Hendrix albo Pete Townsend rozwalali na scenie puzon? Nie ma mowy. Wszyscy z zasady rozwalają gitary elektryczne. Jakby człowiek rozwalił puzon, to by go wyśmiali."
Ja jakoś nie mam serca do Murakamiego, próbowałam kiedyś słuchać jego twórczości w audiobooku i jakoś tak... nie siadło.
OdpowiedzUsuńNie jestem sama ;__;
UsuńPo zmierzchu było chyba jedną, która w miarę mi się podobała.
Książki Murakamiego są w porządku i chętnie dorwałabym i ten tytuł, ale kupuję je okazjonalnie i kiedy dorwę jakiś w naprawdę dobrej cenie. :D
OdpowiedzUsuńMam akurat wypożyczoną tę książkę i jestem jej strasznie ciekawa. ^^
OdpowiedzUsuńZawiodłam się na Murakamim. Wypożyczyłam sobie kiedyś jedną z jego powieści i to był taki zwyczajny książkowy pornos XD Nie mogę się teraz przekonać do tego autora.
OdpowiedzUsuńHmmm, no tak, przynajmniej w części swoich książek Murakami dość sporo miejsca poświęca erotyce... "Po zmierzchu" jest jednak wyjątkiem. ;) A tak z ciekawości, jaka to była powieść? ;D
UsuńPrzyznam, że jeszcze nie czytałam nic Murakamiego, choć coraz bardziej kusi. Choć cały czas zostaje obawa jego specyficznego stylu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://sunny-snowflake.blogspot.com/