sobota, 31 grudnia 2016

Zapadające w pamięć (2016)

Przyszedł czas na kolejne roczne podsumowanie. W pewnym stopniu był to dla mnie rok powrotu do już przeczytanych książek ("Nasze szczęśliwe czasy", "Portret Doriana Graya" i "Zatracenie"). Ponownie przeczytałam też dwie pierwsze części Harry'ego Pottera, tym razem z fenomenalnymi ilustracjami Jima Kaya. Okazało się jednak, że książek, które rzeczywiście chciałabym wyróżnić było w tym roku mniej niż bym się spodziewała… Hmmm, może przyszły rok będzie pod tym względem lepszy. ;)
Gustaw Herligng-Grudziński "Inny świat"
Powieść ta jest zapisem prawdziwych wspomnień autora z pobytu w sowieckich łagrach. Lektura szkolna, z której do przeczytania miałam trzy opowiadania, a jednak ostatecznie przeczytałam całość. Dlaczego? Właściwie sama nie jestem pewna. Po części pewnie przez niedomówienia, jakie zostawiła po sobie jedynie wybiórcza znajomość opisanych wydarzeń i łagrowych realiów. Również i styl pisania Grudzińskiego miał w tym swój udział. "Inny świat" robi naprawdę sporę, naprawdę przykre wrażenie, jednak myślę, że jest to książka, którą warto poznać.

George Orwell "Rok 1984"
"Rok 1984" zdecydowanie zasłużył sobie na miano książki kultowej. To powieść bogata w treść i przemyślana. Porusza ciężki temat, a jednak czytało mi się ją naprawdę dobrze i z zainteresowaniem śledziłam kolejne wydarzenia, choć nieraz zdarzało mi się kręcić głową na myśl o kolejnych absurdach całego systemu. Najbardziej porażająca wydaje mi się jednak jedna z końcowych myśli całej powieści. A więc, czy warto? Moim zdaniem zdecydowanie tak.
"Wolność oznacza prawo do twierdzenia, że dwa i dwa to cztery. Z niego wynika reszta."

Albert Camus "Dżuma"
I kolejna lektura szkolna w tym zestawieniu. Historia o mieście, w którym niespodziewanie wybucha epidemia dżumy. Historia, którą można odebrać dosłownie lub doszukiwać się w niej ukrytych znaczeń. Przyznam, że sama bardziej skupiłam się na sensie dosłownym, jednak książka ta tak czy inaczej pozytywnie mnie zaskoczyła i aż mi głupio, gdy sobie uświadomię, że prawdopodobnie nigdy bym jej nie przeczytała, gdyby nie była moją szkolną lekturą (lub gdybym właśnie z tego powodu na wstępie spisała ją na straty).
"W ludziach więcej rzeczy zasługuje na podziw niż na pogardę."

Anna Łacina "Niebo nad pustynią"
Książka z book tour'u, która naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyła. Autorka stworzyła bardzo wyrazistych, realnych bohaterów, którzy ciekawią, czasami nieco irytują, a jednak da się ich lubić - jednych mniej, innych bardziej. Nie są idealni i właśnie to sprawia, że łatwiej w nich uwierzyć. Również w kwestii problemów, z którymi się zmagają, nie jest jednakowo, a ich wzajemne relacje stanowią pasmo wzlotów i upadków, czasem martwiąc, a innym razem pokrzepiając czytelnika, przede wszystkim skłaniając jednak do rozmyślania, jakich to ludzi skrywa cała ta masa pozorów i niedomówień. Chętnie poznam inne powieści autorki.
"Wartości człowieka nie mierzy się tym, czy ktoś ją dostrzegł."

Carlos Ruiz Zafon "Gra anioła"
Druga część Cmentarza Zapomnianych Książek (choć chronologicznie pierwsza) pozwoliła mi ponownie poczuć niezwykły klimat Barcelony, jaki roztacza przed czytelnikami Zafon. O ile w kwestii postaci głównego bohatera to Daniel z "Cienia wiatru" zaskarbił sobie u mnie większą sympatię, to jednak właśnie w "Grze anioła" akcja wydaje mi się bardziej wartka, cały czas coś się dzieje, co sprawia, że trudno się oderwać. No i oczywiście wszechobecne książki, które jak zwykle zajmują tu szczególne miejsce.
"[...] książki mają duszę, duszę tych, którzy je piszą, którzy je czytają i którzy o nich marzą."

Stieg Larsson "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet"
Książka, na którą czaiłam się od dawna, jednak wciąż odkładałam ją na później, usprawiedliwiając się brakiem czasu, a po cichu także obawą, że trudno mi będzie się w nią wgryźć. Wciągnęła mnie jednak od pierwszych stron i wywarła spore wrażenie zarówno ze względu na bohaterów, jak i fabułę. Czytało mi się naprawdę świetnie, żałuję jedynie, że zwlekałam tak długo i mam nadzieję, że z kontynuacją nie popełnię tego błędu.
"Ludzie zawsze mają swoja tajemnice. Chodzi tylko o to, żeby je odgadnąć."

Ka Hancock "Tańcząc na rozbitym szkle"
Powieść, która najpierw oczarowała mnie pięknym wstępem, by następnie wywoływać to radość, to smutek czy wzruszenie w zależności od tego, co akurat się działo w życiu bohaterów. Autorka stworzyła naprawdę ciekawą pełną emocji historię miłości, której od początku wiele osób było przeciwnych. Historię o dwójce ludzi, którzy pomimo swoich braków i licznych przeciwności trwali przy sobie na dobre i na złe, wspierając, ale i raniąc siebie nawzajem.
"Lucy, każde małżeństwo to taniec, czasem kłopotliwy, czasem dający wiele radości, a przez większość czasu po prostu spokojny. Z Mickeyem zaś czasami będziesz musiała tańczyć na rozbitym szkle."
Chociaż wciąż nie oglądam za wiele seriali, to jednak w tym roku jest ich trochę więcej niż zwykle. Na wyróżnienie zdecydowanie zasługuje "Lucifer". Naprawdę wkręciłam się w ten serial zarówno ze względu na bohaterów, jak i zagadki kryminalne. Do tego bardzo podoba mi się gra aktorska, a to, że Tom Ellis (Lucifer) świetnie śpiewa i wykorzystuje to w serialu jest dla mnie kolejnym atutem. Serial doczekał się drugiego sezonu, za mną jak na razie tylko kilka nowych odcinków, ale na pewno jeszcze to nadrobię.

Wspomnę też o "Daredevil'u", z którego co prawda najpierw zrezygnowałam, ale po pewnym czasie do niego wróciłam i ogląda mi się go dość dobrze. Ze względu na to, że Matt jest niewidomy, jego walki są szczególnie widowiskowe, jego umiejętności robią wrażenie. Do tego jest to seria o dość ponurym klimacie, nawet jeśli i humor jest tu często obecny. Zobaczymy, czy serial w dalszym ciągu zdoła mnie zatrzymać przed ekranem.

I na koniec jeszcze parę słów na temat miniserialu, którego byłam ciekawa na długo przed jego premierą i mam tu na myśli "And then there were none", czyli ekranizację moim (i najwyraźniej też wielu innych osób) zdaniem najlepszej powieści Christie. Co prawda trochę ociągałam się z jego obejrzeniem, ale tak to już ze mną bywa. Produkcja ma pasujący do całości, niepokojący klimat, na grę aktorską też nie narzekam.
Pośród filmów (a nie było ich jakoś wiele) zdecydowanie króluje Marvel. Idąc za kolejnością, najpierw "Deadpool", tak różny od wielu innych postaci z tego uniwersum, tak niejednoznaczny. No i oczywiście specyficzny, prześmiewczy humor, jaki znajdziemy w tym filmie, a do tego burzenie czwartej ściany i zwracanie się prosto do widzów. Deadpool, który praktycznie niczego nie traktuje na serio, który nic nie robi sobie ze stereotypowej gadki na temat siły przyjaźni i przebaczenia… Coś takiego po prostu świetnie się ogląda.

Następny jest "Doctor Strange", na którego czekałam już od dawna, nie tylko ze względu na samą jego postać, ale i z powodu tego, kto go gra. Benedict Cumberbatch, którego uwielbiam za "Sherlocka" i to jeszcze w produkcji Marvela? Tego po prostu nie mogłam przegapić! Do tego film nie opierał się wyłącznie na nim, ale był przemyślany i świetnie wykonany. Znajdziemy tu pełno humoru, ale i na poważniejsze sprawy nie zabraknie miejsca. Bardzo podoba mi się to, że wprowadza do uniwersum Marvela elementy magii (co prawda wcześniej pojawiła się już chociażby Scarlet Witch, ale to nie to samo) i już nie mogę się doczekać, aż zobaczę Doctora Strange'a w innych filmach.
Przede wszystkim anime, na które już od dawna czekałam i mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić, że było warto. Wersja anime zdołała zachować charakterystyczny klimat pierwowzoru. Specyficzna kreska Nakamury Asumiko świetnie prezentuje się również w kolorze, a do tego zachowane zostały różne jej dziwactwa (dla mnie samej bardzo ujmujące). Muzyka, poprowadzenie historii, dobór seiyuu - wszystko to uwielbiam. A żeby się za bardzo nie rozpisać, po więcej moich zachwytów nad tą produkcją zapraszam do recenzji. ♥

"Shouwa Genroku Rakugo Shinjuu"
Anime o rakugo (japońskiej sztuce opowiadania historii, o której istnieniu wcześniej nie miałam pojęcia) szybko zaskarbiło sobie moją sympatię. Za bohaterów, za klimat dawnej Japonii, poważne podejście do tematu, a także niebanalny wątek romantyczny. Podoba mi się też kreska, a opening to prawdziwe cudeńko (i ten wokal). ^^

"Boku dake ga Inai Machi"
Anime, które od samego początku pretendowało do miana jednego z najlepszych w tym roku. To seria dobrze przemyślana i świetnie wykonana, a bohaterów naprawdę da się polubić. Ma bardzo chwytliwy opening, natomiast ending jakoś niepostrzeżenie wkradł się w moje łaski i już wkrótce nie potrafiłam wyrzucić go z głowy. Piosenki Sayuri chyba tak już mają (w końcu w "Ranpo Kitan" też mnie oczarowała).

"Natsume Yuujinchou"
Anime, z którego za pierwszym razem jakoś zrezygnowałam po pierwszym odcinku, a teraz kompletnie nie mogę tego zrozumieć, bo przy drugim podejściu bardzo szybko się wkręciłam i już kończę trzeci sezon. Podoba mi się to, jak zostało przedstawione stopniowe otwieranie się Natsume na świat, zarówno ludzi, jak i youkai. Anime jest mocno epizodyczne, praktycznie każdy odcinek to inna historia, jednak odpowiada mi taki układ. Do tego bardzo polubiłam dwa pierwsze openingi (ten i ten). ^^

"Baccano!"
Seria, którą już od bardzo dawna miałam w planach i wreszcie się zmotywowałam, żeby ją obejrzeć. To jedna z tych serii, które z początku kompletnie oszałamiają widza natłokiem wydarzeń i informacji (uważne oglądanie bardzo wskazane), a jednak wkrótce okazuje się, że w tym szaleństwie jest jednak metoda. Bohaterów jest cała masa, jednak ze względu na to, jak bardzo są charakterystyczni, raczej trudno ich pomylić. Seria ma też świetny opening, który stanowi jednocześnie przedstawienie postaci - dowiemy się z niego nie tylko jak się nazywają, ale i co nieco o ich charakterach (po więcej wyjaśnień zapraszam tutaj).

"Yuri!!! On Ice"
Z początku zastanawiałam się, czy rzeczywiście umieszczać tutaj to anime, ale ostatecznie uznałam, że jednak sobie na to zasłużyło. Za bohaterów, za świetny rozwój postaci, jak i odwagę, by pójść w stronę, której chyba nikt się tak naprawdę nie spodziewał (choć pewnie wielu na to liczyło). Poza tym kreska jest naprawdę ładna (nawet jeśli nie zawsze…), a opening mocno zapadł mi w pamięć. No i gdzieś czytałam, że za choreografię odpowiadał prawdziwy łyżwiarz. A jeśli chcecie się dowiedzieć coś więcej, to zapraszam do myszy. c:
Nakamura Asumiko "Koledzy z klasy" & "Absolwenci"
Te mangi pojawiły się już w poprzednim podsumowaniu, jednak teraz dzięki Waneko obie je mam na półce, więc myślę, że nie zaszkodzi umieścić ich tu ponownie, zwłaszcza że moje uwielbienie dla nich wcale nie słabnie. Recenzje obu już się ukazały, więc nie będę się bardziej rozpisywać. Po prostu polecam! ^^

Shiibashi Hiroshi "Nurarihyon no Mago"
Ten tytuł mogłabym umieścić także w kategorii anime (bo właśnie od tej wersji zaczęłam), jednak ostatecznie trafił tutaj. To, za co zabrałam się ze względu na ładnego bohatera siedzącego sobie na drzewie, okazało się być naprawdę ciekawą historią pełną youkai, zarówno z przyjaznym, jak i wrogim ludziom nastawieniem. No i oczywiście główny bohater, który łączy w sobie obie te natury - ludzką i youkai, choć przez pewien czas nie pozwala tej drugiej dojść do głosu. Do tego "Nurarihyon no Mago" ma świetny klimat i sporo naprawdę fajnie wykreowanych postaci. Zdecydowanie zasługuje na więcej uwagi!

Aya Kanno "Requiem Króla Róż"
Manga, o której nie miałam pojęcia, dopóki Waneko nie postanowiło jej wydać. Z początku mocno wahałam się, czy kupić pierwszy tom, ale kiedy w końcu się przemogłam, szybko się wciągnęłam i nie mogłam się doczekać kolejnego tomu. Inspiracja dramatami Szekspira brzmi obiecująco, bohaterowie są ciekawi, do tego kreska ma sporo uroku, a fabuła pełna jest intryg i tajemnic.

Jun Mochizuki "Pandora Hearts"
W tym roku wreszcie na poważnie zabrałam się za tę serię i pozostaje mi jedynie żałować, że tak późno. Wiele pozytywnych opinii zrobiło swoje, a teraz i ja mogę zachwalać tę mangę, bo naprawdę jest tego warta. Nie będę się na razie rozpisywać, bo przede mną jeszcze spora droga - przeczytałam dopiero osiem tomów.

Hitohai "Wolpertingermenchen"
Nasz rodzimy twór, więc nie do końca manga, ale podciągnę ją pod tę kategorię. Historia, która była dla mnie kompletnym zaskoczeniem, którą na początek zamierzałam jedynie przejrzeć, a skończyło się na tym, że odłożyłam ją dopiero po przeczytaniu ostatniej strony. Naprawdę jestem pod wrażeniem tego, co stworzyła Hitohai. To świetna, nietuzinkowa i pełna szaleństwa historia ze specyficzną, ale na swój sposób całkiem ładną kreską. Zamierzam polować na inne prace autorki! Zainteresowanych odsyłam do recenzji Otai. ^^

Nakamura Asumiko "Utsubora"
Moja pierwsza (kupiona) manga po angielsku i to dość spora objętościowo. Historia tajemnicza, skomplikowana, wciągająca. "Utsubora" to bardzo specyficzna manga, przez co nie każdemu przypadnie do gustu. W dużej mierze skupia się na aspekcie psychologicznym postaci oraz tajemnicy, która, przynajmniej dla mnie, nawet po ponownym przeczytaniu - czy to ze względu na barierę językową, czy faktyczne pogmatwanie - wciąż pozostaje nie do końca jasna (w związku z tym dalej będę próbować w pełni ją zrozumieć). Do tego uwielbiam charakterystyczną kreskę autorki, która tutaj wydaje mi się szczególnie ujmująca.
Monkey Majik "Fast Forward" & "Sunshine"
Dwa openingi do "Nurarihyon no Mago", które pokochałam praktycznie od pierwszego odsłuchania. Za co? Tak naprawdę nie jestem pewna, czy uda mi się to dobrze określić. Po prostu wydają mi się tak pełne pozytywnej energii, wpadające w ucho i pasujące do tej serii… Do tego wizualnie też prezentują się też całkiem nieźle.

Koutarou Oshio & Yuuki Ozaki "Doukyuusei"
Piosenka do anime o tym samym tytule, której wręcz nie mogłabym nie uwielbiać. Nie dość, że pochodzi z mojego ukochanego "Doukyuusei", to jeszcze tak świetnie brzmi i wpasowuje się do tej historii… Nic dodać, nic ująć.

Organek
Organka co prawda za sprawą przyjaciółki kojarzę już od dłuższego czasu, jednak z początku nie słuchałam jego piosenek za często. Dopiero po koncercie, na którym byłam, jego utwory na stałe trafiły na moją playlistę, a przez pierwszy tydzień prawie nie słuchałam nic innego.

Panic! At The Disco "Death of a Bachelor"
To zdecydowanie jeden z moich ulubionych zespołów, więc i w tym roku regularnie gościli na mojej playliście. Poza tym znalazłam się w posiadaniu ich nowej płyty, więc tym bardziej powinni tu trafić. ♥

8 komentarzy:

  1. I to się nazywa podsumowanie roku :D
    Sama też zauważyłam, że w tym roku jest znacznie mniej... wszystkiego co kulturalne, żeby można się tym zachwycać i polecać. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie lepiej >< Z książek wybrałaś prawie same klasyki - to jest dosyć zaskakujące, ale według mnie mile widziane, tym bardziej, że poruszają ważkie tematy. Też miałam w planach przeczytać jeszcze raz Portret Dorianka, ale... cóż... nie wyszło i szczerze ubolewam.
    Polecam ci serial Stranger Things i Sense8 - cudowne serie, zapadające w pamięci.
    Boku dake ga Inai Machi i Yuri!!! on ice zasłużenie wyróżnione :3
    Muszę się w końcu zabrać za Requiem Króla Róż - Szekspir zobowiązuje ^^
    Szczęśliwego nowego roku!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby nowy rok przyniósł poprawę. ^^ W końcu fajnie byłoby znaleźć jakieś perełki wśród mało znanych tytułów. W sumie sama się zdziwiłam, że tyle tu klasyków. Doriana najpierw czytałam jako ebooka, więc kiedy już zdobyłam wydanie papierowe, to skorzystałam z okazji.
      Stranger Things kojarzę, ale Sense8 wcale. Chętnie zerknę. ;)
      Szczęśliwego nowego roku! ^^

      Usuń
  2. A my mieliśmy cały Inny świat do przeczytania i bardzo dobrze :)
    Ha, komuś też podobało się Baccano!, piąteczka! Ten ból, kiedy dociera do ciebie, że anime zawiera tylko niewielka część fabuły z light novel. Ludzie nie wiedzą, że to nie Durarara!!, ale właśnie Baccano! jest dziełem życia Ryohgo Narity :< Szkoda, że raczej nie ma sznasy na wydanie tego tyułu u nas, bo jest zbyt długi i jednak za mało znany.
    O kurczę, dziękuję za wspomnienie o mojej recenzji!
    Kiedyś miałam srogą fazę na Nurarihyon no Mago, niestety, potem to osłabło. Boli, że autor musiał przyspieszyć akcję i zmodyfikować fabułę, żeby skończyć mangę na 25 tomach, bo była zbyt mało popularna. W taki właśnie sposób rynek zabija ciekawe pomysły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piąteczka! Ehh, chciałoby się wiedzieć, co jeszcze uroiło się w głowie autora. No ale podobno nadzieja umiera ostatnia...
      Przykra sprawa. :< Co prawda przede mną jeszcze sporo do końca, ale już mnie boli świadomość, że musiało się tak stać.

      Usuń
  3. WOW, książkowo naprawdę ambitnie! Tyle lektur i klasyków (w ogóle jakie to dziwne - zawsze tak na lektury narzekamy, a jak przyjdzie co do czego, to nie możemy wyjść z zachwytu). "Rok 1984" już czeka na półce (dostałam na Święta), na "Dżumę" też na pewno kiedyś przyjdzie pora. Od dawna zabieram się za Zafona (za sobą mam tylko "Pałac Północy", a ciągnie mnie do "Cienia wiatru") i za "Mężczyzn...". Skutecznie zachęciłaś mnie też do powieści "Tańcząc na rozbitym szkle". ;D Kurczę, kiedy ja na to wszystko znajdę czas, skoro w 2016 udało mi się przeczytać ledwie 48 książek?
    Aniem i mangi to troszkę nie moja bajka (choć swego czasu przeczytałam, ku mojemu zdziwieniu, jednego 16-częściowego tasiemca), więc nie komentuję. xD
    Pozdrawiam cieplusieńko! Szczęśliwego nowego roku!
    zaczarrowana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tych lekturach jednak jest (nawet jeśli nie zawsze). ;) Od Zafona polecam też "Marinę", sam autor twierdzi, że ma do niej jakiś szczególny sentyment. 48 książek? To tak jak ja! Może w nadchodzącym roku pójdzie nam lepiej. ;D
      O, a co to był za tasiemiec?
      Szczęśliwego nowego roku! ^^

      Usuń
  4. Rok 1984 zdecydowanie zasługuje na wyróżnienie, ja też dopiero w tym roku przeczytałam tego klasyka.
    W swoim podsumowaniu też umieściłam Boku dake ga Inai Machi, chociaż końcówka mnie mocno zawiodła, a Natsume uwielbiam i tak jak Ty na początku obejrzałam jeden odcinek i dałam sobie spokój. Dopiero za jakiś czas odpaliłam znowu i wciągnęłam się na maksa.
    Ja też bardzo lubię Requiem Króla Róż, wahałam się nad tym tytułem, ale bardzo się cieszę, że jednak zaczęłam go czytać. Muszę sobie w końcu zamówić Utsubore.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten łyżwiarz, który układał choreografię do YoI zatańczył część z nich i gdzieś po sieci krązy jeden czy dwa filmiki :D

    OdpowiedzUsuń

będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad, dobrze wiedzieć, że są osoby które tu zaglądają ;)

i bez spamu, proszę :)